CSU znów może sama rządzić w Bawarii. Sromotna klęska liberałów
15 września 2013- Bawaria jest przedsionkiem do raju - powiedział Horst Seehofer w czwartek (12.09) w Monachium na wiecu kończącym jego kampanię wyborczą. Rządząca nieprzerwanie Bawarią od 56 lat Unia Chrześcijańsko-Społeczna (CSU) może w tym raju znów sama rządzić. Według pierwszych obliczeń zdobyła 49 proc. głosów wyborców (+5,6 punktów proc.). - Co drugi Bawarczyk głosował na CSU - powiedział po ogłoszeniu wyników premier Seehofer.
Absolutna większość
Uprawnionych do udziału w dzisiejszych (15.09) wyborach do parlamentu Wolnego Państwa Bawaria (Landtagu) było około 9,5 mln osób. O 180 miejsc w Maximilianeum, budynku będącym siedzibą Landtagu, ubiegało się około 1.700 kandydatów z 15 partii. Z pierwszych obliczeń wynika, że CSU uzyskała absolutną większość głosów i odrobiła straty z poprzednich wyborów w 2008 roku, po których była zmuszona zawiązać koalicję z liberalną FDP.
Ta konstelacja się nie powtórzy. Wolni Demokraci mobilizowali wszystkie siły, aby przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy, ale ponieśli sromotną klęskę. FDP uzyskała według pierwszych obliczeń 3 proc. (-5 punktów proc), tym samym nie przekroczyła pięcioprocentowego progu wyborczego.
Największe partie opozycyjne - SPD i Zieloni uzyskały według pierwszych obliczeń 20,7 proc. (+2,1 punktów proc.) i 8,5 proc. (-0,9 punktów proc.). To za mało, aby pokonać wyjątkowo silną w tym roku CSU.
Głównym rywalem Horsta Seehofera był socjaldemokratyczny burmistrz Monachium Christian Ude, który stawiał na koalicję z Zielonymi i ugrupowaniem pod nazwą Wolni Wyborcy. Ci ostatni otrzymali według pierwszych obliczeń 8,5 procent głosów.
Wszystko jest możliwe?
Tak przynajmniej twierdził Peer Steinbrück, kontrkandydat Angeli Merkel w walce o fotel kanclerza, w wywiadzie dla niedzielnego wydania "Berliner Zeitung", ukazującego się pod nazwą "Tagesspiegel am Sonntag". "Dobry wynik bawarskiej SPD bardzo by nam pomógł za tydzień" - powiedział, nawiązując do terminu wyborów powszechnych, które odbędą się 22 września.
"W roku 2008 przegraliśmy między innymi dlatego, że SPD w Bawarii wypadła znacznie gorzej niż w innych wyborach do parlamentów krajowych" - dodał, nawiązując do wydarzeń sprzed pięciu lat.
Wszystkie partie z uwagą śledziły wybory do landtagu w Bawarii w przekonaniu, że ich wynik będzie miał istotny wpływ na wybory do Bundestagu. Wskazywano, że uzyskanie przez CSU absolutnej większości głosów, miałoby pozytywny wpływ na nastroje w CDU i wzmocniłoby pozycję Angeli Merkel. Peer Steinbrück wciąż zapewniał, że "Wszystko jest możliwe: Horst Seehofer nie musi zdobyć absolutnej większości, a SPD na południu Niemiec może wypaść lepiej, niż to przewidują prognozy" - twierdził.
Skąd brał się ten optymizm? Patrząc racjonalnie, może wypływać tylko z wyjątkowo wysokiego odsetku niezdecydowanych wyborców, którzy decydują się w ostatniej chwili na wzięcie udziału w wyborach i oddanie głosu na inne ugrupowanie, niż to zakładają analitycy.
DPA, RTR, AFP / Andrzej Pawlak / Barbara Cöllen
red. odp. Bartosz Dudek