1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy domowe testy na Sars-CoV-2 zatrzymają pandemię?

18 lutego 2021

Gdyby każdy mógł samodzielnie sprawdzać, czy jest zainfekowany, udałoby się pokonać wirusa. Tak przynajmniej uważa część komentatorów. Sprawdzamy, czy to możliwe.

Deutschland | Coronavirus | Schnelltest
Zdjęcie: Soeren Stache/dpa/picture alliance

Gdyby społeczeństwo regularnie samo się testowało, na przykład przed odwiedzinami u rodziny czy przyjaciół, to łańcuchy zakażeń zostałyby przerwane – mówił niedawno w telewizji WDR niemiecki polityk i epidemiolog Karl Lauterbach. – Testom do samodzielnego użytku można zasadniczo zaufać. Co prawda nie wszystkie przypadki zakażenia zostaną wykryte, ale prawie wszystkie, które są zaraźliwe – dodawał. Czy Lauterbach ma rację? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Mowa tu o szybkim teście antygenowym, który jest w stanie wykonać każdy. Wynik znany jest najpóźniej po 30 minutach. Dostępne są testy, które przeprowadza się pobierając wymaz z gardła albo nosa. Od niedawna są na rynku także testy z próbek śliny albo kału. Niemiecki Instytut Roberta Kocha pisze na swoich stronach internetowych, że testy antygentowe nadają się głównie to stwierdzania zaawansowanych infekcji, które mają szczególne znaczenia dla transmisji wirusa.

Polityk i epidemiolog Karl LauterbachZdjęcie: Kay Nietfeld/dpa/picture alliance

Czy można na nich polegać?

Dopuszczone na rynek testy antygentowe muszą wykazywać wrażliwość przekraczającą 80 procent i specyficzność na poziomie ponad 97 procent. Wrażliwość to odsetek osób z pozytywnym wynikiem testu wśród zainfekowanych, a specyficzność to tych z negatywnym wśród niezainfekowanych. Oznacza to, że aby jakiś test został dopuszczony, musi wykryć co najmniej czterech z pięciu zarażonych, a w grupie stu zdrowych może najwyżej trzy razy wydać fałszywy wynik pozytywny.

W praktyce szybkie testy wypadają jednak gorzej. Z analizy przeprowadzonej przez Instytut Roberta Kocha wynika, że w grupie 60 pacjentów z pozytywnym wynikiem dokładnego testu typu PCR tylko 71,1 procent zostało rozpoznanych jako zakażeni, stosując test antygenowy. Oznacza to, że prawie co trzeci zarażony koronawirusem otrzymał fałszywy wynik negatywny. To słabszy wynik niż wymagany.

Na pocieszenie: oba rodzaje testów tak samo dokładnie wskazywały osoby niezainfekowane.

Kto może zrobić test?

Szybkie testy, które są obecnie dostępne na niemieckim rynku, mogą być używane tylko przez przeszkolony personel. Chodzi o to, że pobór próbek przez osoby bez szkolenia, może być niewłaściwy, co zafałszuje wynik. Testy te nie za bardzo nadają się też do samodzielnego użytku, bo nie jest łatwo samemu pobrać sobie wymaz z głębi gardła albo nosa.

Pobieranie próbki na testZdjęcie: Roland Schlager/dpa/picture alliance

Jedno z aktualnych badań pokazuje jednak, że laicy, którym udzielono odpowiednich wskazówek, są w stanie przeprowadzić test poprawnie. Z grupy 146 osób mających symptomy choroby, u 40 test typu PCR wykazał obecność koronawirusa. Następnie osoby te poproszono o samodzielne zbadanie się testem antygenowym. Wynik? 91,4 procent otrzymało wynik pozytywny. U pozostałych 106 osób niezainfekowanych, odsetek wyników negatywnych wyniósł 99,1 procent.

Badanie to, ze względu na niewielką liczbę uczestników, nie świadczy jednak o tym, że podobnie dokładne wyniki byłyby osiągane w całym społeczeństwie.

Kto może kupić szybki test?

Ze względu na opisane wyżej problemy, testy sprzedawane są w Niemczech tylko określonej grupie przeszkolonych osób. Liczne fałszywe wyniki negatywne stanowiłyby zbyt duże ryzyko, bo zarażone osoby, myśląc że są zdrowe, mogłyby z mniejszą powagą podchodzić do ograniczeń pandemicznych i zarażać - mówił niedawno minister zdrowia Niemiec Jens Spahn.

Resort zdrowia informuje jednocześnie, że mają zostać opracowane testy do użytku domowego, dające wiarygodne wyniki i pozwalające się łatwo przeprowadzić.

Federalny Instytut Leków i Produktów Medycznych poinformował w odpowiedzi na pytanie Deutsche Welle, że do Instytutu złożono już około 30 wniosków o nadzwyczajne dopuszczenie do ogólnego użytku testów, które obecnie przeznaczone są tylko dla przeszkolonego personelu. Rzecznik Instytutu ocenił, że pierwsze zgody zostaną wydane już w marcu.

Czy domowe testy zatrzymają pandemię?

Wiemy, że szybkie testy wykrywają tylko około 70 procent zarażonych, tym samym dają wiele fałszywych rezultatów, które mogą dać zarażonym osobom fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Poza tym, nie są jeszcze dopuszczone dla laików, bo nie ma pewności, że będą właściwie użyte.

Szybki test na koronawirusaZdjęcie: Sascha Steinbach/AP Photo/picture alliance

Eksperci przestrzegają dodatkowo, że negatywny wynik szybkiego testu nie może być traktowany jako przepustka do normalnego życia. „Wszystkie restrykcje higieniczne muszą być nadal przestrzegane. Dotyczy to zwłaszcza obszarów ryzyka, gdzie wymagana jest wysoka ochrona osób zagrożonych” - piszą medycy zrzeszeni w ogólnoniemieckiej sieci badawczej B-FAST.

Polityk i epidemiolog Karl Lauterbach mówił, że szybkie testy domowe nie wykryją wszystkich infekcji, ale przynajmniej te, które są groźne dla innych. To stwierdzenie jest jednak zbyt ogólne.

Zdaniem Instytutu Paula-Ehrlicha pozytywnych i prawidłowych wyników testów antygenowych można spodziewać się głównie u osób zainfekowanych, które nie mają jeszcze żadnych lub tylko pierwsze symptomy. Dokładny okres, w którym dana osoba zaraża innych, nie jest jednak jasno zdefiniowany. Oznacza to, że można zarażać także w późniejszym przebiegu choroby, w którym test antygenowy może nie wykrywać już infekcji.

Chwilowo nie ma jeszcze antygenowych szybkich testów do domowego użytku, dlatego trudno prognozować, czy zatrzymają pandemię. Czy mogą zatrzymać je dobrze przemyślane strategie testowania przeprowadzane przez wyszkolony personel to inne pytanie.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej

Dowiedz się więcej

Pokaż więcej na temat