Co dalej panie i panowie eksposłowie?
6 listopada 2009Miejscowe biura wyborcze pomału pustoszeją: regały opróżnione, komputer odebrany, akta zarchiwizowane albo zmielone w niszczarkach. Pozostało jeszcze parę zdjęć, listów od byłego prezydenta Niemiec Johannesa Raua i 2000 długopisów z napisem "Kerstin Griese, Twoja posłanka do Bundestagu". Obecnie, po 9 latach w Bundestagu, Kerstin Griese jest już tylko byłą posłanką.
42-letnia Griese z Velbert koło Duesseldorfu o tym, że nie została wybrana, dowiedziała się niespodziewanie przez komórkę po wyborach do Bundestagu, o czwartej nad ranem. W jej okręgu zwyciężył jej konkurent z CDU.
Fiasko jakich mało
"Miałam wrażenie, jakbym pędząc z prędkością 150 km na godzinę, uderzyła głową w szybę" - mówi Griese. Jej plany osobiste i polityczne wzięły w łeb: "To jasne, że w demokracji trzeba się liczyć z możliwością utraty mandatu, ale mimo wszystko wierzyłam, że teraz się uda, że teraz i mnie się uda". Z jej słów bije rozgoryczenie i smutek z powodu głębokiego upadku ongiś dumnej SPD.
Utrata władzy i znaczenia
Kolega Griese Rolf Stöckel już dawno się z tym pogodził, że opuści parlament. Od ponad roku wiedział, że jego czas w Bundestagu upłynął. Miejscowa SPD nie nominowała go na bezpośredniego kandydata. Brak bezpośredniego mandatu oznacza brak miejsca na liście, a to z kolei oznacza zamknięcie powrotu do Berlina.
"W pierwszej chwili człowiek jest zszokowany, rozczarowany, poirytowany i wściekły. W takich chwilach ma się pretensje do życia. Ale w demokracji to normalne. To żadne nieszczęście." - mówi 52-letni były poseł krzyżując ręce na piersi. "Taki koniec jest też początkiem, szansą robienia tego, na co dotąd nie było czasu."
Czas dla rodziny, ale z dala od tętniącego życia politycznego
Przede wszystkim dzieci się cieszą, że Stöckel ma dla nich więcej czasu; że jest częściej w domu; w domu w Bönen, małej miejscowości na skraju Zagłębia Ruhry, między miastami Unna i Hamm; w chacie z muru pruskiego; chacie o niskim stropie, w zagrodzie z 1842 roku. Przez okna do izby przedostają się promienie jesiennego słońca. U nóg byłego posła SPD kręcą się dwa psy Murphy i Sunny. Na komodzie obok stołu kuchennego leży jego Smartphone. "Człowiek faktycznie przestaje być ważny. Nikt już nie dzwoni, by zapytać jak to, czy tamto zrobić, kto ma objąć określone funkcje?" Stöckelowi brak dziś bezpośredniego kontaktu z tętniącym życiem politycznym.
"Gdy sobie pomyślę, że akurat odbywa się zaprzysiężenie pani kanclerz, a ja jestem już tylko osobą prywatną, to nie najlepiej mnie to nastraja. Może dlatego, że wiem, że tam mnie prawdopodobnie już nigdy nie będzie".
Nowe wyzwania, nowe stanowiska
Dla Kerstin Griese powrót do Bundestagu jest teoretycznie możliwy. Jej nazwisko widnieje na pierwszym miejscu listy rezerwowych SPD. Właściwie chciała najpierw pojechać na urlop, potem piec z chrześniakami ciasteczka. Kolejny telefon pokrzyżował i te plany. Rada Diakonatu wybrała ją na członka zarządu ewangelickiej organizacji pomocy "Diakonisches Werk". Była posłanka do Bundestagu będzie się dalej zajmować tematami, które zawsze leżały jej na sercu jak: rodzina, integracja, edukacja i zdrowie. "Wśród nieszczęśliwych, którzy wylecieli z Bundestagu, chyba miałam dużo szczęścia. Mimo, że byłam całą duszą posłanką do Bundestagu, już się cieszę na podjęcie nowych wyzwań" - kwituje Griese.
To nie lęki egzystencjalne
Rolf Stöckel nie ma pojęcia, co z nim będzie. Miał plany związane z okresem po opuszczeniu Bundestagu. Ich spełnienie zależało jednak od tego, czy SPD będzie dalej rządzić. Ponieważ stało się inaczej, nawiązuje teraz nowe kontakty i ma nadzieję, że w następnym półroczu znajdzie coś, co mu będzie odpowiadać. "Jeśli nic nie wypali, zawsze mam jeszcze możliwość powrotu do służby publicznej." - mówi. Stöckel był pracownikiem socjalnym. Powrót do służby publicznej uważa jednak za ostateczność.
Uprzywilejowany bezrobotny
Rolf Stöckel jest "bezrobotnym deluxe". Tak to określa, ponieważ każdy były poseł otrzymuje odprawę. Stöckel był posłem od 1998 roku, czyli przez 11 lat. Dzięki temu przez 11 miesięcy otrzymywać ma 7668 euro, tyle bowiem wynosiła jego dieta poselska. "Wszystko co w tym czasie zarobię, odejmuje się od tej sumy. To oczywiście nie motywuje, by natychmiast podejmować nową pracę"- mówi Stöckel. Mieszkanie w Berlinie chce na razie zatrzymać.
Dojeżdżająca z przyzwyczajenia
Kersten Griese nadal podróżuje między Velbert w Nadrenii Północnej - Westfalii, a Berlinem. W biurze wyborczym stoją spakowane kartony. Kilka zabierze do domu, kilka do nowego berlińskiego biura. "Nie należę do ludzi, którzy siedzą w domu z założonymi rękoma. Tego bym nie wytrzymała" - mówi - "i dlatego pomyślałam sobie, że przecież nie mogę takiej propozycji odrzucić".
Monika Griebeler / Iwona Metzner
red. odp.: Monika Sędzierska