1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Berliński szczyt Schröder – Chirac – Blair; Pirat drogowy ukarany.

19 lutego 2004

Czym był, a czym nie był berliński szczyt “wielkiej trójki”: kanclerza Schrödera, prezydenta Chiraca i premiera Blaira? Zdania są podzielone. “Frankfurter Allgemeine Zeitung” i “Süddeutsche Zeitung” za najważniejszy i godny poważnego rozpatrzenia wynik tego spotkania uznają wspólną propozycję Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii ustanowienia urzędu “superkomisarza”, w osobie “silnego” wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej ds. gospodarczych, który miałby usprawnić unijną politykę ekonomiczną i socjalną po przyjęciu do UE dziesięciu nowych członków. Inni dostrzegają w tym projekcie potwierdzenie obaw, że przywódcom trzech największych państw UE marzy się nowy “dyrektoriat”, czy - jak kto woli - “triumwirat”, dyktujący swą wolę pozostałym członkom Unii.

Jak czytamy w wychodzącym w Rostocku dzienniku “Ostsee-Zeitung”, teraz wszystko zależy od tego, czy Niemcom, Francuzom i Brytyjczykom uda się przekonać mniejszych i słabszych gospodarczo członków klubu europejskiego, że za inicjatywą powołania wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej ds. gospodarczych nie kryje się zamiar narzucania im gotowych rozwiązań, tylko wola usprawnienia procesu decyzyjnego w UE, złożonej, od maja tego roku, z 25 państw. I dalej – dotychczasowy niemiecko-francuski “dwutakt”, jako motor postępu gospodarczego w UE, już nie wystarczy. W tym motorze potrzebne jest nowe “koło zamachowe” i dodatkowa przekładnia, łącząca Unię ze Stanami Zjednoczonymi.

Wygląda na to, że po berlińskim szczycie tę rolę przejmie brytyjski premier, cieszący się tradycyjnie zaufaniem Amerykanów. Podobnie ocenia spotkanie przywódców Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii komentator “Kölnische Rundschau”. To, że Berlin, Paryż i Londyn także w przyszłości zamierzają uzgadniać linię działania jest faktem, ale ocena tego faktu może być różna. Kwestią decydującą jest to, czy i jak uda im się włączyć do tego procesu pozostałych członków unii i uśmierzyć w ten sposób ich obawy, że w przyszłości mogą zostać postawieni przed faktami dokonanymi.

Zmiana tematu. Wyrok półtora roku więzienia bez zawieszenia dla kierowcy fabrycznego “Mercedesa” Rolfa F., który zepchnął z drogi małą “Kię”, niemiecka prasa traktuje jako ważny sygnał, ostrzegający upojonych szybkością piratów drogowych, że czasy przymykania oczu na ich wyczyny na autostradach się skończyły. Jak zauważa stołeczna “Die Welt”, wreszcie przedmiotem rozprawy sądowej stało się to, czego jesteśmy codziennie świadkami. Po tym wyroku kierowcy silnych i szybkich samochodów, brutalnie wymuszający na innych wolną drogę, trąbiąc i migając światłami, powinni zrozumieć, że ich postępowanie nie jest przejawem kawalerskiej fantazji, tylko przestępstwem, prowadzącym – jak w tym przypadku – do śmierci dwóch niewinnych osób, i że mogą zostać za to ukarani.

Podobnie ocenia zapadły wyrok komentator “Mannheimer Morgen”. Do tej pory brutalne zachowanie na drogach było traktowane jako delikt, grożący domorosłym rajdowcom grzywną i utratą paru punktów w centralnym rejestrze wykroczeń drogowych we Flensburgu. Od wczoraj wiemy nareszcie, że kawalerska jazda jest grożnym przestępstwem ściganym z całą surowością prawa.