1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wallraff-Buch

15 października 2009

Już od lat 60. reportaże społeczne kolońskiego dziennikarza Guentera Wallraffa wzbudzały w Niemczech sensację. Podobnego echa można spodziewać się po jego nowej książce "Z pięknego nowego świata".

Günter Wallraff w gronie bezdomnych
Günter Wallraff (ś)w gronie bezdomnychZdjęcie: Privatarchiv Günter Wallraff

Już od lat 60. reportaże społeczne kolońskiego dziennikarza Guentera Wallraffa wzbudzały w Niemczech sensację. Podobnego echa można spodziewać się po jego nowej książce "Z pięknego nowego świata".

Raz przebierał się on za Turka Aliego, aby poznać Niemcy od dołu, raz "wkręcił" się do redakcji tabloidu "Bild", aby demaskować żądnych sensacji dziennikarzy. Przed trzema laty Wallraff zdecydował się znów przyodziać obcą skórę, aby sprawdzić, jak się pracuje na akord w "call center". Nocował także na ulicy wśród bezdomnych. Sam chciał się przekonać ja to jest pracować pod presją w "gorącej linii" czy być zdanym tylko na siebie, na ulicy przy 15 stopniach mrozu. "Z nowego pięknego świata" to książka będąca zbiorem zaangażowanych reportaży z "wnętrza Niemiec" - jak mówi podtytuł. "Rzeczywistość czasami prześciga wyobraźnię..."- mówił autor prezentując książkę na frankfurckich targach - a czasami wygrywa z najlepszym kabaretem " - zaznacza. Przekonał się, że to nie są anomalia, ale całe społeczności egzystujące równolegle z tym, co nazywamy normalnością.

"Piękny nowy świat"

Różne zakątki świata Wallraff poznał sam: zakwaterował się w azylu dla bezdomnych, koczował na trzaskającym mrozie na bruku. Imał się dorywczych prac za głodowe stawki w fabryce produkującej bułki dla Lidl'a. Inne reportaże także są relacjami z pierwszej ręki: z zaplecza luksusowej restauracji, lokalu "Starbucks" czy Deutsche Bahn i opowiadają o okrutnych pracodawcach i bezbronnych pracownikach, którym nie wolno się organizować w rady pracownicze.

Wallraff przyznaje, że zawsze wierzył w ewolucję, w to, że rozwój świata i ludzi prowadzi ku większemu humanitaryzmowi i sprawiedliwości. A tymczasem odnosi wrażenie, że świat zaczyna się cofać, że przestają obowiązywać socjalne standardy, a prawa człowieka są ograniczane. Niemieckie społeczeństwo coraz wyraźniej dzieli się na coraz biedniejszych i coraz potężniejszych i bogatszych. Ten rozłam może stać się dla kraju próbą wytrzymałości - ostrzega.

Codzienny rasizm

Przygotowując się do zbierania dokumentacji Guenter Wallraff przy pomocy charakteryzatorki przeistoczył się w czarnoskórego człowieka. W towarzystwie niby-żony i dwóch niby-córek starał się zakwaterowaćw okolicach Minden na działce rekreacyjnej. "Odmienny krąg kulturowy", "nie będzie im się chciało dbać o teren", "nie będą kosić trawnika" - tymi argumentami odprawiono rodzinę "ciemnoskórego" z kwitkiem.

Poczas przejażdżki łódką w Woerlitz we wschodnich Niemczech "ciemnoskóry" Wallraff zaklasyfikowany został przez innych turystów jako obsługa. W sklepie jubilerskim w Chociebużu sprzedawczyni na jego widok kurczowo ściskała złoty zegarek w obawie, że dziwny klient go może ukraść. W Kolonii nie udało mu się wynająć mieszkania, bo miał nieodpowiedni kolor skóry.

Guenter Wallraff sądził, że ksenofobia jest wschodnioniemiecką specjalnością, ale się mylił. Jako czarny nigdzie nie został potraktowany z szacunkiem przez otoczenie. Dominowały reakcje agresywne i obojętność czasem także spotykał się z wymuszoną, pozorną uprzejnością.

Reporter-demaskator

Celem Wallraffa było, jak zawsze, poruszenie czytelnika i sprowokowanie zmian. Jest nadzieja, że tak się stanie. Już pierwsze publikacje pojedynczych reportaży w tygodniku "Die Zeit" spowodowały, że we Frankfurcie nad Menem podjęto likwidację kontenerowego osiedla dla bezdomnych i budowę przytułku z prawdziwego zdarzenia. Autor ma jednak świadomości, że po ukazaniu książki spadnie na niego lawina pozwów sądowych i fala wrogości. To nic nowego w jego pracy, dlatego jest spokojny. Na wszystko, co opisał, ma świadków, a kiedy dostanie zakaz publikacji jakiegoś materiału, w zanadrzu ma następne, jeszcze drastyczniejsze.

Silke Bartlick / Małgorzata Matzke

red.odp.: Agata Kwiecińska