Dwie eksplozje silników w ciągu zaledwie jednego dnia. Ale nawet po wybuchu turbiny samoloty muszą pozostać sprawne.
Reklama
Długie łopaty wykonane z tytanu, jednego z najtwardszych metali, mają za zadanie wprowadzić do turbin jak najwięcej powietrza. W niektórych modelach silników są wewnątrz puste, aby zmniejszyć wagę. Zwłaszcza przy starcie pracują z ogromną mocą, aby poderwać w przestworza samoloty ważące nawet 250 ton.
I właśnie w tej krytycznej fazie lotu doszło w ostatnią sobotę do dwóch poważnych incydentów – do jednego w Europie i jednego w USA. Najpierw z lotniska w Maastricht w Holandii wystartował do Nowego Jorku 30-letni Boeing 747-400 w wersji cargo. Krótko po wzbiciu się w powietrze w jednym z czterech silników doszło do eksplozji, a połamane kawałki łopat spadły na ziemie, raniąc lekko starszą kobietę i dziecko. Można mówić o szczęściu w nieszczęściu, bo ostre jak nóż metalowe elementy powbijały się nawet w samochody.
Załoga samolotu ogłosiła alarm, rozpoczęła zrzut paliwa a po niespełna godzinie posadziła maszynę na położonym niedaleko lotnisku w belgijskim Luettich. Holenderski urząd badania wypadków lotniczych DSB rozpoczął dochodzenie mające wyjaśnić okoliczności incydentu.
Silnik, który uległ awarii, to stworzony w latach 80-tych model PW4056 amerykańskiej marki Pratt & Whitney, lidera w branży napędów lotniczych. Do teraz wyprodukowano ponad 2,5 tysiąca silników typoszeregu PW4000. Można je spotkać w najróżniejszych modelach samolotów: Airbusa A330 czy Boeingów 777, 767 i 747-400.
Reklama
W pierwszym rzędzie nie chodzi o Boeinga
Za budowę silników, a przede wszystkim dokładne testy aż do dopuszczenia ich do użytkowania, odpowiedzialni są producenci silników, a nie samolotów. Dlatego obwinianie Boeinga za obecne problemy jest zbyt daleko idącym uproszczeniem. Strat wizerunkowych dla firmy nie da się jednak uniknąć.
Zwłaszcza, gdy aż dwa bardzo rzadkie z natury incydenty, zdarzają się tego samego dnia w samolotach Boeinga, a dramatyczne zdjęcia i filmy roznoszą się po mediach społecznościowych. W sobotnie popołudnie z lotniska w Denver wystartował w rejs na Hawaje samolot linii United Airlines z 239 osobami na pokładzie. Krótko po wzbiciu się w powietrze doszło do awarii i wybuchu prawego silnika typu PW4077 firmy Pratt & Whitney. Długa na trzy metry pokrywa silnika spadła do przydomowego ogródka, mniejsze metalowe elementy na pobliskie boisko. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, a załodze udało się bezpieczne awaryjne lądowanie.
Wyrzucone podczas wybuchu fragmenty silnika mogą jednak uszkodzić samolot i najgorszym przypadku ograniczyć jego manewrowość. Tak jak w przypadku lotu QF32 linii Quantas w 2010 roku, kiedy wybuch silnika w Airbusie A380 tak poważnie naruszył samolot, że lądowanie awaryjne ledwo się udało.
Szczęście w nieszczęściu
W przypadku sobotniego lotu UA328 wygląda na to, że zbudowana z kevlaru osłona silnika wytrzymała i zapobiegła niebezpiecznemu wyrzutowi większych elementów w kadłub.
Podczas oględzin na ziemi okazało się jednak, że pasażerowie i załoga mieli dużo szczęścia. Jeden kawałek spowodował bowiem wyrwę poniżej nasady skrzydła, zaledwie parę centymetrów obok zbiornika paliwa.
Amerykański urząd bezpieczeństwa lotów NTSB zaprezentował tymczasem pierwsze ustalenia. Prawdopodobnie z powodu zmęczenia materiału wyłamała się z jedna z pustych w środku tytanowych łopat. Jej część znaleziono w kevlarowej osłonie. Silniki typu PW4077 występują we wczesnych seriach modelu 777 z połowy lat 90-tych. Nie dalej jak w grudniu podobny incydent odnotowano w modelu 777-200 latającym w barwach Japan Airlines, a trzy lata temu w niemal identycznej maszynie jak uszkodzony właśnie 777 United Airlines.
Amerykańska agencja ruchu lotniczego FAA wydała teraz decyzję o zaostrzeniu kontroli tego modelu silnika, co oznacza de facto uziemienie wyposażonych w nie samolotów. Obok linii United, samoloty te latają w barwach Japan Airlines i ANA oraz Korean Air. W użytkowaniu jest w sumie 69 maszyn tego typu, 59 innych uziemiono już wcześniej z powodu pandemii. Żaden z nich nie może teraz wzbić się w powietrze. Jest bardzo prawdopodobne, że z powodu załamania ruchu lotniczego spowodowanego pandemią już na zawsze pozostaną na ziemi.
Koniec podniebnych gigantów
Nie tylko dla airbusa A380 wybija ostatnia godzina, ale też dla Boeinga 747. Po KLM, Virgin Atlantic i British Airways, także australijskie linie lotnicze Qantas wysyłają swojego giganta na pustynię.
Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/M. Probst
Pożegnanie z Sydney
Szef australijskich linii lotniczych Qantas Alan Joyce wysłał na emeryturę ostatniego Boeinga 747 ze swojej floty. Ostatnia podróż wiedzie go na pustynię Mojave w Kaliforni. Qantas były kiedyś jedynymi na świecie liniami lotniczymi z flotą jumbo jetów. Dziś na całym świecie lata ich jeszcze 30, większość z nich to frachtowce.
Zdjęcie: picture-alliance/dpa
Pożegnanie z jumbo także w Londynie
Pod koniec ubiegłego tygodnia British Airways poinformowały, że wycofują z eksploatacji swoje wszystkie samoloty Boeing 747 i to ze skutkiem natychmiastowym. „Ze względu na regresję w ruchu lotniczym spowodowaną pandemią COVID-19, jest mało prawdopodobne, by nasza ‘królowa niebios’ ponownie obsługiwała dla British Airways komercyjne połączenia” – powiedział rzecznik brytyjskiego przewoźnika.
Zdjęcie: picture-alliance/empics/B. Birchal
Ogromne zainteresowanie pierwszym lotem
Pierwszy komercyjny lot Boeinga 747 pod flagą PanAm prowadził 21 stycznia 1970 r. z Nowego Jorku do Londynu. Na ten dziewiczy lot zgłosiło się blisko 9 tys. osób. Polecieć mogło ostatecznie tylko niespełna 360 i to z przeszkodami. Po przegrzaniu się turbiny wszyscy musieli się przesiąść do innej maszyny. Start jumbo jeta przesunął się w końcu o prawie siedem godzin.
Zdjęcie: Getty Images/AFP
Królowa niebios i luksus
Podczas gdy jeszcze pod koniec lat 60-tych XX wieku na latanie mogli sobie pozwolić tylko zamożni, bilety na jumbo jety były już na kieszeń normalnie zarabiających. Mimo to trudno było zapełnić je pasażerami. Jako że ceny biletów ustalało wówczas jeszcze państwo, linie lotnicze kusiły pasażerów luksusem. Do dzisiaj Boeingi 747 przewiozły blisko sześć miliardów pasażerów.
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Boeing
Kryzys naftowy przyhamował też Boeinga 747
Kilka lat po starcie pierwszego jumbo jeta, entuzjazm przyhamował kryzys naftowy 1973 roku. Wielu przewoźników musiało zostawić swoje Boeingi 747 na ziemi, bo wzniesienie ich w powietrze było po prostu za drogie. Anulowane zostały także zamówienia na nowe samoloty. Dopiero od połowy lat 70-tych jumbo jet zaczął się windować na pozycję dominującego samolotu na trasach długodystansowych.
Zdjęcie: picture-alliance/dpa
Gigant zrewolucjonizował ruch lotniczy
W ostatnich pięciu dziesięcioleciach Boeing 747 przyczynił się do rewolucji w globalnym ruchu lotniczym. Lotniska zamieniły się w wielkie węzły komunikacyjne. Dzięki pojemności jumbo jetów można było nagle transportować bardzo wielu pasażerów na trasach długodystansowych. Trasy regionalne pokonywali już w mniejszych maszynach.
Z erą jumbo jetów wiążą się też tragiczne wydarzenia, jak choćby zamach bombowy z Lockerbie w 1988 r. (na zdjęciu) czy katastrofa w 1977 r. z ponad 500 śmiertelnymi ofiarami, kiedy na lotnisku na Teneryfie zderzyły się dwa samoloty. Wiele Boeingów 747 zgubiło w locie silniki. Wersja transportowa samolotu rozbiła się z tego powodu o budynek mieszkalny w Amsterdamie.
Zdjęcie: picture-alliance/ dpa
Minimalne zainteresowanie 747
Branża stawia dziś na mniejsze, dwusilnikowe samoloty, które zużywają mniej paliwa. Koncern Boeing już przed rokiem zamówił ponoć u dostawców ostatnie części do giganta. Biorąc pod uwagę, że przez miesiąc powstaje połowa samolotu, „królowa niebios” ma jeszcze tylko jakieś dwa lata, przyznał rzecznik amerykańskiego koncernu.
Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/M. Probst
Amerykański prezydent nadal lata 747
Według agencji Bloomberg wszystkie z 12 zamówionych jeszcze u Boeinga samolotów, to maszyny transportowe. Pasażerskich Boeingów 747 od lat nikt już nie zamawia. Jak podała agencja Reutersa, ostatnie zlecenie pochodziło z roku 2917, a dwa jumbo jety zamówił rząd USA, jako prezydenckie maszyny Air Force One.
Zdjęcie: picture-alliance/empics
Także Airbus przestał produkować olbrzymy
Przez ponad 50 lat powstało jakieś 1550 modeli Boeinga 747. Europejski konkurent Boeinga Airbus już na początku 2019 r. zrezygnował ze swojego prestiżowego projektu, jakim był samolot pasażerski Airbus A380. Produkcja europejskiego olbrzyma potrwa jeszcze tylko do 2021 r., poinformował w lutym br. koncern. Sprzedano go w sumie tylko niespełna 250 sztuk.