Armith Himmelrath/ Zuzanna Liszewska23 czerwca 2014
W 1999 roku Niemcy wprowadziły u siebie nowy system funkcjonowania wyższych uczelni podpisując tzw. Deklarację Bolońską. Główna zmiana polegała na podzieleniu większości kierunków na studia licencjackie i magisterskie.
Reklama
W 1999 roku Niemcy wprowadziły u siebie nowy system funkcjonowania wyższych uczelni podpisując tzw. Deklarację Bolońską. Główna zmiana polegała na podzieleniu większości kierunków na studia licencjackie i magisterskie. Z biegiem czasu pojawiło się wiele głosów krytycznych, zarówno wśród samych studentów, jak i naukowców oraz polityków.
,,Boję się, co przyniesie przyszłość - martwi się Anna, 30-letnia absolwentka ekonomii, szukająca bezskutecznie pracy w swoim zawodzie - wielu pracodawców szuka ludzi z dyplomami. Tytuł licencjata, jaki uzyskałam, im nie wystarcza''. Nie jest odosobniona w swojej opinii. Prawie dwie trzecie niemieckich studentów uważa, że dyplom ukończenia studiów pierwszego stopnia nie daje im realnej szansy zrobienia kariery zawodowej.
19 czerwca 1999 ministowie edukacji z 29 krajów europejskich zebrali się w najstarszym włoskim mieście uniwersyteckim - Bolonii, by podpisać deklarację, tworzącą Europejski Obszar Szkolnictwa Wyższego. ,,Mieliśmy wizję'' - powiedziała DW ówczesna minister edukacji w Niemczech Edgelard Bulmahn - Europa powinna jednoczyć się nie tylko w sferze ekonomicznej, politycznej i na rynku pracy, ałe powinna tworzyć także wspólnotę społeczną, kulturalną i naukową''. Politycy uznali, że wspólny system szkolnictwa wyższego w Europie będzie krokiem na drodze urzeczywistnienia tej wizji i reforma bolońska weszła w życie.
Pomysł trudny do zrealizowania
Głównymi celami reformy było uproszczenie zasad studiowania, dopasowanie kształcenia do potrzeb rynku pracy oraz zapewnienie studentom i naukowcom większej mobilności na rynku edukacyjnym w Europie. Uniwesytety, a także studenci, mieli uczestniczyć w decydowaniu o tym, w jakim kierunku reforma ta będzie się rozwijać. Jednak dzisiaj, z perspektywy czasu, niemieccy studenci sceptycznie odnoszą się do przebiegu tego procesu. ,,Dzisiejsze studia nie sprzyjają swobodnemu myśleniu, przypominają szkołę '' - powiedziała ,,Zeit Online'' Anna.
,,Dla mnie ważne jest to, żeby studia dawały szansę każdemu, niezależnie od jego statusu spłecznego. Niestety nie jest to możliwe po przyjęciu podziału na stopnie licencjacki i magisterski. Jest o wiele za mało zajęć na kierunku magisterskim. To prawdziwa katastrofa, dodał Tobias, działający w organizacji studenckiej na berlińskim Uniwersytecie Humboldta.
Ostatnie badania Instytutu Allensbacha pokazują, że studenci narzekają na zapchany plan zajęć, presję czasu i wątpią, czy po studiach licencjackich uda im się znaleźć dobrą pracę. Dlatego dwie trzecie badanych chce studiować dalej na kierunku magisterskim.
Historia i filozofia do lamusa, ekonomia i prawo w cenie
Ze strony wykładowców i przedstawicieli władz wyższych uczelni przważają głosy, że system boloński został dobrze przemyślany i ma wiełe zalet. Tak uważa Franz Bosbach, prodziekan do spraw nauczania na Uniwersytecie w Duisburgu-Essen: ,,Musieliśmy wprowadzić u siebie całkowicie nowy system działania. Wierzę, że nasze uniwersytety są zdolne zastosować ten system'' - powiedział. Dodał, że z konieczne są drobne zmiany, ale cały proces adaptacji reformy bolońkiej w Niemczech zakończył się sukcesem.
