1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Langer Weg zur Gleichberechtigung

(mm)19 stycznia 2009

Kobieta na czele niemieckiego rządu, pięć kobiet-ministrów i 197 posłanek w Bundestagu: to bilans, jakiego mogą dokonać Niemcy w 90 lat po przyznaniu kobietom prawa wyborczego. Nie była to droga łatwa ani oczywista.

Zdjęcie: Bilderbox

To, że kobietom przysługuje bierne i czynne prawo wyborcze wydaje się być dziś czymś zupełnie oczywistym, ale przed 90 laty była to absolutna sensacja. 19 stycznia 1919 roku podczas wyborów do Zgromadzenia Narodowego Republiki Weimarskiej kobiety po raz pierwszy mogły oddać swój głos i kandydować w wyborach.

- "Ponad 82 procent uprawnionych do głosowania kobiet wzięło w nim faktycznie udział. I już w wyniku tych pierwszych wyborów 37 z 423 miejsc w parlamencie zajętych zostało przez kobiety"- twierdzi Julia Paulus, socjolog zajmująca się na uniwersytecie w Münster (Monastyrze) zagadnieniami historycznymi z punktu widzenia parytetu płci.

- „Jeżeli przyjrzeć się tylko liczbom, to mogłoby się wydawać, że kobiety są na najlepszej drodze, aby dokonać wreszcie przełomu w polityce, która uznawana jest powszechnie za domenę mężczyzn” - dodaje.

Kobiety i kwoty

"Równe prawo - prawo wyborcze dla kobiet" - broszura z 1907 rokuZdjęcie: DHM

Ale tak niestety nie jest - mówi Julia Paulus: - "Ten nieznaczny kobiecy boom na fotelach ministerialnych, jaki dostrzega się od lat 80-tych jest tylko i wyłącznie rezultatem kwot, do wypełnienia których zobowiązały się niektóre partie".

W okresie minionych 20 lat wprowadzono tak zwane "kwoty kobiece", które muszą być uwzględniane przy obsadzaniu najwyższych stanowisk.

Prekursorami w tym względzie były partie lewego skrzydła, które ustaliły po części nawet pięćdziesięcioprocentowy parytet. Partie konserwatywne: CDU, CSU i FDP, nie miały takich wewnętrznych regulacji - i w konsekwencji wśród deputowanych tych partii było tylko 21 i 25 procent kobiet.

- "Oczywiście, że byłoby lepiej osiągnąć parytet bez obowiązkowych kwot - twierdzi Julia Paulus - "ale to utopia. Jeżeli nic się nie zmienia w naturalny sposób, konieczne są regulacje".

Z pobłażliwym uśmiechem

Plakat z 1919 roku wzywający kobiety do udziału w wyborachZdjęcie: picture-alliance/dpa

W czasach nazistowskich Adolf Hitler odebrał kobietom prawo wyborcze. Przyznane zostało im ono ponownie po II wojnie światowej. Do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku kobiety angażujące się politycznie traktowano z pobłażliwością. Na przykład wychodząca w Bielefeld "Neue Presse" pisała w 1966 z przymrużeniem oka o prezydium Bundestagu składającym się wyłącznie z kobiet. Z uśmieszkiem, a potem wręcz z wyraźnym rozbawieniem, deputowani do Bundestagu mężczyźni, poddawali się kobiecej władzy.

W roku 1961 kanclerz Konrad Adenauer mianował pierwszą kobietę-ministra: Elisabeth Schwarzhaupt z CDU i powierzył jej tekę nowo utworzonego resortu zdrowia. W 1993 Heide Simonis (SPD) była pierwszą szefową rządu landowego w Niemczech - w Szlezwiku-Holsztynie.

- "Wyraźnie widać, że resorty przyporządkowywane są wciąż jeszcze wedle płci" - twierdzi Julia Paulus. Ursula von der Leyen (CDU) jest ministrem rodziny, Ulla Schmidt (SPD) - ministrem zdrowia. Nikt nie wpadnie na pomysł, aby powierzyć im resort obrony, spraw wewnętrznych, czy politykę zagraniczną lub finanse. – „To są tradycyjne domeny mężczyzn. Brigitte Zypries, jako minister sprawiedliwości jest wielkim wyjątkiem" - dodaje Paulus.

Wybór Angeli Merkel w 2005 roku na piewszą kobietę-kanclerza to przełom w politycznej historii NiemiecZdjęcie: AP

Dopiero w roku 2005 Angela Merkel stanęła na czele rządu federalnego. Jej wybór był przełomowy dla pozycji kobiet w polityce. - „Jest nieocenionym wzorem do naśladiowania dla młodych dziewczyn, które mogą się przekonać, że kobieta może zostać kanclerzem, a nie tylko ministrem rodziny, dzieci itp.” - podsumowuje Julia Paulus.

Kobiety nie wybierają ekstremistów

Kobiety jako elektorat wybierają generalnie od centrum w lewo. Podczas wyborów 2002 roku 41% kobiet i 36% mężczyzn głosowało na SPD. W roku 2005, podczas wyborów z Angelą Merkel jako kandydatką chrześcijańskiej demokracji, lewicowe tendencje wśród kobiecego elektoratu nie były aż tak wyraźne. Zupełnie inaczej było w latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku - wtedy na chadecję głosowało od 9 do 10 procent więcej kobiet niż mężczyzn.

Jedno się tylko nie zmieniło: kobiety z reguły nie głosują na partie radykalne. "Partia Lewicy", czy skrajnie prawicowa NPD to czysto "męskie" partie.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej