Aukcje w internecie
19 lipca 2011Kto chciałby stać się właścicielem obrazu Andy Warhola z jego serii kwiatowej, ten ma niepowtarzalną szansę. Nie musi lecieć do Nowego Jorku, ani do Londynu. Wystarczy, że zostanie w domu i złoży ofertę za pośrednictwem internetu. Berlińska agencja artnet oferuje chętnym aukcje w wirtualnej sieci.
Bogata oferta
Niekoronowanym królem najnowszej aukcji internetowej agencji artnet jest tym razem Andy Warhol. Jeden z jego obrazów, ze znanej serii kwiatowej z roku 1978, przedstawiający błękitne kwiaty na zielonym tle, w doskonałym stanie i z sygnaturą autora, można kupić bez potrzeby wychodzenia z domu za jedyne 800.000 euro.
Tym razem w ofercie artnetu znalazło się blisko 50 obrazów, grafik, rzeźb i fotografii pionierów pop-artu. Okazja jest niepowtarzalna. Inwestowanie w sztukę, zwłaszcza tę z najwyższej półki, zawsze się opłaca. Szczególnie w niepewnych, kryzysowych czasach. Trzeba mieć tylko trochę zbędnej gotówki.
Założycielem i szefem agencji artnet jest 73-letni dziś Hans Neuendorf. Historyk sztuki z wykształcenia i aukcjonator oraz biznesmen z zamiłowania. Swego czasu zasłynął jako ten, kto wydobył z zapaści kolońską wystawę Art Cologne. Od paru lat stara się rozpropagować aukcje dzieł sztuki w internecie.
Szybciej, lepiej, taniej
Sam pomysł nie jest nowy. W istocie rzeczy Neuendorf powiela schemat eBay'u. Z pewnymi, ale istotnymi różnicami na korzyść swoich klientów. Jak mówi: "Nie zostawiamy klientów samym sobie, co czyni eBay. Zapewniamy im porady fachowców, którzy sprawdzają przed aukcją autentyczność dział wystawionych na sprzedaż, oferujemy także wszystkie, stosowne ekspertyzy i certyfikaty".
Sprzedaż w internecie przebiega szybciej niż w tradycyjnym domu aukcyjnym. Jest też korzystniejsza cenowo dla nabywców wystawionych na aukcję dzieł sztuki. Pomysłowy szef artnetu nie ma drogiego salonu wystawowego. Dlatego może zaoferować klientom niższą o połowę prowizję.
Jego idea sprawdziła się w praktyce. W roku ubiegłym artnet zwiększył obroty o 140 procent. W tym ma nadzieję na kolejne 50 procent. Wcześniej Hans Neundorf prowadził firmę, która specjalizowała się w dostarczaniu zainteresowaym danych o aktualnych cenach na niemieckim rynku sztuki w oparciu o informacje zebrane z 500 domów aukcyjnych.
A jak oceniają interentową konkurencję tradycyjni aukcjonariusze? Sceptycznie. Ich zdaniem nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu kolekcjonera z interesującym go obiektem. W sieci widzi się tylko zdjęcie, a nie oryginał. To za mało. Prawdziwy miłośnik sztuki i poważny kolekcjoner antyków musi dotknąć tego, na co gotów jest wydać duże pieniądze. Ale w przypadku mniej wartościowych obiektów aukcje w internecie mogą wypełnić lukę rynkową. Pozostaną jednak zjawiskiem niszowym.
Gönna Ketels / Andrzej Pawlak
red. odp. Bartosz Dudek