1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Apetyt na atom

30 września 2009

Ledwie chadecja i liberałowie wygrali wybory do Bundestagu, a już wielkie koncerny energetyczne opowiadają się za przedłużeniem w Niemczech okresu użytkowania siłowni jądrowych.

Elektrownia atomowa w BiblisZdjęcie: AP

Reakcja na zwycięstwo wyborcze CDU/CSU i FDP nastąpiła błyskawicznie: Jürgen Grossmann, szef RWE, jednego z największych w Niemczech koncernów energetycznych, opowiedział się za dalszą eksploatacją elektrowni atomowych w Biblis, w Hesji. „Moim zdaniem należy korzystać z urządzeń tak długo, jak długo są bezpieczne" – powiedział Grosmann we wtorek (29.09.) w telewizji ARD. Na pytanie, czy obie krytykowane od pewnego czasu elektrownie jądrowe w Biblis A i B – jedna z 1974 roku, a druga z 1976 – są rzeczywiście bezpieczne, Grossmann odpowiedział: „Tak, oczywiście, że są bezpieczne." Wskazał przy tym na pochodzący z tego samego okresu reaktor w Holandii, który ma działać w sumie 60 lat, czyli do roku 2036. Natomiast zgodnie z wyobrażeniami dotychczasowego ministra środowiska Niemiec Sigmara Gabriela (SPD), Biblis A i B miały zostać unieruchomione jeszcze podczas kończącej się kadencji rządu.

Konieczny mix

Centrala koncernu RWE w EssenZdjęcie: AP

„Energia jądrowa jest częścią składową polityki energetycznej i stanowi też część mixu energetycznego" – stwierdził Grossmann. „Uważam, że należałoby rozmawiać na temat przedłużenia użytkowania wszystkich siłowni jądrowych w Niemczech." Ma to sprzyjać unowocześnianiu sieci wysokiego napięcia i rozbudowie energetyki wiatrowej. Użytkownicy elektrowni atomowych są gotowi odstąpić państwu część swoich dodatkowych zysków, czego domaga się chadecja i FDP.

W swoich programach wyborczych CDU/CSU oraz FDP opowiedziały się jednoznacznie za anulowaniem, uchwalonej w 2002 roku przez ówczesny rząd SPD i Zielonych decyzji o wycofaniu się Niemiec z energetyki jądrowej. Aby jednak uciszyć zastrzeżnia ze strony społeczeństwa, wielkie koncerny eksploatujące siłownie jądrowe będą musiały, zdaniem ekspertów tej branży, odstąpić znaczną część spodziewanych dodatkowych zysków. Przed wyborami chadecja i FDP zapowiedziały, że zamierzają ściągać 50 procent tych zysków.

E.on liczy na zwrot

Siedziba koncernu E.ON w DüsseldorfieZdjęcie: AP
Również Wolf Bernotat, szef drugiego wielkiego koncernu energetycznego w Niemczech E.on, jest gotów do rozmów z przyszłym rządem chadecko-liberalnym na temat zrewanżowania się za dłuższe okresy funkcjonowania siłowni jądrowych. „Oczywiście, że nastawiliśmy się na ten scenariusz i jesteśmy przygotowani do wniesienia wkładu z naszej strony" – powiedział przewodniczący zarządu największego niemieckiego koncernu energetycznego w wywiadzie dla düsseldorfskiego dziennika ekonomicznego „Handelsblatt". „Gdy dojdzie do rozmów, przedłożymy konkretną ofertę." Jest jednak przekonany, że po zmianie rządu, energia atomowa będzie miała w Niemczech znowu przyszłość w ramach mixu energetycznego. „Teraz można do tego podchodzić w sposób rzeczowy i wolny od wszelkiej ideologii. Partie, które wygrały wybory, opowiedziały się jasno i wyraźnie za przedłużeniem eksploatacji siłowni jądrowych" – stwierdził Bernotat.

Szef E.on zdaje sobie sprawę z oczekiwań polityków. „Jeden będzie się domagał inwestycji w energie odnawialne, drugi – elektrowni węglowych wolnych od CO2, trzeci – wprowadzenia taryf socjalnych dla odbiorców prądu, a czwarty – poparcia dla energochłonnego przemysłu. Tak, czy inaczej będzie to decyzja polityczna. W każdym razie jesteśmy gotowi do rozmów."

Wszyscy liczą na zyski

Działacze organizacji "contrAtom" zawiesili transparent na gmachu koncernu Vattenfall w HamburguZdjęcie: picture-alliance/dpa
Jak wynika z szacunków Westdeutsche Landesbank, już w przypadku przedłużenia okresu eksploatacji o osiem lat, koncerny energetyczne będą miały znaczne zyski: RWE ok. 6 miliardów euro, E.on – 9 miliardów.

Również Vattenfall i EnBW, które nie odgrywają na giełdzie większej roli, mogą spodziewać się miliardowych zysków.

Eksperci obawiają się jednak, że koncerny będą się bardzo niechętnie dzieliły zyskami z produkcji „prądu atomowego". „Zanosi się na twarde rokowania" – powiedział Josef Auer, specjalista w zakresie energetyki w Spiegel Online. Decydujące znaczenie dla przyszłości niemieckiego mixu energetycznego będzie miało nie to, ile pieniędzy uda się rządowi wyegzekwować od producentów prądu pochodzącego z energii jądrowej, lecz przede wszystkim to, w jakie projekty pieniądze te zostaną zainwestowane. Ale właśnie w tej kwestii nie obrano jeszcze jasnego i wyraźnego kursu.

Reuters/Andrzej Krause

red.odp. Agata Kwiecinska/ma