Brak fachowców, koniec wzrostu
14 października 2010Zdaniem szefa Federalnej Agencji Pracy, Franka-Jürgena Weisego, brak specjalistów w Niemczech może okazać się poważną przeszkodą dla rozwoju PKB. ”Może się okazać, że niedostatek ten być może wyznaczy gospodarce tak samo granice, jak kryzys finansowy” – stwierdził Weise w środę (13.10.) w Monachium na kongresie, mającym za temat przyszłość pracy. Już dziś (przy rzeszy bezrobotnych!) w niektórych regionach na 1 ofertę pracy odpowiada tylko jeden bezrobotny, to tego zazwyczaj nie o pożądanym profilu. W tej sytuacji Weise opowiada się za „docelową imigracją”, innymi słowy za werbunkiem specjalistów z zagranicy.
Do Niemiec? Nie, dziękuję!
Lecz łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Randolf Rodenstock, znany niemiecki przedsiębiorca, uważa, że jeśli Niemcy chcą ściągnąć specjalistów z zagranicy, to najpierw muszą poprawić swój wizerunek w oczach zagranicznych fachowców z najwyższej półki. „Oni myślą: wcale nas tu nie potrzebują” – mówi Rodenstock. A Niemcy są tymczasem skazane na otwartość wobec świata, mówi bawarski minister gospodarki w rządzie krajowym, Martin Zeil, z FDP: „międzynarodowa gospodarka, jak Niemcy, zdana jest na międzynarodowe zespoły pracowników”. I dodaje: to błąd, by w dyskusji na temat imigrantów grać bezrobotnymi przeciwko przybyszom.
Ułatwienia? Ale jakie?
Martin Zeil domaga się rozluźnienia rygorów, by w ten sposób do Niemiec przyjechało więcej fachowców. Jego zdaniem należałoby obniżyć granicę wysokości zarobków, gwarantujących zezwolenie na pobyt stały, z 64 tysięcy euro rocznie, do 40 tysięcy. Szef działu kadr w koncernie MAN, Jörg Schwitalla, podkreślił, że już tylko rzut oka na statystykę absolwentów kierunków inżynierskich w Niemczech wykazuje, że nie da się pokryć zapotrzebowania własnymi siłami. „Dyskusja o imigracji jest zbędna” – mówi szef HR w koncernie MAN.
ag/ A. Paprzyca
red. odp.: Małgorzata Matzke