1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Biskupi a Izrael; Anna Walentynowicz i "Strajk"

Iwona D. Metzner8 marca 2007

Wypowiedzi niemieckich biskupów w Izraelu, komentuje SUEDDEUTSCHE ZEITUNG: „Czy Nazaret i Ramallah, otoczone murem miasta Palestyńczyków, wolno nazywać gettem? Uczynił to w Nazarecie skonfrontowany z betonową ścianą, dzielącą Izraelczyków od Palestyńczyków biskup z Eichstaett, Gregor Maria Hanke w czasie podróży po Ziemi Swiętej. Odpowiedź brzmi NIE! Terenów autonomicznych nie wolno nazywać gettem, ponieważ „getto” stanowi centralne pojęcie żydowskiej historii cierpienia. Czy to znaczy, że Niemcowi nie wolno krytykować Izraela? Oczywiście, że wolno. Mur przecina tereny autonomii na niezdolne do życia części. Z jednej strony udało się dzięki niemu niemal do zera zredukować samobójcze zamachy w Izraelu, z drugiej zaś nie można przemilczeć, że mur ten zabija i nigdy nie przyniesie trwałego pokoju. Zatem biskup musi mieć prawo do przedstawienia swego punktu widzenia, nawet jeśli nie jest on po linii ze stanowiskiem Centralnej Rady Zydów.”

Berlińska TAGESZEITUNG nie ukrywa, że biskupi się zagalopowali./.../ Niezależnie od tego można by zadać sobie pytanie w jaki sposób grupa biskupów powinna zareagować w obliczu monstrualnego muru, który zaryglował Betlejem.

„Kto zna jedynie słoneczne strony państwa żydowskiego, bez trudu popada w zachwyt. Gdy pozwoli się komuś jednak spojrzeć w głąb, ocena może już wypaść nieco inaczej. „Za przytłaczającą sytuację mieszkańców na terenach palestyńskich, Izrael będąc jeszcze władzą okupacyjną ponosi jak by nie było niemały ciężar odpowiedzialności.

Pospieszne próby zrelatywizowania tego, co już zostało wypowiedziane świadczy o tym, że zwierzchnicy kościoła paplali spontanicznie i bez zastanowienia – podkreślają KIELER NACHRICHTEN: „Sprawy to jednak nie załatwia. W końcu biskupi to nie naiwne uczniaki, obezwładnione tym, co zastały, lecz najważniejsi przedstawiciele niemieckich katolików, których najmocniejszym argumentem winien być dobrze przemyślany dobór słów”.

WIESBADENER KURIER koncentruje się na uwagach Centralnej Rady Zydów: To nie pierwszy raz przedstawiciele niemieckich Zydów stosunkowo beztrosko szarżują zarzutem antysemityzmu. Nie przysłużyli się tym ani sobie ani też niemieckiemu społeczeństwu, ponieważ nadużywanie tego pojęcia redukuje i relatywizuje niestety aktywny jeszcze w Niemczech prawdziwy antysemityzm.

Film o stoczni i Solidarności

W części felietonowej berlińskiej DIE WELT zamieszczono dwa artykuły poświęcone nowemu filmowi Volkera Schloendorffa „Strajk”, z Kathariną Thalbach w roli głównej.Zdaniem autorki artykułu, Thalbach w przekonujący sposób wczuła się w rolę Anny Walentynowicz, którą w filmie z przyczyn prawnych nazwano Agnieszką Walczak. Berlińska gazeta przypomina, że w minionym roku Walentynowicz protestowała przeciw filmowi Schloendorffa. „Dziś dalej walczy. Tym razem o historię „Solidarności”.” Film, który Walentynowicz mogła obejrzeć w spokoju na prywatnej projekcji, nie zachwycił jej. Niemieckiemu reżyserowi zagroziła sądem. Mimo, że tymczasem nastąpiło uspokojenie sytuacji, Anna Walentynowicz obstaje przy swym obrazie Solidarności. Razi ją nonszalanckie podejście Schloendorffa do symbolicznych wydarzeń. Krytykuje na przykład ratowanie przez /Agnieszkę / znienawidzonego funkcjonariusza przed linczem, gdy to w rzeczywistości strajkujący zrobili w 1980 roku wszystko, by temu człowiekowi włos z głowy nie spadł. Dlaczego? Ponieważ był wrogiem a „Solidarność” ruchem pokojowym.

W Polsce ludzie zastanawiają się czy w filmie Schloendorffa rzetelnie odtworzono postać Anny Walentynowicz – czytamy w następnej publikacji DIE WELT zatytułowanej „Gdy Matka Courage obaliła komunizm”. Gazeta pisze, że film „Strajk” stał się u wschodnich sąsiadów przedmiotem ożywionej dyskusji, że Walentynowicz skarży się, iż została w tym filmie źle sportretowana; krytykuje się niewłaściwe przedstawienie stoczni, gdzie rzekomo nie pito wódki i tak dalej i tak dalej. DIE WELT odnosi wrażenie, że ten impuls z zagranicy jakby zainicjował w Polsce próbę nowego spojrzenia na ”Solidarność”, wielu ludziom kojarzącą się dziś jedynie z partią, która się już przeżyła.