Wolfgang Lieb, polityk zajmujący się edukacją, który był zwolennikiem reformy bolońskiej przed piętnastoma laty, ma o niej mniej bardziej krytyczną opinię: ,,Na uniwersytetach wzięła górę tendencja do skupienia się na stronie ekonomicznej i praktycznej systemu, a pomija się jego aspekt edukacyjny'' - twierdzi. Jego zdaniem uczelnie wyższe za mało koncentrują się na humanistycznych i społecznych aspektach reformy. Ponadto, według Lieba, w wyniku tego procesu w praktyce promuje się takie kierunki, jak ekonomia czy prawo, ponieważ ich absolwenci mają największe szanse na znalezienie dobrze płatnej pracy.
Nauka bez granic
Niewątpliwą zaletą systemu bolońskiego jest to, że umożliwiła ona dostęp chętnym do wielu uniwersytetów w niemal całej Europie. Niemieckie uczelnie cieszą się wielką popularnością wśród studentów zagranicznych i zajmują w tej chwili trzecie miejsce na świecie na liście krajów, w których studia dają absolwentom najlepsze widoki na przyszłość.
Clara przebyła dlugą drogę z Włoch do Niemiec, by studiować tu nauki polityczne. ,,Prawie wszyscy wypowiadają się negatywnie na temat systemu bolońskiego. A ja jestem szczęśliwa, że dzięki tej reformie mogłam tu przyjechać na studia bez żadnych problemów - powiedziała ,,Zeit Online''. Teraz mieszka w Bawarii i nawet stara się mówić z bawarskim akcentem.
Armith Himmelrath / Zuzanna Liszewska
Jak mieszkają studenci
Studenckie życie w optymalnych warunkach to ciekawa uczelnia, ekscytujące miasto i fajne mieszkanie. Jakie są możliwości znalezienia atrakcyjnego lokum?
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/LandProp SE
Mozolne poszukiwania
Studenckie akademiki zazwyczaj pękają w szwach, dlatego studenci zdania są na własną inwencję w poszukiwaniu mieszkania. Zawsze można rzucić okiem na tablicę ogłoszeń, tyle, że oferty tam nie są zbytnio przejrzyste. Najdrożej mieszka się w Monachium i Frankfurcie; pokój w mieszkaniu zamieszkiwanym wspólnie z innymi kosztuje nierzadko nawet 500 euro miesięcznie.
Zdjęcie: picture-alliance/dpa
Nie ma jak u mamy...
Prawie 27 proc. studentów mieszka jeszcze w rodzinnym domu; nie tylko, by uniknąć dodatkowych kosztów, lecz by możliwie długo korzystać z bezpłatnego serwisu: rzeczy uprane i poskładane, lodówka zawsze zaopatrzona. Ma to jednak swoją cenę: wciąż jest się traktowanym jak dziecko i trzeba podporządkować się woli rodziców. Chyba, że komuś niespieszno rozwinąć skrzydła.
Zdjęcie: Fotolia/Jeanette Dietl
W szeroki świat
Ale nie zawsze można zostać w domowym ciepełku. Czasami miejsce studiów jest zbyt oddalone od rodzinnego domu i wtedy konieczne staje się radykalne przecięcie pępowiny.
Zdjęcie: Marem - Fotolia.com
Prowizoryczna noclegownia
Nierzadko zdarza się, że komuś nie udaje się znaleźć dachu nad głową, a tu zaczyna się już semestr. Monachium, Kolonia, Frankfurt czy Hamburg to duże uniwersyteckie miasta, gdzie sytuacja na rynku mieszkaniowym jest szczególnie napięta. W awaryjnych sytuacjach władze uczelni przymykają oko, gdy studenci biwakują na początku gdzieś na kampusie.
Zdjęcie: picture-alliance/dpa
Łut szczęścia w akademiku
Tylko 12 proc. studentów w Niemczech znajduje miejsca w akademikach. W nowo powstajacych obiektach pokoje studenckie muszą mieć minimum 17 m2, w starych metraż jest nierzadko mniejszy. Z reguły pokoje dzieli się z innymi osobami. Przeciętny czynsz np. w Kolonii wynosi 230 euro. Tak tanich mieszkań na wolnym rynku raczej się nie znajdzie.
Zdjęcie: picture-alliance/dpa
Kontener: blacha i tapeta
Pierwsze kontenery mieszkalne dla studentów pojawiły się w latach 80-tych ubiegłego wieku, kiedy sytuacja na rynku mieszkaniowym była podobnie trudna jak obecnie. Kontenery pomyślane były jako rozwiązania przejściowe, ale jak wiadomo prowizorki są najtrwalsze. 15 - 17 m2, lekko ocieplone ściany, kolorowe elewacje - takie mieszkania to przywilej młodzieży.
Zdjęcie: Manfred Kovatsch
Getynga: istna idylla
Akademiki nie muszą zawsze mieścić się w ponurych, betonowych budynkach. W Getyndze na przykład w 1983 r. stosunkowo niewielkim nakładem kosztów stworzono mieszkania dla studentów w zabytkowym, szachulcowym domu.
Zdjęcie: picture alliance/dpa
Mieszkanie na kupie
Tijana z Serbii studiująca w Bonn znalazła miejsce w akademiku, który przypomina trochę wojskowe koszary. Jej pokój ma raptem 10 m2 i w obiekcie są wspólne sanitariaty i wspólna kuchnia. Specjalne biura studenckie na uczelniach są pomocne studentom przybywającym z zagranicy w stawianiu pierwszych kroków w mieście.
Zdjęcie: picture-alliance / Helga Lade Fotoagentur GmbH, Ger
Komórki do wynajęcia
Tak wygląda innowacja: "o2 Village" to osiedle studenckie w Monachium składające się z siedmiu obiektów mieszkalnych. Nowoczesna architektura, tyle, że trochę ciasno: 6,8 m2 na głowę, czyli mniej niż przepisowy pokój dziecięcy. Każde mieszkanko ma WC, prysznic, kuchenkę i koję do spania. Za to cena nie spędza studentom snu z oczu: 150 euro miesięcznie, bez dodatkowych opłat!
Zdjęcie: O2
Wspólnota juniorów i seniorów
Sarah mieszka pod jednym dachem ze starszą panią Klarą Fürst. Ich umowa jest prosta i korzystna dla obu stron: Studentka ma swój własny pokój, w zamian za co pomaga starszej pani w domu i ogrodzie. Model taki praktykowany jest już od 1992 r. i nierzadko takie wspólne mieszkanie przeistaczało się w prawdziwe przyjaźnie.
Zdjęcie: picture-alliance/dpa
Luksusowe dozorcostwo
Dla budynków nie ma nic gorszego, niż kiedy stoją puste. Wkroczenie tam wandali jest tylko kwestią czasu. Od 2010 r. studenci mogą starać się o swego rodzaju dozorcostwo w pustostanach. Mieszkając tam muszą zgłaszać powstające szkody i odstraszać intruzów. Takie mieszkanie ma kilka żelaznych reguł: nie wolno palić, trzymać domowych zwierząt i organizować przyjęć dla więcej niż 10 osób.
Zdjęcie: DW/L.Heller
A może do klasztoru?
Od 2012 r. w Ulm 27 studentów z 8 nacji mieszka w opustoszałym klasztorze franciszkanów. Parafia katolicka oddała pomieszczenia klasztorne do dyspozycji studentów z zagranicy. Kościł nie zdecydował jeszcze, czy na stałe będzie praktykował taką dobroczynność.
Zdjęcie: DW/V. Wüst
Nie tylko meble
Parę śrub, instrukcja montażu i dom gotowy? Ta grafika komputerowa przedstawia wizję domów firmy Inter Ikea, córki słynnych szwedzkich domów meblowych. Projekt taki planowany jest już w Londynie; niewykluczona jest także realizacja w Niemczech.