1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Co przystoi posłom na sali obrad? Schauble za dyscypliną

Heiner Kiesel
26 listopada 2017

Robiący zdjęcia i tweetujący posłowie rozsierdzili przewodniczącego Bundestagu.

Deutschland Handy im Bundestag
Zdjęcie: picture alliance/dpa/K. Nietfeld

Oczywiste jest, że posłowie na sali posiedzeń niemieckiego parlamentu w Reichstagu nie zawsze bacznie obserwują prezydium i przemawiających kolegów, nawet jeżeli ich wystąpienia dotyczą poważnych tematów.

Taka sytuacja miała miejsce w środę (22.11.2017): wszyscy posłowie powstają z miejsc, przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schaeuble (CDU) otwiera 3. sesję i zanim wszyscy znowu zdążyli usiąść, niektórzy już wyciągają z kieszeni smartfony i zaczynają stukać w ekrany. Zachowanie to nie jest bynajmniej właściwe dla jednej tylko partii.

Przy mównicy stoi pełniąca obowiązki minister obrony Ursula von der Leyen, wyjaśniając dlaczego niemieccy żołnierze w dalszym ciągu powinni pełnić misję w Mali. Mówi o międzynarodowej odpowiedzialności Niemiec, o zagrożeniu ludzkiego życia. A kamery telewizyjne wciąż łapią w obiektyw posłów, którzy nawet nie mogą oklaskami nagrodzić wystąpienia minister z ich szeregów, bo ręce mają cały czas zajęte smartfonami.

Smartfony to błogosławieństwo komunikacji, ktre staje się uciążliweZdjęcie: picture alliance/dpa/dpa-Zentralbild/S. Sauer

Nieodparta potrzeba komunikacji

Generalnie można się przekonać, że debaty parlamentarne to moment, kiedy nagle rośnie liczba postów umieszczanych przez parlamentarzystów na Twitterze, Facebooku i innych społecznościowych mediach. Kiedyś parlamentarzyści siedzieli spokojnie na sali i czekali na ich kolej na mównicy, zadawali pytania, z zainteresowaniem przysłuchiwali się temu, co mówią inni, albo cierpliwie czekali aż posiedzenie się skończy. Dla wielu parlamentarzystów i członków rządu był to czasami moment, żeby w spokoju móc przejrzeć jakieś akta. Teraz natomiast deputowani mają pełne ręce roboty. Internetowa społeczność na bieżąco dowiaduje się, co się dzieje w Bundestagu i kto co o tym myśli. Niektórzy odważają się nawet ośmieszać zdjęciem i komentarzem rzekomo leniwych kolegów, co oczywiście nie wszystkim się podoba.

Uwaga Schaeublego okrzyknięta banem

Kompletnie nie podoba się to np. przewodniczącemu Bundestagu Wolfgangowi Schaeublemu. Chadecki polityk pełni tę funkcję od niedawna.Jako najstarszy stażem parlamentarzysta prowadzi Bundestag przez trudne tygodnie pertraktacji koalicyjnych, w których rozważa się nawet rozpisanie nowych wyborów. Można odnieść wrażenie, że nie podoba mu się to, iż posłowie nie przejawiają dość powagi i nie okazują atencji sprawom, o których się debatuje.

Wolfgang Schaeuble, jeszcze gdy zasiadał w szeregach rządu Zdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Kappeler

W liście opublikowanym przez rozgłośnię Deutschlandfunk Schaeuble zwraca się do członków Bundestagu i upomina ich, że używanie sprzętu do fotografowania, tweetowania czy wysyłania wiadomości na temat przebiegu debaty plenarnej nie licuje z powagą spraw rozpatrywanych w parlamencie, i z tego względu jest niepożądane. Schaeuble domaga się powściągliwego korzystania z telefonów komórkowych i laptopów.

Shitstorm

Można było przewidzieć, jaki będzie efekt tego postulatu: shitstorm. Wszyscy oburzyli się natychmiast, że to zakaz tweetowania. Wolfgang Schaeuble doznaje na własnej skórze, że Internet niczego nie zapomina, bo w obiegu znalazły się natychmiast wszystkie możliwe zdjęcia, pokazujące go z telefonem przy uchu lub patrzącego na display. Wytyka mu się też, że jako minister finansów, siedząc na plenum rozwiązywał sudoku.

Od niektórych pod adresem przewodniczącego Bundestagu nadeszły też życzliwe uwagi. Jedna z bardziej aktywnych w mediach społecznościowych członkiń klubu chadeków Dorothee Baer (CSU) wyjaśnia Schaeublemu w liście, że media społecznościowe, kiedy właściwie się z nich korzysta, pod względem transparencji są odpowiednikiem szklanej kopuły Reichstagu, symbolu i medium przejrzystości. Wielu deputowanych kręciło z niedowierzaniem głową nad inicjatywą przewodniczącego. – Publikowanie tego listu było dość niefortunne; tak jakbyśmy nie mieli nic ważniejszego do roboty – uważa Klaus Ernst, wiceszef klubu Lewicy w rozmowie z Deutsche Welle.

Regulamin nie ogranicza swobód

Posłowie każdej kadencji ustalają regulamin określający zasady ich pracy. Nie ma w nim ani słowa o ograniczeniach, jeżeli chodzi o używanie tabletów, telefonów czy komputerów. Jest natomiast generalne ustalenie ws. używania elektronicznego sprzętu. Za niepożądane uznaje się używania aparatów fotograficznych czy otwieranych komputerów lub ustawianie na pulpicie tabletów. Nic nie mówi się o tweetach czy postach na Facebooku. Przewodniczący Bundestagu nawet gdyby chciał, nie mógłby tego zabronić.

– Uważam że jest to sensowne, że przewodniczący zwraca uwagę na te zasady – uważa Manuela Rottmann, zasiadająca po raz pierwszy jako posłanka  na ławach Zielonych. Jak zaznacza, sama nie tweetuje. Podczas posiedzeń mogła zauważyć, że dla wielu deputowanych ważne jest, by udokumentować swoim wyborcom, że faktycznie na miejscu w Berlinie poświęcają się pracy.

–  Ale jest to oczywiście okropne, kiedy niektórzy używają Internetu jako pręgierza, robiąc zdjęcia innym posłom w niefortunnych sytuacjach. Jej zdaniem należałoby się w ogóle powstrzymać od tweetów i postów. Dałoby to szansę przysłuchania się temu, co mówią inni i intensywniej się doinformować, a nie swoje siły pożytkować w wirtualnej rzeczywistości.

Heiner Kiesel / Małgorzata Matzke