1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy koronawirus zainfekuje światową gospodarkę?

5 lutego 2020

Spadek konsumpcji, pozamykane fabryki, opóźnienia w dostawach. Nie tylko chińska gospodarka cierpi z powodu koronawirusa. Ale o tym, jak duże są straty, dopiero się przekonamy.

Puste ulice w chińskiej prowincji Wuhan
Puste ulice w chińskiej prowincji WuhanZdjęcie: Getty Images

Epidemia wywołana przez koronawirusa w Chinach nie przestaje się rozprzestrzeniać. Zdaniem ekspertów jej szczytowa faza może przypaść za dwa tygodnie. W prowincji Wuhan od świata odciętych jest 45 milionów ludzi. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby, władze w Pekinie wydłużyły ferie noworoczne, nawet przesunięto start handlu na giełdzie. Gdy w poniedziałek wznowiono notowania, kursy akcji spadły, ale we wtorek się ustabilizowały.

Na wszelki wypadek Pekin wpompował w system finansowy 1,2 biliona juanów (ok. 156 mld euro), aby lokalny rynek bankowy i finansowy mógł dalej działać. Złagodzono też cła importowe na produkty potrzebne do walki z chorobą.

Zamkniętę biura i fabryki

Flauta zapanowała nie tylko na giełdzie, już widać załamanie chińskiej konsumpcji. Odwołano wielkie imprezy noworoczne, pozamykano kina i atrakcje turystyczne. Zamknięto ponad 2 tys. kawiarni Starbucks, setki McDonaldsów i 30 domów meblowych IKEA. Skutki epidemii mocno odczuje branża turystyczna. Wiele krajów wydało ostrzeżenia przed podróżami do Chin, wiele linii lotniczych zawiesiło połączenia z tym krajem. Zdecydowała się na to m.in. niemiecka Lufthansa, a także należące do niej spółki Swiss czy Austrian Airlines. Chińskie władze zaapelowały do swoich obywateli o przełożenie wyjazdów zagranicznych. Zabroniły większym grupom przemieszczania się po kraju.

Chińska prownicja WuhanZdjęcie: Reuters/China Daily

Wiele biur i fabryk świeci pustkami. Volkswagen, BMW, Volvo, Toyota, Tesla – różni producenci zmuszeni byli przedłużyć noworoczną przerwę w produkcji w swoich chińskich zakładach. Z powodu malejącego popytu na paliwa produkcję zredukowała największa w Chinach rafineria.

Pamięć o epidemii Sars

Gdy 17 lat temu Chiny zmagały się z chorobą płuc wywołaną przez wirus SARS, odbiło się to negatywnie na krajowym handlu, także na giełdach doszło do spadków kursów. Obecnie światowa gospodarka jest jednak o wiele bardziej zespolona, a chińska gospodarka odgrywa na świecie o wiele większa rolę. O ile w czasach epidemii SARS odpowiadała jedynie za 5 procent światowego PKB, obecnie jest to ponad 16 procent.

Chiński rynek, który wyrósł na drugą największą gospodarkę świata, jest bardzo ważnym odbiorcą niemieckich produktów oraz ważnym miejscem wytwarzania dla niemieckich firm. Chiny to pierwsze ogniwo wielu globalnych łańcuchów dostaw.

Ekspert ośrodka Ifo Timo Wollmershäuser uważa, że skutki gospodarcze obecnej epidemii będą poważniejsze niż w przypadku epidemii SARS. Trwający sześć miesięcy stan kryzysowy wówczas kosztował Chiny około jednego procenta wzrostu PKB. „Od tego czasu znaczenie Chin wzrosło, liczba zarażeń jest większa, a chińskie władze reagują ostrzej” – mówi Wollmershäuser.

Zbyt wcześnie na analizy

Zdaniem wielu ekspertów jest jednak zbyt wcześnie, aby mówić o gospodarczych skutkach epidemii. Dyrektor niemieckiej izby handlowej w Pekinie Jens Hildebrandt zauważa, że Chiny mają szczęście w nieszczęściu. – Podczas okresu noworocznego cały kraj zamiera. Niektóre fabryki wstrzymują produkcję na trzy, cztery tygodnie" – podkreśla. Oznacza to, że także bez epidemii niektóre sektory gospodarki – poza turystyką – pracowałyby na zwolnionych obrotach.

Chińska prownicja WuhanZdjęcie: Getty Images

Zdaniem Hildebrandta najwcześniej w przyszłym tygodniu będzie można próbować oszacować, jakie skutki dla gospodarki będzie mieć obecna epidemia, bo chińskie władze przedłużyły ferie w niektórych miastach aż do dziewiątego lutego. Chodzi o to, że z regionu Wuhan, który prawie w całości został objęty kwarantanną, pochodzi duża część dojeżdżających pracowników. Dopiero w najbliższych tygodniach okaże się, jak wielu z nich wróciło do głównych ośrodków produkcyjnych w okolicach Szanghaju, Pekinu i na południu kraju i jak mocno wpłynie to na produkcję i zaopatrzenie.

Łańcuchy dostaw nie zostały przerwane

– Na razie nie widać oznak kompletnego przerwania łańcuchów dostaw, nawet jeśli dochodzi obecnie do opóźnień – mówi Gerhard Wolf, ekspert Federalnego Zrzeszenia Handlu Zagranicznego i Usług BGA. Jego credo brzmi: Nie ma powodu do paniki.

Oznak paniki nie ma jak dotąd wśród niemieckich przedsiębiorców – mówi Jens Hildebrandt z izby handlowej w Pekinie. – Chwilowo podejmowane są raczej spokojne działania, przygotowywane są plany, jak reagować na tę sytuację – dodaje.

Gdyby jednak doszło do dłuższych przestojów w produkcji w Chinach, zagroziłoby także międzynarodowym łańcuchom dostaw – ostrzega Klaus-Jürgen Gern z Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii. – Znaczenie Chin jako dostawcy dla reszty świata jest ogromne – mówi. Firmy na całym świecie nie dostawałyby części, przez co musiałyby albo szukać innych dostawców, albo zawiesić produkcję.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Firmą, która już odczuła skutki obecnego kryzysu, jest południowokoreański Hyundai. Koncern ogłosił we wtorek, że jeszcze w tym tygodniu wstrzyma całą produkcję w Korei Południowej. Powodem jest brak wiązek przewodów, które Hyundai sprowadza z Chin.