Berlin najwyraźniej blokuje surowsze testy emisji spalin
25 kwietnia 2017Afera spalinowa Volkswagena wywołała oburzenie na całym świecie. Rząd Niemiec nie ma jednak najwyraźniej zamiaru wyciągnąć z niej poważniejszych konsekwencji i wprowadzić istotnych zmian. Według „Sueddeutsche Zeitung" (SZ) Berlin odrzuca główne punkty proponowanej przez Brukselę reformy pomiarów emisji spalin.
Komisja Europejska planuje wprowadzenie surowszych kontroli narodowych organów nadzorczych, takich jak np. Federalny Urząd ds. Ruchu Drogowego w Niemczech. Przewidziane jest też obłożenie producentów samochodów dotkliwymi karami finansowymi w przypadku stwierdzenia manipulacji pomiarami emisji spalin. Kary miałyby sięgać 30 tys. euro za każdy pojazd. Jak jednak pisze SZ, Berlin utrudnia życie KE, jak może. Także rok po przedstawieniu przez Brukselę projektu zmian, rząd Niemiec nie ustosunkował się do niego.
Na zapytanie niemieckiej telewizji ARD rzecznik Federalnego Urzędu Ochrony Środowiska (UBA) potwierdził , że „nie ma jeszcze jednolitego stanowiska rządu na temat planów KE. Rozmowy ciągle trwają”.
Granie na czas
Rząd Niemiec odrzuca też propozycję, by w przyszłości organy kontroli takie jak TÜV nie były opłacane bezpośrednio przez producentów samochodów, tylko za pomocą specjalnego systemu opłat i przez państwo. Celem jest uniknięcie konfliktu interesów. Berlin gra też na czas opóźniając proponowane przez Brukselę wycofanie z ruchu samochodów z zawyżoną emisją spalin.
Berlin nie jest osamotniony. Według SZ planowane przez Brukselę reformy hamują też inni potentaci samochodowi, w tym Hiszpania, Włochy i Czechy. Gazeta przytacza przy tym opinie przedstawicieli UE, którzy ostrzegają, że rządy niektórych państw działają bardziej w interesie przemysłu niż swoich obywateli. Wyznaczony pierwotnie na koniec maja termin zatwierdzenia przez kompetentnych ministrów UE zmian planowanych przez Brukselę w pomiarach emisji spalin, jest praktycznie nie do dotrzymania.
Diesel jeszcze większym trucicielem, niż sądzono
W Niemczech tymczasem do opinii publicznej dotarły nowe wyniki testów i obliczeń przeprowadzonych przez Federalny Urząd Ochrony Środowiska. Według informacji agencji prasowej dpa, nowoczesne samochody z silnikami diesla o wielokroć przekraczają w codziennym użyciu europejskie limity emisji spalin. I tak z silnika diesla pochodzi przeciętnie 767 miligramów tlenków azotu na kilometr. Dotychczas przyjmowano oficjalnie przeciętną w wysokości 575 miligramów.
Nawet silniki diesla odpowiadające aktualnej normie emisji Euro 6 wypluwają więcej spalin niż dozwolone: na ulicy to przeciętnie 507 miligramów tlenków azotu na kilometr. Dozwolona wartość emisji wynosi tylko 80 miligramów. Obowiązująca od września 2015 norma Euro 6 jest najbardziej surową normą emisji spalin w Unii Europejskiej.
Pomiary w realnych warunkach
Sytuacja jest skomplikowana pod względem prawnym. Do tej pory bowiem poziom emisji spalin przeprowadza się nie na ulicy, tylko w warunkach laboratoryjnych. Dopiero afera spalinowa Volkswagena wykazała gigantyczne różnice w tych pomiarach, na które już dawno wskazywali ekolodzy.
Jak podaje UBU, sam przeprowadza pomiary z uwzględnieniem typowych w Niemczech temperatur powietrza, ponieważ np. w chłodne dni emisja tlenków azotu raptownie wzrasta.
tagesschau.de / Elżbieta Stasik