„Die Welt”: Polska żąda wsparcia UE przeciwko Łukaszence
7 kwietnia 2021Niemiecki dziennik pisze w środę (07.04.2021) o aresztowaniach przewodniczącej Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i dziennikarza Andrzeja Poczobuta, a także o próbach zastraszania członków polskiej mniejszości w tym kraju. „Represje reżimu Łukaszenki wobec polskiej mniejszości stanowią kolejny stopień eskalacji w konflikcie na Białorusi” – zauważa korespondent gazety Philipp Fritz. Ocenia, że „dyktator nie tylko atakuje mniejszość etniczną”, ale też przenosi konflikt na poziom dwustronnych relacji z innym państwem, ponieważ kieruje się przeciwko polskiemu rządowi, a tym samym przeciwko członkowi UE. „Warszawa uważa się bowiem za adwokata i protektora mniejszości na Białorusi” – pisze Fritz.
Problem dla UE
Jak dodaje, reakcja polskich władz była szybka. Premier Mateusz Morawiecki zagroził „krokami gospodarczymi”, aby doprowadzić do uwolnienia „zakładników reżimu”. A wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz powiedział niemieckiej gazecie, że „może zapewnić, iż eskalacja ze strony Łukaszenki nie pozostanie bez odpowiedzi”.
„To stawia UE przed problemem. Już gdy w ubiegłym roku reżim brutalnie zareagował na masowe protesty, Europejczycy dość późno i po przeciągających się zmaganiach znaleźli odpowiedź i uzgodnili względnie łagodne sankcje; na liście objętych sankcjami jest w tej chwili 88 osób i siedem organizacji. Polska i jej sąsiad Litwa chciały wcześniejszych i ostrych sankcji, ale nie mogły się przebić” – pisze niemiecki dziennikarz.
Polska zmuszona działać sama
„Teraz Polska żąda solidarności od UE w czasie, gdy Komisja Europejska zajmuje się przede wszystkim koronakryzysem. Wszystkie kraje członkowskie zmagają się z trzecią falą pandemii. Ale bez szybkiego, zgodnego działania UE Polska uzna, że jest zmuszona działać sama. Grozi to spiralą eskalacji między Warszawą a Mińskiem” – przestrzega Fritz.
Dodaje, że Polska, „która z powodu demontażu praworządności często sama musi się tłumaczyć na polu międzynarodowym, należy do najgłośniejszych krytyków reżimu Łukaszenki” i wspiera białoruskie ruchy demokratyczne, w tym finansowo czy poprzez ułatwienia wizowe i w dostępie do rynku pracy. Warszawa jest obok Wilna głównym adresem dla krytyków reżimu. „Dla Łukaszenki to pretekst, by zarzucać Polsce mieszanie się w wewnętrzne sprawy białoruskie” – dodaje niemiecki dziennikarz, informując o zamknięciu granicy polsko-białoruskiej i wyrzuceniu dwóch polskich dyplomatów.
Cytowany przez „Die Welt" były charge d'affaires ambasady RP na Białorusi i prezes Ośrodka Studiów Strategicznych Witold Jurasz ocenia m.in., że UE jest w trudnym położeniu, bo musi szybko działać. „Szczególnie ważne jest to, by nie powstało wrażenie, iż Polska została sama z tą sprawą” – ocenia.
Słowa nie zastąpią czynów
Gazeta zauważa, że na razie nie ma informacji o tym, by w UE trwały uzgodnienia co do skoordynowanego działania. W stanowisku szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella mowa jest jedynie o tym, że „UE oczekuje, iż Białoruś będzie trzymać się porozumień międzynarodowych i szanować prawa człowieka oraz podstawowe wolności”.
Europosłanka Zielonych Viola von Cramon-Taubadel ocenia w „Die Welt”, że to, iż Łukaszenko bierze polską mniejszość w swoim kraju na zakładnika i nakłada na jej przedstawicieli samowolne kary, jest „międzynarodowym i dyplomatycznym skandalem”, który powinien spotkać się z odpowiednim potępieniem ze strony wspólnoty międzynarodowej.
Jak pisze niemiecki dziennik „tego rodzaju oświadczenia są z zadowoleniem przyjmowane w Warszawie, ale nie zastąpią działań”. Wiceminister Przydacz podkreśla, że „UE nie może zamykać na to oczu”. „Jako wspólnota nie możemy tego tolerować” – dodaje i zapowiada, że Polska nie będzie dalej czekać bezczynnie. Potwierdza, że polskie władze jednostronnie nałożyły sankcje na sędziego, który prowadził proces przeciwko szefowej ZPB.