1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy Niemcy stracą mocną pozycję w UE?

1 lipca 2009

Zanim prezydent Niemiec podpisze Traktat Lizboński, obie izby parlamentu federalnego muszą wzmocnić swoją rolę w unijnym procesie decyzyjnym. To może jednak osłabić pozycję Niemiec w Radzie Europejskiej.

Zdjęcie: AP

To ważny wyrok dla integracji europejskiej - twierdzi Jan Techau, dyrektor programowy Centrum Prognoz dla Europy im. Alfreda von Oppenheimera w Berlinie o werdykcie Trybunału Konstytucyjnego, który zdecydował wczoraj (30.06.09), że traktat lizboński jest zgodny z niemiecką ustawą zasadniczą. Podobnie skomentowała to wczoraj niemiecka kanclerz. -„Ten wyrok nas jednak zaskoczył” – mówi niemiecki analityk.

Bardzo ważny wyrok

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego spisane jest na 150 stronach. To była syzyfowa praca – zaznacza Jan Techau. „Nie jest regułą, że Trybunał tak obszernie orzeka w jakiejś sprawie. Ale ten werdykt jest bardzo ważny z kilku powodów” - dodaje.

Jan Techau dyr. programowy Centrum Prognoz dla Europy im. Alfreda von Oppenheimera w BerlinieZdjęcie: DGAP

W pierwszej kolejności jest on jednoznacznym zobowiązaniem do kontynuowania integracji europejskiej. Jasno też zostało powiedziane, że Traktat Lizboński, reformujący UE, jest zgodny z niemiecką ustawą zasadniczą i że Niemcy powinny brać udział w pogłębianiu integracji europejskiej. Trybunał orzekł także, że Unia Europejska ma wystarczającą legitymację, że UE nie jest federacją, a Niemcom nie grozi utrata suwerenności, czego obawiał się jeden ze skarżących, Peter Gauweiler, poseł bawarskiej CSU. – „W werdykcie sędziowie Trybunału rozwiali więc główne wątpliwości i wyrazili aprobatę dla procesu integracji europejskiej” – ocenia dyrektor programowy Centrum Prognoz dla Europy.

Granice integracji europejskiej

Ale Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe wyznaczył także – jak to nazywa Jan Techau –„limity integracji europejskiej w ramach ustawy zasadniczej”. Sędziowie orzekli, że konstytucja wyklucza nadanie UE charakteru państwa. Wskazali oni także na to, że w Niemczech istnieje coś w rodzaju konstytucyjnej tożsamości, a Unii Europejskiej nie wolno podważać istoty tej tożsamości. Trzecie ograniczenie jest najbardziej istotne - zaznacza Jan Techau. Dotyczy ono zachowania suwerenności narodowej państw członkowskich UE, które nadal mają największe wpływy. – „Bardzo jasno zostało powiedziane, że UE nie potrzebuje legitymizacji, lecz wystarczy, że zagwarantują ją państwa narodowe. To na pewno ucieszy przeciwników superpaństwa europejskiego, na przykład Vaclava Klausa” – mówi niemiecki analityk.

Trudne niemieckie prace domowe

Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego orzekają w sprawie Traktatu LizbońskiegoZdjęcie: AP

Niemcy muszą się zabrać teraz za ustawowe wzmocnienie wpływu obu izb parlamentu federalnego na decyzje unijne. Od tego Trybunał uzależnił złożenie podpisu przez prezydenta Niemiec. Ustawowe uregulowanie wpływów izb parlamentu i rządu federalnego na decyzje unijne może też mieć negatywne skutki: -„Jeśli Bundestag i Bundesrat będzie trzymał rząd na krótkiej smyczy, który za każdym razem będzie musiał występować do parlamentu o mandat, wtedy Niemcom grozi osłabienie pozycji w Radzie Europejskiej. Rząd nie będzie mógł działać tak elastycznie jak dotychczas, a przede wszystkim nie będzie mógł zawierać natychmiast kompromisów. To byłoby za dużo dobrego” – uważa dyrektor programowy Centrum Prognoz dla Europy. Teraz wszystko zależy od zawartości znowelizowanej ustawy wskazanej przez Trybunał Konstytucyjny.

Mamy do czynienia ze schizofrenią

Dlaczego właściwie o wzmocnienie roli obu izb parlamentu w unijnym procesie decyzyjnym nie zadbali wcześniej niemieccy posłowie? Skarga przed Trybunałem Konstytucyjnym miała coś ze schizofrenii – mówi Jan Techau, ponieważ przeciwko Bundestagowi nowy traktat UE zaskarżyli poseł Bundestagu i klub parlamentarny lewicy. Drugą kwestią schizofreniczną, na którą wskazuje niemiecki analityk, jest to, że posłowie zostali przez Trybunał Konstytucyjny zobowiązani do wzmocnienia swojej roli, o którą dotychczas nie zabiegali: - „To bardzo interesująca sytuacja. I to jest właśnie to sedno krytyki wobec Bundestagu, Bundesratu i rządu, krytyki wręcz żenującej, która tkwi w werdykcie Trybunału Konstytucyjnego”.

Mniejsze możliwości manipulacji dla populistów


Angela Merkel złożyła 13. grudnia 2007 podpis pod traktatem lizbońskim reforującym UEZdjęcie: AP

Dzięki werdyktowi Trybunału Konstytucyjnego uszczupliła się lista antyunijnych argumentów, którymi lubią manipulować populiści – zaznacza Jan Techau.

Nie będzie można teraz dowolnie posługiwać się argumentem o samowoli instytucji unijnych i dowolnym przypisywaniu sobie przez nie kompetencji. Nie będzie można szarżować argumentem o utracie suwerenności, o tym, że kraje członkowskie są jedynie wykonawcami decyzji Brukseli i nie mają możliwości wpływania na kształt Wspólnoty. Także argument niemieckiej lewicy, że Traktat Lizboński odbiera wpływ Niemcom na własną armię i musi się w tym obszarze podporządkować woli UE, a parlament federalny straci w tej sprawie wszelkie możliwości wpływu – to tylko kilka populistycznych argumentów, które zostały unieważnione. „Ale zawsze można to wszystko postawić na głowie” – mówi niemiecki analityk - i powiedzieć w Czechach czy w Polsce, że niemiecki Bundestag wstrzymuje ratyfikację Traktatu Lizbońskiego.” Tyle, że nie będzie to odpowiadało duchowi werdyktu z Karlsruhe, który jest bardzo prounijny.

Autor:Barbara Cöllen

Red.: Bartosz Dudek