1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czechy: Polityczna gastronomia w pandemii

20 stycznia 2021

Czescy restauratorzy zmuszeni przez rząd do zamknięcia swoich lokali zamierzają przekształcić je w miejsca działań politycznych i otworzyć. Bo antycovidove obostrzenia nie dotyczą podmiotów prowadzących taką działalność.

Protesty przeciwko obostrzeniom pandemicznym w Czechach
Protesty przeciwko obostrzeniom pandemicznym w Czechach Zdjęcie: David W. Cerny/REUTERS

Twórcy inicjatywy „Zdechł PIES” (po czesku „Chcipl PES”, gdzie PES to Przeciw-Epidemiczny System, według którego wprowadzane są antycovidove obostrzenia) jeszcze niespełna dwa tygodnie temu deklarowali całkowitą apolityczność ugrupowania, które stworzyli, ale we wtorek 19 stycznia, ogłosili, że przekształcą je w ruch polityczny.

A to dlatego, że w Czechach jedynie organizacje polityczne są wyłączone na mocy prawa spod działania wszystkich antycovidowych obostrzeń. „Ich działalność nie jest w żaden sposób ograniczana, a rządowe regulacje przeciwpandemiczne nie dotyczą organizacji politycznych i ich członków”, napisali w wydanym we wtorek komunikacie prasowym. „Dlatego na polityczny atak odpowiadamy polityczną obroną i zakładamy ruch «Otworzymy Czechy – Zdechł Pies»”, napisali.

Zaczną od otwierania swoich restauracji. Każda z nich będzie „bazą ruchu, miejscem agitacji, w którym każdego dnia będą prowadzone rozmowy z nowymi i stałymi członkami oraz sympatykami”. Będą oni obsługiwani, tak jak obsługiwani są prawodawcy w parlamencie, obiecują inicjatorzy ruchu. Po wypełnieniu formularza dostępnego na stronie „Zdechłego Psa” „restauracje, hotele i inne lokale” zostaną bowiem zarejestrowane jako komórki nowego ruchu.

Długa tradycja

O tym, że lokale gastronomiczne bywają też polityczne, Polacy przekonali się najpóźniej w 2014 roku, gdy media zaczęły im serwować nagrania z warszawskiej restauracji „Sowa i Przyjaciele” na Gagarina. Ale to wcale nie był początek. W 2009 roku restauracja „Pędzący królik” przy Moliera stała się symbolem afery hazardowej. Rok później agent Tomek uwodził posłankę Beatę Sawicką w „Kredensie” przy Alejach Jerozolimskich. A w 2007 roku minister spraw wewnętrznych Jarosław Kaczmarek miał się spotykać z miliarderem Ryszardem Krauze w barze na 40. piętrze hotelu Marriott.

Skutki lockdownu dają się we znaki czeskim przedsiębiorcomZdjęcie: Vit Simanek/CTK/dpa /picture-alliance

Niemcy o roli lokali gastronomicznych w polityce przekonali się dużo wcześniej. Nieudany pucz monachijski Adolfa Hitlera i Ericha Luddendorfa z 9 listopada 1923 roku zaczął się w godzinach wieczornych poprzedniego dnia od szturmu bojówek SA na monachijską piwiarnię Bürgerbräukeller, w której komisarz generalny Bawarii Gustav von Kahr mówił o celach, jakie stawia przed sobą.

Od Haszka do Havla

Chyba nieco mniej burzliwie uprawiana była polityka w czeskich gospodach, gościńcach i restauracjach. Stworzona w 1911 roku w gospodzie pana Zvierziny przy ulicy Koronnej w Pradze przez pisarza Jaroslava Haszka Partia Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa była bardziej satyryczna niż polityczna. A w pobliskim gościńcu „U Kalicha” trzy lata później polityka dopadła bohatera jego najsławniejszej książki. Po sarajewskim zamachu na arcyksięcia Ferdynanda dobry wojak Szwejk powiedział mianowicie tajnemu agentowi policji Bretschneiderowi, że będzie wojna, za co trafił do więzienia.

To, co u Haszka było fikcją, stało się całkiem realne w czasach, gdy u władzy w Pradze była partia komunistyczna. W przeciwieństwie do nieświadomego, z kim rozmawia, Jozefa Szwejka, czechosłowaccy dysydenci bardzo dobrze wiedzieli, co im zagraża. Jak choćby Václav Havel, który chętnie odwiedzał praskie piwiarnie i winiarnie. Już jako prezydent zapraszał tam często swoich gości. Najczęściej do restauracji „Vikárka” na Praskim Zamku, gdzie sam urzędował, ale też do nieistniejącej już gospody „Na Rybárnie” w pobliżu jego domu przy bulwarze Aloisa Raszina.

Praga - stolica Czech Zdjęcie: picture-alliance/imageBroker/R. Kutter

Szczególną zaś sławę w pierwszych latach po „aksamitnej rewolucji” zyskała restauracja w podziemiach czeskiego parlamentu przy ulicy Sejmowej, wówczas dostępna także dla gości Izby Poselskiej, a nie tylko samych posłów. Wystarczy powiedzieć, że nazywano ją „Dolnym Sejmem”.

„Łańcuch nadziei”

Czas pokaże, czy do tych właśnie tradycji nawiąże ruch „Zdechłego PSA”, który jest kontynuacją inicjatywy stworzonej przez zdesperowanych restauratorów w grudniu ubiegłego roku. Na razie jeden z jego organizatorów Jirzí Janeczek twierdzi, że głównym celem ruchu nie jest udział w wyborach. Ruch ma być przede wszystkim odpowiedzią na rządowe restrykcje.

Sęk w tym, że sam Janeczek – dziś związany z browarem Malý Janek w Jincach, 60 km na południowy zachód od Pragi – całkiem apolityczny nie jest. Był posłem stworzonej przez Václava Klausa Obywatelskiej Partii Demokratycznej i może znów zatęsknić za powrotem do parlamentu.

Do tej pory do inicjatywy „Zdechł PIES” przystąpiło 929 firm. Wspiera ją kolejnych 589 podmiotów. Jak do tej pory jej najbardziej spektakularną akcją był „łańcuch nadziei” stworzony z kufli i szklanek z płonącymi świeczkami wewnątrz, rozstawionych na niemal kilometrowej trasie od siedziby czeskiego rządu na Klarovie do Rynku Staromiejskiego. „Łańcuch” pokazywały liczne media zagraniczne.

Zawód: dozorca atomowego bunkra

03:15

This browser does not support the video element.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej