Czy Polska odblokuje decyzję szczytu UE w sprawie klimatu?
20 czerwca 2019Unijni przywódcy zaczynają w czwartek (20.06.2019) wieczorem dwudniowy szczyt, który ma zająć się m.in. obsadą najważniejszych stanowisk w instytucjach UE, sankcjami gospodarczymi wobec Rosji, a także przyjąć „plan strategiczny” UE do 2024 r., w którym najgorętszym punktem stała się walka z kryzysem klimatycznym. Aż 22 kraje Unii poparły do wczoraj (19.06) projekt zapisów, by Unia do 2050 r. osiągnęła neutralność klimatyczną. To oznacza redukcję emisji gazów cieplarnianych o grubo ponad 90 proc. (w porównaniu z 1990 r.) i zrównoważenie reszty m.in. poprzez sadzenie lasów absorbujących CO2.
– Widzimy zaskakująco szybkie przesuwanie się wielu krajów w stronę zaostrzonej walki o klimat. Tego nie było jeszcze na marcowym szczycie Unii. Nacisk opinii publicznej robi swoje – tłumaczy wysoki urzędnik UE. Za przykład spektakularnej zmiany uchodzi kanclerz Angela Merkel, która przed zaledwie kilku tygodniami sceptycznie deklarowała, że – wymagająca kosztownych inwestycji – neutralność klimatyczna już w 2050 r. „wymaga namysłu”. Ale przed paru dniami Berlin zasygnalizował, że teraz jest już gotów poprzeć nowy unijny celna 2050 r. – Niewątpliwie swoją rolę odgrywają rosnące notowania niemieckich Zielonych – mówi jeden z zachodnich dyplomatów w Brukseli. Nowe stanowisko Berlina już przełamało opór m.in. Bułgarii wobec ambitniejszych celów Unii.
Potrzebna jednomyślność
Jednak decyzja szczytu UE o neutralności klimatycznej w 2050 r. wymaga jednomyślności wszystkich krajów Unii, której osiągnięcie na tym szczycie UE jest pod wielkim – i to głównie polskim – znakiem zapytania. Do wczoraj swego poparcia dla neutralności nie zadeklarowała Rumunia (ale jako obecna prezydencja w Radzie UE deklaruje przyłączenia się do konsensusu), Czechy, Litwa, Estonia oraz Chorwacja. A największym wyzwaniem negocjacyjnym dla rzeczników neutralności klimatycznej pozostaje sprzeciw rządu Mateusza Morawieckiego.
Polska boi się, że zobowiązanie szczytu UE do neutralności w 2050 r. doprowadzi do prób podniesienia obecnego celu redukcji emisji do 2030 r. (minus 40 proc), co za kilka miesięcy zostałoby wpisane do szczegółowej długoterminowej strategii klimatycznej Unii. A takie przyspieszenie redukcji oznaczałoby dla Polski nadzwyczaj trudne rokowania o zwiększeniu wsparcia finansowego UE dla transformacji energetycznej.
Polska prezentuje ciągłość
Czy Polska ustąpi? Nasi rozmówcy w instytucjach UE nie porzucają nadziei, że – choć będzie to bardzo trudne – Morawieckiego ostatecznie uda się dziś przekonać za pomocą zapisów o dodatkowych ulgach i wsparciu finansowym dla krajów Unii wychodzących z mocno węglowej energetyki.
– Trzymając się węgla, polski rząd jest coraz bardziej osamotniony. Już nie tylko kraje zachodnie rozumieją powagę kryzysu klimatycznego i podejmują kroki, by mu przeciwdziałać. Osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. popierają m.in. Słowenia, Bułgaria, Węgry, Łotwa. Słowacja w ostatnich dniach nie tylko dołączyła do grona tych państw, ale też podjęła decyzję o odejściu od spalania węgla do produkcji energii w roku 2023 r. – tłumaczy Anna Ogniewska z Greenpeace'u. Opór Polski uchodzi w Brukseli za jeden z nielicznych przykładów ciągłości między różnymi ekipami rządzącymi. Ówczesny premier Tusk w 2011 r. sprzeciwiał się celowi redukcji emisji o 80 proc. w 2050 r., a i tak potem Komisja Europejska opierała na tym celu swe projekty nowych przepisów UE o energetyce i klimacie.
Sankcje wobec Rosji
Angela Merkel i Emmanuel Macron przedstawią dziś krótkie sprawozdanie o wydarzeniach między Ukrainą i Rosją, co prawie na pewno da zielone światło do przedłużenia sankcji gospodarczych UE wobec Rosji o kolejne pół roku, czyli do końca stycznia 2020 r. Ta polityczna decyzja szczytu UE powinna być sformalizowana przez unijnych ministrów w Radzie UE na przełomie czerwca i lipca.
Iohannis gotów na Brukselę
Tusk przekonywał wczoraj, że nadal są szanse, by ten szczyt uzgodnił nominacje na następcę samego Tuska, szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera oraz szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini (ich kadencje kończą się jesienią), ale dyplomaci spekulowali o potrzebie dodatkowego szczytu przed końcem czerwca, a może i podczas wakacji. Unijna centroprawica nadal oficjalnie obstaje przy kandydaturze bawarskiego chadeka Manfreda Webera (na następcę Junckera), ale zwalcza go m.in. Francja i Hiszpania. Na krótkiej liście trwa m.in. Dunka Margrethe Vestager.
Grupa Wyszehradzka jest bardzo sceptyczna wobec nieoficjalnej kandydatury Litwinki Dalii Grybauskaite (na następczynię Tuska), a ciepło wypowiada się o Bułgarce Kristalinie Georgiewej i Chorwacie Andreju Plenkoviciu (jako ewentualnych następcach Junckera). Po wahaniach swą gotowość do wyścigu o fotel po Tusku – wedle naszych informacji – zakulisowo potwierdził rumuński prezydent Klaus Iohannis.