"Do ścisłej współpracy z Francją chcemy włączać Polskę"
23 stycznia 2013Deutsche Welle: W: 50 lat Traktatu Elizejskiego, 50 lat pojednania Niemiec i Francji. Co oznacza to dla Niemiec?
Guido Westerwelle: Po pierwsze oznacza to, że w naszym europejskim skarbcu przyjaźń niemiecko-francuska jest prawdziwym klejnotem. Ale jest też prawdziwym filarem dla naszych narodów. Kiedy tylko się pomyśli, że między Niemcami i Francją jest ok. 2000 partnerstw miast, wtedy wyraźnie widać, jak szeroki ma ona zasięg. Niemiecko-francuski kanał telewizyjny, współpraca obu armii. To, co rozpoczęło się przed 50 laty, nabrało wielkiego rozmachu.
DW: Czy niemiecko-francuskie pojednanie pomiędzy prezydentem de Gaullem i kanclerzem Adenauerem było podstawą dla tak nieprawdopodobnego rozwoju?
Guido Westerwelle: To był moment zapłonu, który stał się podstawą przyjaźni narodów. Ja sam w mojej młodości, mieszkając w Nadrenii, uczestniczyłem we francusko-niemieckiej wymianie młodzieży. To była historia niesamowitych sukcesów, jakie działy się za sprawą tej wymiany. Jako młodzi ludzie doświadczaliśmy inspiracji, były korespondencyjne przyjaźnie, wzajemne odwiedziny.
DW: Czy spotkał się Pan wtedy także z resentymentami?
Guido Westerwelle: Tak, ale nie nazywałbym tego resentymentami, tylko raczej żalem i przerażeniem z powodu tego, co jaki krzywdy Niemcy wyrządzili Francuzom w czasie II wojny światowej. Przeżyłem to w czasie wakacji pod namiotem z przyjaciółmi w Bretanii. Chcieliśmy coś kupić w jakimś małym sklepiku, ale właścicielka, starsza kobieta, nie chciała nas obsłużyć. Wyszła na zaplecze i słyszeliśmy, że zanosi się płaczem. Potem z zaplecza wyszła jej córka i powiedziała: "Chłopcy, to nie ma nic wspólnego z wami; to bierze się stąd, że Niemcy zabili podczas wojny męża mojej mamy, mojego ojca". Z takimi reakcjami spotykałem się jeszcze w latach siedemdziesiątych.
DW: Czy w okresie młodości miała na Pana także wpływ francuska kultura, na przykład film, muzyka, literatura - od Sarte'a po Camusa?
Guido Westerwelle: Kultura odgrywała dużą rolę. Z wielu względów bardzo interesował mnie Andre Gide. Ale przede wszystkim we Francji miałem przyjaciół, rówieśników, w małym mieście Etampes, na południe od Paryża. Tam spędzałem nawet kiedyś Boże Narodzenie i przy pomocy mojej słabej francuszczyzny próbowałem jakoś sobie radzić. To są wspomnienia na całe życie.
DW: Kiedy spogląda się wstecz, widać, że niemiecko-francuską kooperację w polityce kształtowały zawsze pary: Charles de Gaulle-Konrad Adenauer, Helmut Schmidt-Valéry Giscard d'Estaing, Helmut Kohl-François Mitterrand czy Gerhard Schröder-Jacques Chirac. Czy uważa Pan, że podobnie będzie w wypadku Angeli Merkel i Francoisa Hollande? Czy oni także staną się idealną parą niemiecko-francuskiej polityki?
Guido Westerwelle: Uważam, że jest to możliwe. Wszyscy będziemy dokładać starań, by tak się stało. Z Alainem Juppé - poprzednikiem ministra spraw zagranicznych Laurenta Fabiusa, z innego politycznego obozu, na początku także miałem szereg dyskusji. Ale potem mieliśmy znakomite stosunki we wspólnej pracy. Z Laurentem Fabiusem współpraca układa się świetnie. Kiedy tak rozglądam się po Europie , to widzę, że nie ma chyba żadnej innej pary państw, które by miały tak ścisłe relacje jak Francja i Niemcy.
DW: Niemcy i Francja były zawsze motorem europejskiego postępu, to odnosiło się do EWG mającej sześciu, dziewięciu, dwunastu członków, a potem UE, która z 15 członków rozrosła się do 27, niedługo 28. Czy ten niemiecko-francuski motor jest niezbędny dla postępu w procesie jednoczenia Europy?
Guido Westerwelle: Francja i Niemcy były dla każdego z tych integracyjnych kroków conditio sine qua non, czyli niezbędną przesłanką. Ale to oczywiście nie znaczy, że wystarcza, kiedy Francja i Niemcy coś wspólnie ustalą. Jednak jeżeli między Niemcami i Francją nie byłoby w jakieś sprawie zgody, to wtedy europejski proces też się nie posunie dalej. Ponieważ teraz nie żyjemy już w Europie zachodniej, tylko w Europie, ważne jest jednak, żebyśmy bardziej włączali jeszcze innych partnerów i sąsiadów. Bardzo jestem za tym, żeby w ścisłą współpracę między Francją i Niemcami włączać coraz bardziej także Polskę, naszego dużego, wschodniego partnera. Podjęto już bardzo ważne decyzje, jak na przykład zbliżenie Polski z Rosją. Otwarcie granicy w kierunku Kaliningradu wcale nie było taką oczywistością, jeżeli uwzględni się historię tego regionu, szczególnie na tle winy Niemców. Widoczne staje się, że współpraca Berlina i Paryża może być bardzo inteligentnie uzupełniona przez ścisłe partnerstwo z Warszawą. Dlatego zabiegałem o ożywienie tak zwanego Trójkąta Weimarskiego, i jestem przekonany, że to była słuszna decyzja.
DW: Czy Polacy też sobie tego życzą?
Guido Westerwelle: Polska jest bardzo zainteresowana ścisłą współpracą, co można poznać już nawet po tym, że polski minister spraw zagranicznych swe przypuszczalnie najważniejsze europejskie wystąpienie miał tu, w Berlinie. Lecz wracając do tego, co cechuje nasze stosunki: Mogę tylko wszystkich zachęcać, by przyjaźni niemiecko-francuskiej nie traktować jako czegoś zupełnie oczywistego. Nie wolno myśleć, że to już tak pozostanie na stałe, bo tak pozytywnie rozwijało się w minionych dziesięcioleciach. Nad tym trzeba pracować każdego dnia. Tak to już jest z przyjaźniami.
Rozmowę prowadził Alexander Kudascheff / tłum. Małgorzata Matzke
Guido Westerwelle (51 lat) jest od roku 2009 ministrem spraw zagranicznych RFN, w latach 2009-2011 był też wicekanclerzem. Pochodzi z Bonn, studiował prawo i jest z zawodu adwokatem. Od roku 1996 jest posłem do Bundestagu. Od roku 2001 do 2011 był przewodniczącym partii FDP (Wolni Demokraci).