1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bruksela nakłania Polskę do ustępstw ws. uchodźców

19 maja 2017

Bruksela ostro naciska na Polskę i Węgry, by zaczęły szybko przyjmować uchodźców. Ale mogłaby złagodzić stanowisko w zamian za ich ustępstwa w kwestii nowego rozdzielnika skrojonego pod przyszłe kryzysy migracyjne.

Polen Flüchtlinge aus der Ukraine in Malbork
Zdjęcie: picture alliance/NurPhoto/M. Fludra

Ministrowie spraw wewnętrznych państw UE rozmawiali o uchodźcach oraz reformie prawa azylowego w czwartek (18.05.17) wieczorem w Brukseli. Komisarz UE ds. migracji Dimitris Awramopulos powtórzył swe niedawne ostrzeżenia, że Komisja Europejska może wszcząć postępowania dyscyplinujące wobec krajów zupełnie lekceważących rozdzielnik uchodźców z września 2015 r., jeśli nie poprawią się w ciągu miesiąca. To groziłoby olbrzymimi grzywnami nakładanymi przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu.

KE wytyka przede wszystkim Polskę i Węgry, które nie przyjęły i – jak deklarują – nie zamierzają przyjąć ani jednej osoby. Rozdzielnik z 2015 r. był przewidziany dla maksimum 160 tys. ludzi do września 2017 r., z czego Polska miałaby przyjąć około 6 tys. osób. Rząd Beaty Szydło deklarował przed ponad rokiem, że ma sto miejsc dla imigrantów z rozdzielnika i jest gotów przyjmować po 25 na kwartał. Ale teraz Warszawa tłumaczy, że wszyscy proponowani jej migranci nie spełniali warunków bezpieczeństwa. – Czas, by kraje UE przestały używać pretekstów i zaczęły się wywiązywać ze swych obowiązków – tak Awramopulos odpowiedział w czwartek na te tłumaczenia.

Dimitris Awramopulos: czas, by kraje UE przestały używać pretekstówZdjęcie: Getty Images/AFP/J. Skarzynski

Migranci kierowani do rozdziału między kraje Unii („relokacji”) są – zgodnie z przepisami UE i ONZ – sprawdzani we Włoszech i Grecji (dokąd dotarli przez morze) także pod kątem „wyraźnej potrzeby ochrony międzynarodowej”. Choć mają ubiegać się o oficjalny azyl dopiero w krajach Unii, dokąd są relokowani, to już we Włoszech i Grecji wiadomo prawie na pewno, że są uchodźcami, a nie imigrantami ekonomicznymi.

Rychłe kary dla Polski i Węgier nie są przesądzone

Minister Mariusz Błaszczak powiedział w czwartek dziennikarzom, że wywieranie na Polskę presji, by przyjmowała uchodźców, to „prosta droga do katastrofy społecznej” i tworzenie ryzyka, że Warszawa „w ciągu kilkudziesięciu lat mogłaby wyglądać, jak Bruksela”. – W Brukseli na ulicach są żołnierze, samochody wojskowe, wozy bojowe. Nie chcę, by w Polsce były podobne obrazy – powiedział Błaszczak. Winą za naciski w sprawie uchodźców obciążał Donalda Tuska. Wnioski o kary za łamanie przepisów UE (także w kwestii uchodźców) składa „strażniczka traktatów UE” Komisja Europejska, a nie Rada Europejska, której szefuje Tusk.

Mariusz Błaszczak: wywieranie presji na Polskę ws. uchodźców to droga do katastrofy społecznejZdjęcie: Getty Images/AFP/C. J. Ratcliffe

Pomimo tak burzliwego konfliktu KE nadal mocno waha się w sprawie szybkiego karania Polski i Węgier. – Nie ma decyzji, że wszczynamy procedurę dyscyplinującą w czerwcu, jeśli oba kraje nie zaczną przyjmować uchodźców w ciągu miesiąca. A jest tylko decyzja, że w takim wypadku podejmiemy w KE poważną dyskusję, co dalej – tłumaczą nasi rozmówcy w KE.

Kraje UE przyjęły dotąd prawie 19 tys. osób z rozdzielnika, a do września do relokacji z Grecji i Włoch będzie gotowe kolejne około 18 tys. Relokacyjne potrzeby są zatem o wiele niższe od zakładanych pierwotnie 160 tys. – Ze swych kwot uchodźczych wywiązują się w pełni tylko Finowie i Maltańczycy. Gdyby Polska w miarę szybko przyjęła choćby 40-50 osób, przestałaby być na cenzurowanym – przekonuje jeden z urzędników UE. Europarlament przyjął w czwartek rezolucję wzywającą do przyspieszenia relokacji – europosłowie z PiS byli przeciw, z PO w większości wstrzymali się od głosu.

Unia podpowiada kompromis

Malta, która w tym półroczu sprawuje prezydencję w Radzie UE, pracuje nad nowym i stałym rozdzielnikiem skrojonym pod przyszłe kryzysy uchodźcze, który KE zaproponowała przed rokiem. – Nie możemy pozostać nieprzygotowani na ewentualne kolejne przesilenia – powiedział w czwartek Awramopulos. Na kompromisie w sprawie tej reformy bardzo zależy Berlinowi, ale maltański minister Carmelo Abela uchylił się w czwartek od odpowiedzi, czy zdąży do końca czerwca. Szanse są bowiem małe i do przejęcia rokowań już szykuje się Estonia (prezydencja od lipca).

Projekt stałego rozdzielnika był do niedawna krytykowany przez dwa skrajne obozy – z jednej strony przez Włochów i Greków za „zbyt małe ambicje” (chcieliby automatycznego relokowania nowych imigrantów), a z drugiej strony przez Grupę Wyszehradzką, przeciwną jakiemukolwiek rozdzielaniu uchodźców na poziomie unijnym. Jednak sprzeciw Rzymu i Aten, jak się nieoficjalnie dowiadujemy, wygasa. A z kolei Praga i Bratysława półgębkiem zaczynają godzić się, by w ostateczności rozdzielać uchodźców w razie ogromnych kryzysów i po przejściu długich procedur decyzyjnych w Brukseli. Kategorycznymi przeciwnikami reformy są tylko Polska i Węgry.

Gdyby Unii udało się wykuć kompromis, to przepisy o nowym rozdzielniku weszłyby w życie dopiero za dwa-trzy lata (po przegłosowaniu przez Radę UE oraz europarlament). Część unijnych polityków ma nadzieję, że uchodźcy będą już wówczas poza listą najgorętszych tematów. Dlatego w Brukseli zaczęto wysuwać sugestie, by Polska i Węgry zgodziły się na nowy, lecz zarazem odległy czasowo rozdzielnik, a w zamian UE nie naciskałaby aż tak twardo na szybkie wypełnienie kwot z 2015 r. Tego typu nieoficjalne targi nie są w Unii wielką rzadkością. Ale zwykle dotyczą spraw gospodarczych, a nie tak drażliwych, jak absolutny sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców.

Tomasz Bielecki, Bruksela

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej