1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Berlin: kradzież złotej monety z Muzeum Bodego przed sądem

10 stycznia 2019

To było spektakularne włamanie – ze względu na jego miejsce, łup i zuchwałość sprawców. W Berlinie rozpoczął się proces czterech oskarżonych.

Sprawa cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów
Sprawa cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediówZdjęcie: picture alliance/dpa/P. Zinken

Na ławie oskarżonych w berlińskim sądzie krajowym zasiadło w czwartek (10.01.2019) czterech młodych mężczyzn, w wieku od 20 do 24 lat. Na swoim koncie mają mieć brawurową kradzież stukilogramowej złotej monety z wizerunkiem królowej Elżbiety II, tzw. Big Maple Leaf. Wybita w 2007 roku przez Kanadyjską Królewską Mennicę, od 2010 r. była wystawiana w berlińskim Muzeum Bodego. W nocy 27 marca 2017 została skradziona. Jej wartość szacuje się na 3,75 mln euro. Nigdy jej nie odnaleziono. Policja przypuszcza, że gigantyczna moneta została pocięta, stopiona i sprzedana.

Arabski klan

Sprawa odbiła się echem na całym świecie. Także pierwszy dzień procesu rozpoczął się w asyście dziesiątków mediów. Oskarżeni, którzy odpowiadają z wolnej stopy, wchodzili do gmachu sądu przez szpaler dziennikarzy i fotografów, ze skrzętnie zakrytymi twarzami. Konsekwentnie zasłaniali je też na sali sądowej.

Prawdopodobnie utracona bezpowrotnie: Big Maple Leaf, największa złota moneta świataZdjęcie: picture-alliance/dpa/H. K. Techt

Trzech z oskarżonych – obywateli Niemiec, należy do wielopokoleniowej rodziny pochodzenia arabskiego. Wielu męskich członków rodziny R. – przez media określanej jako „arabski klan” – raz po raz znajduje się w centrum zainteresowania policji.

Czwartym z oskarżonych jest były wartownik muzeum Bodego, znajomy złodziei i ich domniemany pomocnik. W dniu rozpoczęcia procesu wszyscy milczeli.

Zostali zatrzymani po intensywnym śledztwie prowadzonym przez powołaną w celu wyjaśnienia kradzieży specjalną komisję policji.

Poszlaki, żadnych dowodów

Śledczy monitorowali dziesiątki rozmów telefonicznych, przeprowadzili 30 rewizji z udziałem psów. Mimo tak ogromnego nakładu pracy zgromadzony materiał dowodowy pozostał nader „mierny”, jak wyraził się jeden z obrońców oskarżonych. Akt oskarżenia opiera się ostatecznie na anonimowych wskazówkach i nagraniach wideo, które pokazują wprawdzie sprawców, ale nie pokazują ich twarzy. Policja argumentuje tymczasem, że naukowa analiza jednoznacznie zidentyfikowała na wideo sprawców. Są nimi trzej oskarżeni: Wayci R., Ahmed R. i Wassim R.

Obrońca czwartego – byłego wartownika, zarzucił policji, że śledztwo było prowadzone całkowicie jednostronnie, a „poszlaki zostały przedstawione jako fakty”. Jego zdaniem śledczy zignorowali dowody odciążające oskarżonych. Jego klient znalazł się w centrum uwagi policji tylko dlatego, że był przyjacielem szkolnym współoskarżonych.

Także dwaj inni z – w sumie ośmiu obrońców – podkreślali w długim wystąpieniu, że szeroko zakrojone śledztwo nie przyniosło „ani jednego bezpośredniego dowodu”, który by potwierdził udział oskarżonych w kradzieży.

Muzeum Bodego należy do słynnego kompleksu Wyspy MuzeówZdjęcie: picture alliance/dpa/P. Zinken

Zuchwały rabunek

Akt oskarżenia zarzuca trzem domniemanym sprawcom – dwóm braciom R. (20 i 24 lata) i ich kuzynowi (20 lat), że dostali się do gmachu Muzeum Bodego drabiną przystawioną do okna szatni. Jak szczegółowo opisuje przebieg rabunku rozgłośnia RBB, mężczyźni siekierą rozbili witrynę ze szkła pancernego, w której znajdowała się cenna i niezwykle ciężka, bo 100-kilogramowa moneta i na rolkach przetransportowali ją do okna. Gmach Muzeum Bodego znajduje się bezpośrednio przy wiadukcie kolejki naziemnej. Najpierw więc sprawcy rzucili łup na wiadukt, potem na ziemię i w końcu taczką wywieźli do pobliskiego parku Monbijou. Śledczy znaleźli pod wiaduktem ślady uderzenia monety, która była mniej więcej wielkości opony samochodowej. Akcesoria – linę, drabinę, siekierę i taczkę porzucili w pobliżu muzeum. Sami uciekli samochodem.

Sprawcy jeszcze raz pokazali później swoją bezczelność, kiedy próbowali usunąć ślady złota z samochodu skonfiskowanego w międzyczasie przez policję (zresztą przy okazji nielegalnych wyścigów). Wdarli się na teren policji, gdzie stał samochód i spryskali jego wnętrze gaśnicą. Mimo to prokuratura znalazła ślady „złotego pyłu”, co zdaniem śledczych potwierdza, że było to auto użyte do rabunku monety i ucieczki. Sama moneta nie została nigdy odnaleziona.

(dpa,rbb/stas)