1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bundeswehra wypłaca rodzinom ofiar pół miliona dolarów

5 sierpnia 2010

Tymczasowy finał tragicznego ataku rakietowego we wrześniu 2009 pod Kunduzem: Bundeswehra wypłaca rodzinom 102 ofiar po 5000 dolarów. W ten sposób chce uniknąć procesów.

Ranni po tragicznym ataku rakietowym, 4.09.09Zdjęcie: AP

Prawie w rok po tragicznym ataku rakietowym Bundeswehry na cysterny z paliwem porwane przez talibów, który spowodował ponad sto ofiar śmiertelnych, Bundeswehra znalazła rozwiązanie, jak zadośćuczynić strat poniesionych przez rodziny ofiar. W indywidualnych rozmowach rodziny 102 zidentyfikowanych ofiar przystały na proponowane rozwiązanie: jednorazowe odszkodowania w wysokości 5000 dolarów. Pieniądze te zostaną przekazane na konta w kabulskim banku, aby talibowie nie mieli dostępu do tych środków.

Bezpośrednie rozmowy

Jak nakazuje religia, ofiary zostały pochowane w ciągu 24 godzinZdjęcie: AP

Rozwiązanie to poprzedziły długie pertraktacje przy udziale adwokatów podających się za przedstawicieli poszkodowanych rodzin. Bundeswehra zdecydowała się na własne rozwiązanie, które wyraźnie nie stwierdza winy niemieckich żołnierzy, ani nie dopuszcza dalszych roszczeń poszkodowanych rodzin. Podkreśla się, że owe 5000 dolarów to "świadczenie ex-gratia", czyli z dobrej woli, bez uznawania odpowiedzialności prawnej lub obowiązku.


Wysoka cena za błędy

W okresie po tragicznym nalocie wszystkie strony popełniały błędy. Najpierw Bundeswehra w ogóle nie zajmowała się tym problemem i w całkowitej sprzeczności z ustaleniami NATO, nie badając dokładnie następstw nalotu, który wykonany został na rozkaz niemieckiego pułkownika Georga Kleina.

Zamiast zastosować się do przepisów, Bundeswehra postępowała tak, jakby wśród ofiar nalotu nie było nikogo z ludności cywilnej. Kiedy niemiecka armia skonfrontowana została z roszczeniami niemiecko-afgańskiego adwokata, okazało się, że Bundeswehra nie ma w ogóle jasnego obrazu sytuacji.

Obecne rozwiązanie odzwierciedla wolę ministra obrony Karla-Theodora zu Guttenberga, który dążył do rozwiązania tego problemu już wczesnym latem. Wtedy też Spiegel donosił o planach szefa MON-u wypłacenia rodzinom ofiar po 4000 euro. Zanim na rozwiązanie to przystali Afgańczycy potrzeba było wielu negocjacji z rodzinami ofiar i głowami afgańskich klanów w regionie Kundus. Wyszło przy tym na jaw, jak słabe są kontakty Bundeswehry z afgańskim otoczeniem.

Pomoc dziennikarza

Cysterny z paliwem płonęły zabijając ludziZdjęcie: AP

Aby prowadzić negocjacje Bundeswehra zdana była na pomoc dziennikarzy, jak np. reportera Sterna Christopha Reutera, który na własną rękę mozolnie ustalał liczbę ofiar cywilnych. Udokumentował to w formie wystawy fotografii opowiadających historię każdej z ofiar. Wystawę obejrzał minister zu Guttenberg.

Liczby zebrane przez reportera Sterna były teraz podstawą do wypłaty świadczeń. Do 91 zabitych osób MON zdecydował się dodać jeszcze 11 osób ciężko rannych.

Adwokat ma inne liczby

Strona afgańska reprezentowana przez adwokata Karima Popala z Bremy posługuje się innymi liczbami. Mecenas Popal twierdzi, że ofiar cywilnych było 179, lecz strona niemiecka powątpiewa w prawdziwość tych danych, przede wszystkim po tym, jak adwokat przedstawił rachunek ze swoim honorarium: 200 tys. euro. Nie wiadomo jeszcze, jak ustosunkuje się on do obecnego rozwiązania, które powstało bez jego udziału. Zarówno on jak i inni angażujący się w tę sprawę adwokaci kilkakrotnie grozili wniesieniem spraw przed różne sądy.

Prawnicy Bundeswehry wychodzą natomiast z założenia, że ze względu na nową kategoryzację misji afgańskiej jako nie-międzynarodowego konfliktu zbrojnego, wygasły wszelkie roszczenia ofiar nalotu. Jednocześnie Bundeswehra nie upiera się przy twierdzeniu, że po przyjęciu odszkodowania rodzinom ofiar nie przysługują żadne dalsze środki prawne.

Niespodziewana wypłata

Afgańska komisja badała miejsce wydarzeniaZdjęcie: dpa

Do tej pory rodziny ofiar zdają się być zadowolone z takiej regulacji. Jak donosi reporter Reuter "w cichości ducha się cieszą i są zaskoczeni?.„Myśleliśmy, że nic się już więcej nie wydarzy", to słowa Abdula Daiana, którego 3-letni synek zmarł na skutek oparzeń. "Dobrze, że teraz dostaliśmy odszkodowanie. Świetny jest przede wszystkim pomysł z kontami bankowymi, bo pewnie niewiele zobaczylibyśmy z tych pieniędzy". Niemiecki MON ma nadzieję, że ten rozdział misji afgańskiej został zamknięty raz na zawsze.

Honorarium przeszło koło nosa

Adwokaci ofiar natomiast nie kryją złości z powodu tego, że Bundeswehra wzięła sprawę w swoje ręce. "Jest to bardzo dziwny styl postępowania, kiedy negocjuje się z poszkodowanymi za naszymi plecami", powiedział mecenas Bernhard Docke z Bremy, który prowadził sprawę wraz z Karimem Popalem. Jak zaznaczył odszkodowania powinny zostać wypłacone "już dawno", a to, co wypłacono nazwał "jałmużną".

Adwokaci rozważą, jak mają postępować dalej. "Wychodzimy z założenia, że nasi klienci podtrzymywać będą roszczenia wobec Bundeswehry, i jeżeli nie przyniesie to skutku, skierują sprawy do sądu. - zapowiedział Docke.

Spiegel online / Małgorzata Matzke

red.odp.: Alexandra Jarecka

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej