1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Belgia i jej środowisko dżihadystów

Daniel Heinrich 16 listopada 2015

Zidentyfikowani sprawcy zamachów w Paryżu są m.in. młodymi Francuzami i Belgami. Wskazówki, że zamachy sterowane były z Belgii, nie dziwią. Badania brytyjskie potwierdzają, że tam jest największe skupisko dżihadystów.

Belgien Sicherheit Polizei Armee Anti Terror vor US Botschaft 17.01.2015
Belgijskie siły bezpieczeństwa w Brukseli w styczniu 2015 r.Zdjęcie: Reuters/E. Vidal

Po zamachach w Paryżu coraz więcej uwagi przyciąga Belgia, która w ostatnich latach stała się kolebką europejskiego dżihadyzmu. Wielu sprawców pochodzi stamtąd, z bardzo biednych miast. Politolog Asiem El Difraoui potwierdza, że problemy te są powszechne. – Belgowie ociągali się z obserwacjami tych środowisk, a właściwie zaniedbali wszystko – podkreśla ekspert ds. Bliskiego Wschodu w rozmowie z Deutsche Welle. Powód tych zaniedbań w walce z islamskim terrorem jest, w jego opinii, oczywisty: wewnętrzne rozdarcie kraju. Od lat skłóceni Flamandowie i Walonowie nawzajem się blokują, a tym samym blokują zdolność zajmowania się problemami wewnątrzpolitycznymi kraju.

Liczby mówią za siebie

Politolog Asiem El Difraoui wini belgijski rząd za rozrastanie się sceny dżihadystówZdjęcie: privat

Tymczasem pilnie trzeba podjąć działania, czego dowodzą statystyki. Międzynarodowe Centrum Badań nad Radykalizacją i Polityczną Przemocą (ICRS) w Londynie ogłosiło liczby, z których wynika, że do Syrii i Iraku udało się w latach 2011-2013 ok. 11 tys. islamskich bojowników. Co piąty z nich pochodził z Europy Zachodniej. Belgia uplasowała się w samej czołówce z liczbą 296 bojowników. Dla porównania: W Niemczech, które są ośmiokrotnie większe od Belgii, na „świętą wojnę” wyruszyło ok. 240 wojowników. W relacji do liczby mieszkańców, w Belgii na milion mieszkańców przypada 27 bojowników dżihadu. Więc kraj ten stał się wylęgarnią europejskich dżihadystów.

Z mieściny na dżihad

Małe miasteczko Verviers we wschodniej części kraju jest, według badań przeprowadzonych przez Uniwersytet w Luettig / Liege, symbolicznym przykładem tego, co sprawia, że skrajnie agresywna forma islamizmu jest tak atrakcyjna dla niektórych mieszkańców Belgii. Badacze uczelni wzięli pod lupę proces integracji społecznej i uwarunkowania społeczne w Verviers, które należy do najbiedniejszych miast w Belgii. Z ogółem 53 tys. mieszkańców, 15 proc. ma pochodzenie cudzoziemskie.

W Verviers żyje 117 narodowości, wśród nich druga co do wielkości w kraju grupa Czeczenów, która uchodzi za wylęgarnię islamskich bojowników. Na początku roku 2015 stało się jasne, że poziom agresywności jest tam wysoki. W czasie obławy, którą belgijska policja zorganizowała w związku z podejrzeniem zamachów, zginęło dwóch islamistów. Automatyczną bronią otworzyli oni ogień do policjantów.

Policyjna obława w Verviers. Islamiści otworzyli ogień do policjiZdjęcie: Reuters

Brak ekonomicznych perspektyw

Nie tylko radykalni muzułmanie stanowią w Belgii duży problem. Chodzi o dyskryminację przy poszukiwaniu zatrudnienia. Muzułmanie stanowią ok. sześciu procent mieszkańców Belgii. Nawet, jeśli bezbłędnie znają język, nawet jeśli jest to ich język ojczysty, traktuje się ich jak cudzoziemców. Wynika to z badań Europejskiej Sieci przeciwko Rasizmowi (Europaeisches Netzwerk gegen Rassismus). Poziom bezrobocia w grupie ludzi, którzy urodzili się poza granicami UE, był w roku 2012 trzykrotnie wyższy niż w grupie osób urodzonych w Belgii.

Także Amnesty International krytykowała przywódców państwa belgijskiego za brak wysiłków mających na celu integrację cudzoziemców, ale za to oferują oni dogodności zagranicznym firmom, twierdzi organizacja.

Poszukujący pracy są dyskryminowani z powodu religii, potwierdza badanie z roku 2012. Szczególnie dotyka to muzułmanki noszące chusty. Rodząca się na tym tle frustracja ułatwia fundamentalistycznym grupom radykalizację i pozyskiwanie różnych ludzi dla dżihadu.

Czy zamachy były punktem zwrotnym?

Pomimo, że problem nie jest nowy, przywódcy Belgii dalej hołdują polityce symboli i specjalnym środkom bezpieczeństwa, zamiast sięgnąć po skuteczne narzędzia sprzyjające integracji społecznej. Na przykład w 2009 roku władze Antwerpii zabroniły noszenia muzułmankom chust w miejscach publicznych, dwa lata później Belgia wprowadziła z wielkim rozgłosem ustawowy zakaz zakrywania całego ciała. Kobietom nie wolno nosić burki ani w autobusie, ani na spacerze czy też w kinie. Za złamanie zakazu grozi grzywna wysokości 137,50 euro. Ukarano w ten sposób już 270 z ogółem ok. 200 tys. mieszkających w Belgii muzułmanek.

W wyniku procesu, który wzbudzał szerokie zainteresowanie opinii publicznej, została w roku 2012 oficjalnie zdelegalizowana organizacja „Sharia4Belgium”, która otwarcie werbowała bojowników na dżihad. W tym największym procesie przeciwko islamskiemu terrorowi w historii Belgii zostali jesienią 2014 roku skazani na 12 lat więzienia przywódcy organizacji. Po kilku zamachach, które miały miejsce na początku roku 2015, rząd Belgii podwyższył stopień zagrożenia terrorystycznego i zwiększył liczbę podsłuchów rozmów telefonicznych.

Michael Delefortrie, jeden z liderów organizacji "Sharia4Belgium" po ogłoszeniu wyroku w AntwerpiiZdjęcie: Reuters/F. Lenoir

Asiem El Difraoui ma nadzieję, że po serii zamachów w Paryżu przywódcy Belgii zwiększą wysiłki, aby zintegrować w społeczeństwie także muzułmańskich obywateli i w ten sposób pokrzyżują plany islamskich fundamentalistów. W razie potrzeby trzeba wywrzeć na Belgii presję, twierdzi politolog. – Sami Francuzi nie pozwolą w przyszłości na bezczynność Belgów – podkreśla ekspert ds. Bliskiego Wschodu.

Daniel Heinrich / opr. Barbara Cöllen

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej