1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

CROSSART - od Van Gogha do Beuysa

Małgorzata Matzke22 sierpnia 2005

W czasach świecących pustką kas publicznych i wiecznie obcinanych budżetów na kulturę – instytucje kulturalne muszą szukać nowych dróg aby utrzymać swoją działalność na zadowalającym poziomie.

"Lumpenvenus" - ""Szmaciana Venus"Michelangelo Pistoletto / Bońskie Muzeum Sztuki
"Lumpenvenus" - ""Szmaciana Venus"Michelangelo Pistoletto / Bońskie Muzeum SztukiZdjęcie: dpa

Owocuje to na przykład wzmożeniem współpracy pomiędzy placówkami muzealnymi, które organizują wspólne ekspozycje czy wymieniają się eksponatami. Przykładem takiego udanego przedsięwzięcia jest otwarta właśnie wystawa w bońskim muzeum sztuki pod tytułem „Crossart – Od Van Gogha do Beuysa”-

Nie trzeba szukać szczęścia w szerokim świecie - może je znaleźć także u progu własnych drzwi – stwierdził na otwarciu wystawy Crossart dyrektor bońskiego muzeum Wenzel Jacob.

Mówiąc o własnych drzwiach miał na myśli 10 muzeów w Nadrenii i Holandii, które użyczyły temu projektowi swoich zbiorów. Na kuratora tego ambitnego i nowatorskiego projektu udało się pozyskać Jean–Christophe Ammana – urodzonego Berlińczyka, który kierował już kilkoma placówkami muzealniczymi. Koncepcją wystawy bońskiej było zaaranżowanie w 13 pomieszczeniach obrazów, rzeźb, rysunków i obiektów. Pomieszczeniom tym nadał on tytuły dość uniwersalne: Swiatło, Ziemia, Obecność czy Miejsce. Czasami są to też pojęcia ogólne jak Obraz czy Rzeźba.

Przyznaje, że powstała w ten sposób dość kontemplacyjna wystawa - idąca pod prąd tak zwanego ducha czasów. Kursuje obecnie pojęcie

od-śpieszenia – w opozycji do przy-śpieszenia – lecz tego pojęcia Jean-Christophe Ammann nie lubi. Jest przekonany o tym, że każde dzieło sztuki niesie w sobie pewien ładunek energii. W obejściu ze sztuką trzeba wsłuchać się w nie, wyczuć ich energię - one same wiedzą, czego chcą. - mówi i przyznaje, że przygotowując tę wystawę nie miał właściwie żadnej koncepcji - czekał aż dzieła sztuki same do niego przemówią, a potem rozmieścił je w przestrzeni. Niktórym obrazom – jak przyznaje wcale się to nie podobało – wtedy musiał je przewieszać aż znalazły swoje miejsce. Do sztuki ma stosunek bardzo zmysłowy, prawie erotyczny.

A co można konkretnie zobaczyć, czy może zgodnie z jego intencją - usłyszeć, jeżeli obrazy przemawiają? Można przekonać się co mówi „Sypialnia” Siegmara Polke, "Leżący akt" Charleya Toroopa czy "Trzecia płeć" Francisa Picabii.

Jest to kombinacja sztuki klasycznej i nowoczesnej, realizmu i abstrakcji

Każde pomieszczenie jest jak towarzystwo, które zebrało się przy stole, a działa sztuki są jak uczestnicy przyjęcia, którzy cieszą się z nowych znajomości. Podobnie jak ludzie – dzieła sztuki zaczynają się nudzić kiedy ciągle obracają się w tym samym kręgu, gdzie każdy już wie, co powie inny jeszcze zanim otworzy usta.

Dlatego obrazom, rzeźbom i innym obiektom tak dobrze zrobiło to, że wyjęte zostały ze swoich normalnych kontekstów i pokazywane są w nowej sytuacji.

Można je obejrzeć na świeżo i od nowa interpretować: 38 rysunków Beuysa, , strzeliste postacie Alberto Giacommetiego, metalowe obiekty Carla Andre – prawdziwe skarby, które przekonane o słuszności takiego projektu oddały na 3 miesiące 4-ry holenderskie muzea i 6 niemieckich.

Wystawa czynna jest w Bonn jeszcze do 6-stego listopada.