1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Artur Becker we „FR”: Ukraina jest jak dzieciątko

Elżbieta Stasik10 maja 2014

Artur Becker, pisarz z polsko-niemieckimi korzeniami tłumaczy na łamach „Frankfurter Rundschau”, dlaczego akurat z polskiej perspektywy sytuacja na Ukrainie jest niepokojąca.

Mariupol Ukraine 10.5.2014
Zdjęcie: Reuters

Esej jest analityczną, krótką lekcją historii stosunków polsko-ukraińskich i próbą wyjaśnienia, dlaczego strach przed „zmartwychwstaniem ZSRR” ciągle jest obecny u sąsiadów Rosji, także w Polsce.

Polsko-ukraińskie pojednanie

Urodzony na Mazurach a żyjący w Niemczech Artur Becker sięga po „heretycko-mityczną” tezę wydawcy paryskiej „Kultury” Jerzego Giedroycia, iż pojednanie między Ukrainą i Polską jest możliwe, wręcz konieczne. Wyjaśniając tło tej potrzeby pojednania Becker pisze o ukraińskiej traumie – Hołodomorze i jego dalekosiężnych skutkach, w których mieści się też jeden z „najciemniejszych rozdziałów w historii obydwu narodów”, rzeź Polaków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Jak pisze Becker: „Pozbawionemu złudzeń i nastawionemu idiosynkratycznie narodowi (ukraińskiemu) inwazja Hitlera musiała jawić się jak ratunek. Strach przed sowieckim diabłem był w każdym razie wystarczająco duży, by rzucić się w pierwsze nadarzające się ramiona i definitywnie pozbyć się na Wołyniu polskich panów”.

Artur BeckerZdjęcie: picture alliance/dpa

Mimo to czy raczej właśnie dlatego Giedroyc wierzył w pojednanie a jego teza, uważa Artur Becker, wydaje się dzisiaj aktualna bardziej niż kiedykolwiek.

Strach przed wkroczeniem Rosjan

„W mojej ojczyźnie kursuje już przerażające zdanie”, pisze Becker: „Nie jesteśmy przecież Ukrainą! Jeżeli przyjdą tu do nas, natychmiast będzie wojna”. Polacy boją się sytuacji na Ukrainie, bo znają słabości swoich sąsiadów, tłumaczy. Ukraina nie ma tradycji demokratycznych, bo i skąd? Podczas gdy w Polsce długa droga do „Solidarności” zaczęła się protestami już w 1956 roku, Ukrainie brakuje doświadczeń demokracji, brakuje politycznego doświadczenia opozycji a młode, wykształcone i otwarte na świat elity muszą sobie najpierw poradzić z „sowieckim betonem” w głowach swoich rodziców. Muszą sobie też poradzić ze swoją „podwójną tożsamością”, z „ukraińsko-rosyjską symbiozą językową”. Próbują ratować się, sięgając po wieszcza narodowego Tarasa Szewczenkę, co stwierdza Becker „jest tylko sympatycznym anachronizmem”. Polska, także naznaczona kompleksem wieszczów, dawno ma to już za sobą. „Gombrowicz nigdy nie włożyłby t-shirtu z podobizną Adama Mickiewicza, wyszedł na ulicę i demonstrował: ta awangardystyczna demitologizacja narodowych dewocjonaliów miała jednak w Polsce miejsce już przed II wojną światową”.

Inaczej niż Polacy, Zachód nie rozumie dylematów Ukrainy, a już w żadnym wypadku nie rozumie ich, pozbawiona historycznego doświadczenia zachodnia lewica, konstatuje Becker: „Musiałem się uśmiechać, kiedy czytałem zawołanie Henriego Lévy'ego: ‘Niech żyje jedna, niepodzielna i wolna Ukraina!’. Jakie życzenie zostaje właściwie wypowiadane?, i - czyżby Europejczycy rzeczywiście mieli pospieszyć kiedyś Ukrainie na pomoc - na białym rumaku, jak zrobili to swego czasu dla Ameryki generałowie Puławski i Kościuszko?”.

„Beton w głowach” tkwi, jak sugeruje Becker, w gruncie rzeczy nie tylko w głowach postsowieckiego pokolenia Ukraińców: „Na Zachodzie nie tylko lewica i socjaldemokracja wykazują dawne skłonności, by ustąpić Rosji, byle rzekomo zapobiec gorszemu. I tego Polacy czy Łotysze boją się najbardziej. Ukraina jest jednak jeszcze jak dzieciątko, nie doświadczyła nawet rozczarowania. Potrzebuje teraz zatem przede wszystkim jednego: bezpieczeństwa”.

Elżbieta Stasik

red. odp.: Iwona D. Metzner