1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy Niemcy boją się terroru? „Jak padnę ofiarą, to pech”

Alexandra Jarecka7 sierpnia 2016

Paryż, Bruksela, Nicea, Würzburg, Ansbach, Rouen – ślady terroru islamistów prowadzą po Europie. 76 procent Niemców liczy się z kolejnymi zamachami.

Passanten in der Bonner Innenstadt
Zdjęcie: DW/S. Pabst

Przeprowadzona przez Deutsche Welle sonda uliczna w Bonn miała za zadanie sprawdzić nastroje i nastawienie mieszkańców do zamachów terrorystycznych. Czy się obawiają o swoje życie?

– Jestem głęboko zaniepokojony, ale nie mogę tego nazwać strachem – stwierdził 68–letni Joachim Rheinhard. Nie zamierza jednak, jak twierdzi, popaść w histerię. Jeśli coś ma się wydarzyć i tak nie będzie miał na to wpływu, twierdzi. – Wkrótce wybieram się do Paryża i chcę tam jeździć metrem – opowiada i konstatuje, że „jeśli padnie ofiarą zamachu, to miał zwyczajnie pecha”. Przytakuje mu żona, stwierdzając, że „przed szaleńcami nie można się uchronić. Na pewno nie spędziłaby urlopu w krajach wstrząsanych kryzysami, jak obecnie w Turcji. Ale we Francji nie obawia się niczego.

Po aktach terroru w Paryżu, Brukseli i Nicei również Niemcy przeżyły w lipcu b.r. chwile grozy, kiedy do zamachów doszło w Würzburgu i Ansbach. Wiele osób zostało rannych, jednak poza samym zamachowcem nie było ofiar śmiertelnych.

Zamachowiec w Ansbach na szczęście nikogo nie zabiłZdjęcie: Reuters/M.Rehle

Ale, jak wynika z aktualnego sondażu Infratest Dimap Deutschlandtrend, narasta w Niemczech uczucie zagrożenia i strachu przed aktami terroru. Nie tylko zdecydowanie więcej osób niż przed rokiem liczy się z kolejnymi zamachami, lecz coraz więcej Niemców zwraca uwagę na osoby wyglądające podejrzanie. 40 procent ankietowanych w sierpniu b.r. przyznało, że unika przebywania w tłumie. – Wzrosło poczucie niepewności, ale staramy się o tym nie myśleć – powiedziała 38-letnia Melanie Berger, matka dwóch synów, dodając, że „naszym dzieciom będzie trudniej iść przez świat z poczuciem bezpieczeństwa”.

Również Rainer Bergmann, pracownik uniwersytetu w Bonn jest zdania, że wzrosło uczucie strachu, że więcej mówi się o terrorze, który stał się tematem w społeczeństwie. Jego zdaniem ryzyko zagrożenia w Niemczech „nie jest nadzwyczajnie wysokie”.

Zamachy w Europie następowały ostatnio w krótkich odstępach czasu:

Bruksela: marzec 2016 - zamachowiec-samobójca wysadzając się w powietrze powoduje śmierć 35 osób, ponad 300 zostaje rannych.

Nicea: 14 lipca - islamista zabija 85 osób i ponad 300 rani, w tym wiele ciężko.

Würzburg: 18 lipca – mężczyzna atakuje siekierą podróżnych w podmiejskim pociągu.

Ansbach: 24 lipca - zamachowiec-samobójca wysadza się w powietrze.

Rouen: 26 lipca – dwóch islamistów zabija księdza

Charleroi: 6 sierpnia - mężczyzna z maczetą rzuca się na dwie policjantki, ciężko rani jedną z nich. Policja przypuszcza, że był to atak terrorysty.

W belgijskim Charleroi doszło do kolejnego incydentu, który dopiero wyjaśnia policjaZdjęcie: cc-by-sa/3.0/Roccm

– Kiedy dochodzi do zamachów takich jak w Ansbach lub Würzburgu, odczuwa się strach. Ale nie zamierzam z tego powodu siedzieć w domu – stwierdza Michael H., który robi zakupy na rynku w centrum w Bonn. Na co dzień nie myśli wcale o potencjalnych zamachach terrorystycznych. 55-latek żywo interesuje się wydarzeniami na świecie czytając gazety i wiadomości w Internecie. – Wyczytałem, że wcześniej więcej było terrorystycznych aktów przemocy i że obecnie tendencja jest spadkowa. Szaleńcy będą zawsze i nie da się przed nimi uchronić – zauważa.

Ze statystycznego punktu widzenia Michael H. ma rację. Zagrożenie terrorem w Europie było w latach 70.-90. dużo większe. W tym czasie regułą były setki zamachów rocznie. Również liczba ofiar, wynosząca w roku ponad 150 osób była tragicznym faktem.

Organizacje terrorystyczne, jak IRA w Irlandii czy baskijska ETA w Hiszpanii, komunistyczne Czerwone Brygady we Włoszech oraz RAF w Niemczech i inne komórki terrorystyczne spoza Europy stanowiły przez długi czas poważne wyzwanie dla europejskich rządów. Różnica między terrorem dzisiaj, a wtedy polega na tym, że obecnie ludzie mają nieżporównywalnie lepsze możliwości komunikacji i są lepiej poinformowani przez mass media.

„Miałem już do czynienia z terrorem”

– Przyjechałem z Afganistanu i tam przeżyłem terror– wyjaśnia starszy mężczyzna. Obecnie ma tylko nadzieję, że w Niemczech i Europie nie będzie gorzej. – Momentami zauważam, że inaczej patrzy się na osoby np. z plecakiem, na co bardziej zwraca się uwagę – konstatuje. Potwierdza to również Birgitt Sudermann z Bornheim pod Bonn i zaznacza, że ludzie podejrzliwie zaczęli patrzeć na obcokrajowców i osoby wyglądające odmiennie niż ludność rdzenna. Nie potrafi jednak powiedzieć czy robią to „ze strachu, czy braku akceptacji”.

Klaus Wegemann zdradza, że bardziej boi się wypadku samochodowego, niż zostania ofiarą terroru. Jego zdaniem terror stał się „tematem rozmów, które ludzi wyczuliły i uczyniły bardziej uważnymi".

„Więcej policji nie pomoże”

Inny mieszkaniec Bonn stwierdził, że nie odczuwa strachu przed zamachami w Niemczech, ale zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili może do nich dojść. W jego opinii nikt, także polityka, nie jest w stanie ochronić ludzi przed zamachami. Iluzją jest myślenie, że wzrośnie bezpieczeństwo, jeśli będzie podsłuch rozmów telefonicznych lub zapisy czatów, albo zwiększona zostanie liczba policjantów. Nie mogą oni zapobiec atakom terroru na ulicy, „ale uspokoi to tego czy innego obywatela”.

Czego się boją Niemcy? SONDA ULICZNA

01:59

This browser does not support the video element.

Sabrina Pabst / Alexandra Jarecka

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej