Cud gospodarczy nad Wisłą
3 stycznia 2010
Niejeden niemiecki komentator starszego pokolenia zapewne pamięta, co kiedyś myślał i mówił o Polsce i jej gospodarce. Pojęcie "polnische Wirtschaft" zawierało w sobie wszystko, co można było robić źle. Kto by pomyślał, że pewnego dnia prasa niemiecka będzie pisała o "cudzie gospodarczym w Polsce".
Przed 20 laty polski minister finansów Leszek Balcerowicz zaaplikował swym rodakom ekonomiczną terapię szokową, która dziś przynosi owoce. I właśnie ten temat podjął w monachijskiej Sueddeutsche Zeitung Thomas Urban, który przypomina jak to się wszystko zaczęło.
"Plan Balcerowicza, wtedy 42-letniego nowego ministra finansów, miał być wdrożony 1 stycznia 1990 roku. Przez wiele tygodni przygotowywano Polaków na ten dzień. Lech Wałęsa, wtedy w zenicie popularności, raz po raz podkreślał, że kraj czekają wielkie wyrzeczenia. Papież Jan Paweł II apelował o gotowość do ponoszenia ofiar i uzbrojenia się w cierpliwość, a prymas Polski, kardynał Glemp, powtarzał to przy każdej sposobności."
Wieloletnie zaniedbania
Autor artykułu podkreśla, że w ostatnich tygodniach starego roku Balcerowicz niezwykle trzeźwo przedstawił sytuację gospodarczą w kraju: galopująca inflacja osiągnęła wtedy 680 procent. Ze swym zadłużeniem zagranicznym, opiewającym na 40 miliardów dolarów, Polska znalazła się na skraju bankructwa. Przemysł był przestarzały i nierentowny, sieć telefoniczna, drogi i trakcje szynowe nie mówiąc o systemie zdrowia były w stanie godnym pożałowania. W większości miast woda z kranu nie nadawała się do picia, Wisła i Odra zmieniły się w cuchnące "kloaki". Przeliczając dolara po kursie czarnorynkowym, przeciętna miesięczna płaca Polaka była warta jedynie 30 dolarów.
Ceny podskoczyły, kolejki zniknęły
"Minister finansów przezornie nie powiedział rodakom, że pierwszym krokiem terapii szokowej będzie dla milionów ludzi obniżka płac i utrata większej części oszczędności. 2 stycznia NBP zezwolił na handel walutami z tym, że zmienny kurs dolara miał być przez 16 miesięcy ustalany przez rząd.
Konsekwencją był dalszy spadek wartości złotego, który po paru miesiącach ustabilizował się na niższym poziomie". Urynkowienie cen dóbr konsumpcyjnych sprawiło, że ceny mięsa i masła uległy z dnia na dzień potrojeniu, za to, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, sklepy wypełniły się towarem i zniknęły kolejki - zaznacza Sueddeutsche Zeitung.
Cięcia i zwolnienia z pracy
"W czasie legendarnych rokowań między komunistycznym rządem, a solidarnościową opozycją, wiosną 1989 roku obie strony uzgodniły, że płace w państwowych zakładach będą automatycznie rosnąć wraz z podwyżką cen dóbr konsumpcyjnych. Balcerowicz argumentował, że ta regulacja jedynie podgrzeje inflację i obstawał przy tym, by jak najszybciej sprywatyzować wszystkie państwowe zakłady."
Tak zaczął się wielki program prywatyzacyjny. Skreślono dotacje dla przemysłu, czego pierwszą konsekwencją były masowe zwolnienia. Pod koniec 1990 roku liczba bezrobotnych wzrosła do 1,1 miliona osób. Naród jeszcze się nie zaczął burzyć - stwierdza monachijska gazeta. Glemp bronił terapii szokowej jako "ofiary narodowej w walce o wolność".
Polak potrafi
Ponieważ Polacy zawsze potrafili radzić sobie w trudnych sytuacjach, w miastach zaczęły pojawiać się stragany, setki tysięcy ludzi wyruszyło w zapchanych po dach Fiatach za granicę, w Europie pokazały się "Polenmaerkte": polskie rynki; a największy w Berlinie.
Balcerowicz miał rację twierdząc, że wkrótce znikną - czytamy dalej. Urbana dodał, że za sprawą wzrostu siły nabywczej w Polsce, wyjazdy za granicę przestały się opłacać.
Pełne ręce roboty
Sueddeutsche Zeitung przypomina z jakimi problemami polski minister finansów musiał się jeszcze uporać. Do końca 1989 roku nie było w Polsce kont giro, nie było ani giełdy ani rejestru handlowego. Nie było efektywnego systemu podatkowego ani sądownictwa finansowego,. Nie było ani prywantnych ubezpieczeń, ani banków kredytowych ani też inwestycyjnych. W trybie pilnym Balcerowicz przeforsował ustawy, które usunęły te braki. Sejm obradował nawet w niedziele, czego w historii Polski jeszcze nie było - pisze monachijska gazeta.
Niedoceniony
Masowy protest przeciwko terapii szokowej obudził się dopiero po ponad roku. Związek Solidarność zażądał ustąpienia Balcerowicza. Urban przypomina, że minister Balcerowicz utrzymał się jeszcze do końca 1991, czyli prawie dwa i pół roku i, że jego rezygnacja najbardziej ucieszyła byłych funkcjonariuszy partyjnych, którzy w ramach terapii szokowej zmuszeni byli opuścić kierownicze stanowiska w państwowych zakładach.
Szansa na ekonomicznego Nobla
W 1993 roku, na fali niezadowolenia, do władzy doszli postkomuniści. Ci kontynuowali "plan Balcerowicza" bez niego. W procesie prywatyzacji przede wszystkim sami się dobrze obsłużyli. Również dlatego po czterech latach utracili władzę.
W 1997 Balcerowicz powrócił na trzy lata na dawne stanowisko. Premierem był wtedy Jerzy Buzek. Tym razem wrócił jako zwycięzca. Gospodarce dobrze się wiodło, bezrobocie zmalało, zwielokrotnieniu uległy płace realne. Kraj przeżył bezprzykładną modernizację.
Dziś Leszek Balcerowicz jest na całym świecie rozrywanym doradcą i uważa się go za kandydata do ekonomicznego Nobla.
Thomas Urban / Iwona Metzner
red. odp. Marcin Antosiewicz