40 lat po zamachu na Oktoberfest. Apel Steinmeiera
26 września 2020Nie, to nie było dzieło apolitycznego pojedynczego sprawcy. Atak na monachijski Oktoberfest 26 września 1980 r. był ewidentnie aktem prawicowo-ekstremistycznego terroryzmu. Ujawniło to dopiero w tym roku przeprowadzone przez prokuraturę federalną ostateczne dochodzenie. W ten sposób innego znaczenia nabrało też upamiętnienie zamachu.
Dzień ten musi być okazją do „refleksji nad błędami, przeoczeniami i martwymi punktami w dochodzeniu w sprawie prawicowych ataków ekstremistycznych w przeszłości”, postulował prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier (SPD) w sobotę (26.09.2020) w Monachium. Po raz pierwszy w dorocznych obchodach na Theresienwiese wzięła udział również głowa niemieckiego państwa. Według Steinmeiera, myślenie o błędach zawiera także pytanie, „czy doszło i być może nadal dochodzi do typowych, powtarzających się niedociągnięć w ściganiu karnym”.
Zamach z pobudek skrajnie prawicowych
40 lat temu zamachowiec Gundolf Köhler wrzucił bombę do kosza na śmieci przy głównym wejściu na teren Oktoberfest na Theresienwiese i zdetonował ją. Oprócz zamachowca zginęło dwunastu uczestników festynu piwnego, 221 osób zostało rannych, niektóre z nich poważnie. Śledczy początkowo przypuszczali, że powodem ataku Köhlera był stres egzaminacyjny oraz miłosny zawód, którego doznał. Po wielu latach nowych dochodzeń, w lipcu prokuratura generalna zmieniła klasyfikację przestępstwa i wyraźnie stwierdziła, że Köhler działał z pobudek prawicowo-ekstremistycznych. W tym czasie chciał wpłynąć na wybory do Bundestagu i życzył sobie przywódczego państwa wzorowanego na narodowym socjalizmie.
„Odwracanie wzroku nie jest już dozwolone”
„Prawicowe morderstwa terrorystyczne ostatnich dziesięcioleci nie były dziełem zdezorientowanych ludzi”, powiedział w swoim wystąpieniu Frank-Walter Steinmeier. Sprawcy zostali raczej „włączeni do sieci nienawiści i przemocy i musimy namierzyć te sieci”. „Musimy z nimi walczyć jeszcze bardziej zdecydowanie niż dotychczas”, zaznaczył prezydent. Seria morderstw popełnionych przez NSU (Narodowosocjalistyczne Podziemie) „rzuciła światło na martwe punkty w egzekwowaniu prawa”, dodał Steinmeier. Jednocześnie stało się jasne, że „dochodzenia są daremne, jeśli nie są prowadzone bez ograniczeń, tak jak powinny być”.
W swoim przemówieniu Steinmeier wspomniał również o incydentach, takich jak odkryta niedawno w internecie prawicowo- ekstremistyczna grupa dyskusyjna funkcjonariuszy policji z Nadrenii Północnej-Westfalii. „Patrzenie w drugą stronę nie jest już dozwolone”, podkreślił prezydent w odniesieniu do takich przypadków. Jak zaznaczył, ufa policji. Jednak „wrogowie wolności i demokracji” nie powinni być tolerowani w jej szeregach. „Należy dołożyć wszelkich starań, aby zdemaskować prawicowe sieci ekstremistyczne tam, gdzie one istnieją. Liderzy policji i przywódcy polityczni nie mogą tolerować klimatu, w którym może dojść do ich powstawania i tuszowania”, powiedział Steinmeier.
1,2 mln euro odszkodowań dla ofiar
W sobotę (26.09.2020) dokładnie 40 lat po zamachu na Oktoberfest, otwarto ośrodek dokumentacji poświęcony zamachowi terrorystycznemu. Miejsce na terenie Theresienwiese zostało stworzone z myślą o osobach, które przeżyły najcięższy prawicowy atak terrorystyczny w powojennej historii Niemiec.
Dopiero w ubiegłą środę rząd Niemiec, władze Bawarii i miasto Monachium uruchomiły wspólnie długoletni fundusz na rzecz ofiar o wartości 1,2 mln euro. Środki te „na znak solidarności” mają służyć do wspierania osób rannych oraz rodzin ofiar, które do dziś cierpią z powodu zamachu. Burmistrz Monachium Dieter Reiter (SPD) podczas sobotniej uroczystości upamiętnienia przeprosił ofiary za zaniedbania władz. „Ich wołania o pomoc były ignorowane, ich prośby o wsparcie były odrzucane wystarczająco często, a oni sami byli nawet zniesławiani zarzutami symulanctwa”. Jest to całkowicie nie do przyjęcia w państwie prawa i niegodne humanitarnego społeczeństwa.
Adwokat ofiar, Werner Dietrich, który rozpoczął dochodzenie w 2014 roku, wezwał do szybkiego uruchomienia funduszu. Powiedział, że rannych, którzy jeszcze żyją, i których można uwzględnić w funduszu, jest około 60 do 100. Mają teraz od 60 do 90 lat.
(AFP/ DPA/EPD/jar)