1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dożywocie dla morderców Kuciaka? „Zasłużyli na to”

19 grudnia 2019

Przy zachowaniu najsurowszych rygorów bezpieczeństwa rozpoczął się proces z czworgiem podejrzanych o zlecenie i wykonanie mordu na słowackim dziennikarzu Jánie Kuciaku i jego narzeczonej Martinie Kušnírovej.

Proces odbywa się w warunkach podwyższonego rygoru bezpieczeństwa
Proces odbywa się w warunkach podwyższonego rygoru bezpieczeństwa Zdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Wszystkich czworo oskarżonych, „kontrowersyjny” przedsiębiorca Marian Koczner, od którego miał pochodzić nakaz zabójstwa, jego znajoma Alena Zsuzsová, która przekazała zlecenie dalej, Miroslav Marczek, który jest oskarżony o zastrzelenie Jána i Martiny, oraz Tomász Szabó, który miał mu pomagać, zostało oskarżonych przez prokuratora o morderstwo z premedytacją.

– Ten czyn jest zagrożony karą albo 25 lat pozbawienia wolności, albo dożywocia – powiedziała na pierwszej rozprawie w Pezinku przewodnicząca składu sędziowskiego Rużena Sabová.

Na ławie oskarżonych brakuje jedynie Zoltána Andruski, mediatora pomiędzy domniemanymi zleceniodawcami, a domniemanym mordercą i jego pomocnikiem. Jedynie on przyznał się bowiem do popełnienia przestępstwa, współpracował ze śledczymi i dlatego stanie przed sądem w osobnym procesie.

Kajdanki na rękach, pęta na nogach

Postępowanie odbywa się przed Specjalistycznym Sądem Karnym w Pezinku, którego zadaniem jest ściganie i karanie korupcji, przestępczości zorganizowanej, a także przestępstw popełnianych przez członków i przedstawicieli organów konstytucyjnych.

Ze względów bezpieczeństwa proces nie jest prowadzony w budynku sądu, lecz w dużym kompleksie sąsiadującej z nim akademii policyjnej, otoczonym płotem zabezpieczonym drutem kolczastym. Oskarżeni są wprowadzani przez zamaskowanych i uzbrojonych funkcjonariuszy straży sądowej w kajdankach i – poza Kocznerem – z pętami na nogach.

Po upływie ponad pół godziny sędzia Sabová nakazuje zdjęcie kajdanek i pęt, po czym otwiera publiczne posiedzenie sądu.

Domniemany zleceniodawca mordu: Marian KocnerZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Oko w oko

Naprzeciw ławy oskarżonych siedzą prokuratorzy i poszkodowani – rodzice zamordowanego dziennikarza, Jana i Jozef Kuciakowie, oraz matka jego narzeczonej Zlatica Kusznírová.

Po raz pierwszy widzą podejrzanych o zamordowanie ich dzieci. Pani Zlatica przygląda się im. – W ich spojrzeniach i gestach nie zauważyłem, żeby przynajmniej byli świadomi tego, co zrobili. To ludzie puści, im chodzi jedynie o pieniądze – mówi dziennikarzom podczas półgodzinnej przerwy.

Mama Martiny ma nadzieję, że sprawcy dostaną najwyższą karę, czyli dożywocie. – Zasłużyli sobie na to. Im się to należy – mówi.

Domniemany sprawca zabójstwa Miroslav MarczekZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Żadna ugoda mnie nie interesuje

Po pouczeniu sędzia proponuje oskarżonym „porozumienie w sprawie wymiaru kary”, które mogłoby umożliwić jej zmniejszenie. Wymaga ono jednak przyznania się do przestępstwa.

– Żadna ugoda mnie nie interesuje – oświadcza Koczner. Pozostali oskarżeni również odrzucają dobrowolne postępowanie pojednawcze.

Sabová powołuje się na badania psychiatryczne i oświadcza, że oskarżeni są zdolni do czynności prawnych. – Nie znajduję żadnych podstaw, by uznać przeprowadzenie postępowania karnego za niedopuszczalne – mówi.

Oskarżyciel Vladimír Turan ze Urzędu Prokuratury Specjalniej domaga się konfiskaty trzech samochodów: bentleya z floty Kocznera, mercedesa, którym jeździła Zsuzsová i citroëna berlingo krewnego Szabó.

Marek Para, obrońca Kocznera, wymienia natomiast liczne, jego zdaniem, poważne uchybienia śledczych. Domaga się, by zamiast otwierać rozprawę główną, cofnąć proces do fazy przygotowawczej.

Za teczką kryje się Alena Zsuzsová, która rzekomo przekazała zlecenie dalejZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Rozprawa główna

Następuje pojedynek pomiędzy prawnikami rodziców zastrzelonej pary, a obrońcami oskarżonych.

Reprezentujący Kuciaków Daniel Lipszic, były minister sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, proponuje zbadanie w szpitalu stanu psychicznego Mariana Kocznera w celu ustalenia, czy może on zostać skazany na dożywocie. Adwokat Para wyraża zaś wątpliwość, czy poszkodowani mają prawo wypowiadać się na temat wymiaru kary.

– Paragrafy są ważniejsze od prawdy – ubolewa Józef Kuciak podczas przerwy.

Po pół godzinie sala sądowa znów się zapełnia. Obrończyni Aleny Zsuzsovej próbuje raz jeszcze przesunąć proces z powrotem do fazy przygotowawczej.

Na próżno. Rużena Sabová nie znajduje żadnych poważnych powodów, żeby tak uczynić, i wszczyna rozprawę główną. Rozpocznie się ona 13 stycznia i potrwa trzy dni, następnie będzie kontynuowana pod koniec miesiąca i dalej na początku lutego.

Posiedzenie się kończy. Alena Zsuzsová opuszcza salę tak, jak do niej wchodziła: z twarzą ukrytą w teczce na dokumenty. Szabó i Marczek unikają oczu ludzi. Jedynie Koczner patrzy przed siebie. – Ale on nie wygląda już tak arogancko jak na poprzednim procesie – zauważa Kusznírová.

Nietykalni

Daniel Lipszic nigdy nie sądził, że w jego kraju ktokolwiek mógłby poczuć się tak bezkarnie, żeby uwierzyć, że może rozwiązywać swoje problemy poprzez morderstwo. Skąd się to wzięło? 

– Stąd, że Koczner miał powiązania z byłym prokuratorem generalnym, z sędziami, a poprzez swojego bliskiego znajomego Norberta Bödöra z przedstawicielami Narodowej Agencji Kryminalistycznej NAKA. To dlatego myślał, że stać go na wszystko i nic mu się nie stanie – mówi pełnomocnik rodziców Jána Kuciaka w rozmowie z Deutsche Welle.