Broń z czasów wojny u wybrzeży Niemiec. Rosnące zagrożenie
14 czerwca 2025
Szacuje się, że w samych tylko wodach przybrzeżnych Niemiec znajduje się 1,6 miliona ton amunicji konwencjonalnej. Zdecydowana większość jest w Morzu Północnym, a reszta – w Bałtyku. Na dnie mórz może też znajdować się kilka tysięcy ton broni chemicznej.
Przez ponad 80 lat w dużej mierze o tym zapomniano. Podczas gdy wielkie zainteresowanie mediów budzą odkrycia niewybuchów na lądzie – prowadzące do ewakuacji całych dzielnic mieszkalnych jak na początku czerwca w Kolonii – w morzu czyha znacznie większe zagrożenie.
W obliczu rosnących obaw, że dojdzie do skażenia, władze podjęły działania. Planowane jest rozmieszczenie dużej mobilnej platformy, która będzie autonomicznie zbierać starą broń z dna morskiego i się jej pozbywać. Pionierski projekt został zaprezentowany społeczności międzynarodowej podczas konferencji ONZ na temat oceanów, która odbyła się w czerwcu we francuskiej Nicei.
– Do tej pory operacje odzyskiwania były przeprowadzane tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia, jeśli na przykład niezdetonowana bomba groziła wybuchem – powiedział Sebastian Unger, dyrektor ds. ochrony środowiska morskiego w niemieckim Ministerstwie Środowiska.
– Teraz chodzi o to, aby w końcu zająć się tym problemem ze względu na ochronę środowiska i mórz, ale także w celu znacznego zmniejszenia ryzyka dla zdrowia ludzkiego – dodał ekspert ministerstwa w rozmowie z DW.
TNT uwalniany z zatopionej amunicji
Niemieckie miny i materiały wybuchowe, zrzucone przez alianckie bombowce w drodze powrotnej do Wielkiej Brytanii, są wśród broni bojowej z czasów II wojny światowej rozproszonej na dnie morskim. Jednak większość materiałów wybuchowych, które znajdują się w niemieckich wodach Morza Północnego i Bałtyku, trafiła tam po klęsce nazistowskich Niemiec w 1945 roku.
Brytyjscy żołnierze wyrzucili do morza uzbrojenie, które znaleźli w fabrykach broni i magazynach, co uchodziło za szybkie rozwiązanie w procesie denazyfikacji i demilitaryzacji Niemiec.
W ostatnich latach stało się oczywiste, że ulegają one rozkładowi. Jedną z widocznych oznak są grudki białego fosforu lub mieszanki wybuchowej zawierającej trotyl, które od czasu do czasu wyrzucane są na brzeg. Substancje te wyglądają przerażająco podobnie do bursztynu lub minerałów, a spacerowicze i plażowicze zostali ranni.
Rakotwórcze toksyny wpływają na życie morskie
Testy toksykologiczne przeprowadzone na małżach w ciągu ostatniej dekady ujawniły ślady rakotwórczych chemikaliów zawartych w amunicji. Badanie próbek zebranych od lat 80. XX wieku wykazało również stały wzrost od 2002 roku.
– Stężenia są bardzo, bardzo niskie. Jako ludzie nie musimy się obawiać spożywania tych małży. Ale w dłuższej perspektywie, za jakieś 30, 40 lat, być może będziemy musieli zastanowić się dwa razy – powiedział Edmund Maser, toksykolog ze Szpitala Uniwersyteckiego w Szlezwiku-Holsztynie (UKSH), który był zaangażowany w badania.
Według niego ekosystem morski jednak już jest zagrożony. Ślady trotylu znaleziono również w rybach i wodzie morskiej. A ponieważ metalowe obudowy otaczające amunicję nadal rdzewieją, uwalnia się go coraz więcej.
Zagrożenie piętrzy się jak bierki
W 2016 roku GEOMAR, Centrum Badań Oceanicznych im. Helmholtza w Kilonii, zostało poproszone przez rząd kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn o pomoc w ustaleniu, jaka broń znajduje się na dnie i jaki jest jej możliwy wpływ na środowisko.
Badacze korzystali z różnych technologii akustycznych i wizualnych, nad którymi pracowali podczas trwającej wówczas fazy pilotażowej. Wyniki były zadziwiające.
– Jest tam amunicja i zawierające ją skrzynie. Na jednym z obszarów, o wymiarach 20 na 40 metrów, skrzynie z amunicją są ułożone na dnie morskim, jakby właśnie zostały wyładowane z ciężarówki. W innym miejscu znajdowało się wiele bomb o wadze od 50 do 250 kg, ułożonych jak bierki – powiedział DW Jens Greinert, geolog morski z GEOMAR. Odkryto również amunicję małego kalibru, pistolety i wyrzutnie rakiet.
Wyzwania związane ze zmieniającym się środowiskiem morskim i samą mieszanką amunicji na dnie morskim sprawiają, że proces odzyskiwania jest skomplikowany i niebezpieczny. Znajdujący się w nich materiał nadal może eksplodować; a podczas procesu odzyskiwania i utylizacji zawsze istnieje ryzyko uwolnienia toksycznych chemikaliów, takich jak trotyl. GEOMAR i UKSH również będą częścią zespołu monitorującego proces oczyszczania.
Tykająca bomba
Niemiecka organizacja ekologiczna NABU zaczęła zwracać uwagę na ten problem w 2007 roku i wzywa do jak najszybszego rozpoczęcia operacji oczyszczania.
– Nie mamy zbyt wiele czasu. Rozkład jest częściowo na bardziej zaawansowanym etapie, niż się spodziewaliśmy. Oczywiście problem istnieje również na lądzie. Ale toksyny pozostają tam w jednym miejscu, podczas gdy w morzu nadal się rozprzestrzeniają i dostają do łańcucha pokarmowego – powiedział DW Kim Detloff, szef NABU ds. ochrony środowiska morskiego.
Według eksperta nadal istnieje problem z bieżącym finansowaniem długoterminowej eksploatacji planowanej platformy. – Musi ona działać przez 365 dni 24/7 – powiedział ekspert. Jak dodał, ogromna skala problemu oznacza, że potrzeba znacznie więcej niż jednej pływającej platformy.
Pilotażowa i kolejna faza projektu odzyskiwania amunicji zostały sfinansowane z programu rządu federalnego o wartości 100 mln euro.
Według Sebastiana Ungera nowa platforma odzyskująca i niszcząca broń z dna morskiego powinna być gotowa do użycia pod koniec 2026 lub na początku 2027 roku. Ma on nadzieję, że takie podejście zostanie przyjęte także w innych częściach świata.
Sebastian Unger podkreśla, że na wodach niemieckich działania te prawdopodobnie będą priorytetowo traktować obszary szczególnie wrażliwe ekologicznie, tarliska ryb lub obszary w pobliżu wybrzeża, które są szczególnie interesujące dla branży turystycznej.