Polacy w Niemczech też głosują. „Ważą się losy Polski”
1 czerwca 2025
W Berlinie na słynnym bulwarze Unter den Linden, gdzie mieści się nowa siedziba ambasady Polski, język polski słychać dziś, 1 czerwca, często. Zainteresowanie udziałem w drugiej turze wyborów prezydenckich jest w stolicy Niemiec znacznie większe niż podczas pierwszej tury; w każdej z ośmiu komisji wyborczych zarejestrowało się kilkaset osób więcej. Mimo to, przed południem kolejek nie było. Zarówno w budynku nowej, jak i dawnej ambasady, a także w Instytucie Pileckiego można było zagłosować niemal z marszu.
– Do godziny 10:00 oddano u nas już jedną czwartą głosów, czyli wydaliśmy około pięciuset kart do głosowania – mówi DW Dariusz Robert Freliga, zastępca przewodniczącego obwodowej komisji wyborczej nr 210 w Berlinie. – Głosowanie przebiega bardzo spokojnie, nie ma żadnych incydentów. Nie widać u nas tego podziału społecznego z Polski.
Z Australii do Berlina
Przed budynkiem ambasady spotykamy panią Teresę, która od 38 lat mieszka w Australii. Akurat jest z rodziną w podróży po Europie. – Bardzo chciałam zagłosować, ale mam nieważny polski paszport i nie zdążyłam wyrobić nowego dokumentu – opowiada nam pani Teresa. – Przyszłam więc z dziećmi – córką, która mieszka obecnie w Bonn i synem, mieszkańcem Sopotu.
– Mieszkam w Bonn od 20 lat, ale dzisiaj po raz pierwszy wzięłam udział w polskich wyborach – mówi Agnieszka, córka pani Teresy. – Teraz poczułam, że mój głos jest naprawdę ważny. Nie tylko dla Polski, ale także, jak będzie reprezentowana na świecie.
Wybór ten sam co zawsze
Tuż po oddaniu głosu w ambasadzie pytamy grupkę młodych osób, która wspólnie przyszła głosować. Okazuje się, że są w Berlinie tylko przez weekend. Na co dzień mieszkają w Warszawie i Poznaniu. – W pierwszej turze głosowaliśmy w Polsce, teraz akurat jesteśmy w Berlinie, więc dopisaliśmy się do spisu wyborców – opowiadają Arkadiusz, Martyna i Olgierd. – Było to bardzo proste, od razu dostaliśmy potwierdzenie.
Młodzi przyznają, że ich kandydaci przepadli w pierwszej turze. W przyszłości chcieliby mieć w decydującej rundzie wybór między kandydatami innych opcji politycznych niż obecnie. – Odkąd tylko mogę głosować, zawsze mam wybór między tymi samymi opcjami – wyjaśnia Olgierd.
Natomiast Arkadiusz pytany, czy Polacy mieszkający za granicą powinni mieć prawo głosu, odpowiada, że tak: – Niektórzy wyjechali na urlop, inni mieszkają za granicą, ale może chcą wrócić – mówi nam. – Trudno byłoby zmierzyć, w jaki sposób ktoś jest związany z Polską. Dlatego prawo głosu dla Polaków mieszkających poza krajem powinno być.
Sporne korale
Głosowanie sprawnie przebiega też w innych berlińskich komisjach wyborczych. W dzielnicy Marzahn, gdzie komisję utworzono po raz pierwszy, do godziny 13:00 zagłosowało około czterysta osób z 1472, które się zarejestrowały na drugą turę. Podobnie jest w Instytucie Pileckiego zlokalizowanym tuż przy Bramie Brandenburskiej. Frekwencja jest tu wysoka, ale nie ma kolejek.
– Dbamy o to, żeby kolejki się nie tworzyły. Długie czekanie może zniechęcać do głosowania – wyjaśnia Agnieszka Glapa, przewodnicząca obwodowej komisji wyborczej nr 215. – Zresztą, nasi wyborcy doskonale wiedzą, co mają robić, jakie okazać dokumenty. Nie zdarzają się przypadki, że ktoś pokazuje kserokopię dowodu osobistego albo aplikację mObywatel.
Według Agnieszki Glapy do południa oddano w tej komisji już około jednej trzeciej głosów. Incydentów nie odnotowano, chociaż kilka pań zostało poproszonych o zasłonięcie czerwonych korali – znaku rozpoznawczego małżonki jednego z kandydatów. – Zwracam uwagę, ponieważ nie chcę, żeby był potem jakiś powód do podważenia wyniku – mówi przewodnicząca komisji. – W tych wyborach każdy głos się liczy.
Rekordowa liczba głosujących
W tym roku do głosowania w całych Niemczech zarejestrowała się rekordowa liczba Polaków – 117,5 tys. W 2020 roku w wyborach prezydenckich w drugiej turze głosowało w Niemczech prawie 70 tys. Polaków, a w wyborach parlamentarnych dwa lata temu ok. 102,5 tys. W pierwszej turze tegorocznych wyborów prezydenckich do urn w Niemczech poszło ponad 78 tys. Polaków.
Rekordowa frekwencja daje się odczuć także w Kolonii, gdzie utworzono trzy obwody. Cały koloński okręg konsularny obejmuje 19 komisji wyborczych. – Około godziny 12 mamy już 50-procentową frekwencję – mówi DW Marzena Bilska, przewodnicząca obwodowej komisji wyborczej nr 232 w Kolonii. – Więcej też niż w pierwszej turze jest osób głosujących z zaświadczeniami – dodaje. Takie osoby nie musiały wcześniej rejestrować się w obwodowej komisji wyborczej. Mogą głosować w dowolnej komisji w kraju lub za granicą.
Wiele komisji w kolońskim okręgu wyborczym „pęka w szwach”. Nadrenia Północna-Westfalia, w tym Zagłębie Ruhry, to ważny ośrodek życia polonijnego. Najwięcej, bo ponad 3,5 tys. zgłoszeń, zarejestrowała komisja w Kleve, tuż przy granicy z Holandią. Przed komisjami tworzą się kolejki, ale czekanie nie zabiera zwykle więcej czasu niż kwadrans. – Obsługa idzie sprawnie – mówi Marzena Bilska. Spodziewa się, że jeszcze przed północą protokół z głosowania dojdzie do Państwowej Komisji Wyborczej.
„Bardzo ważne wybory”
Od Polaków, którzy oddali swój głos w Kolonii, słyszymy, że to „bardzo ważne wybory”. – Ważą się losy Polski – mówi DW Beata Piotrowicz. – Trzeba dobrze wybrać głowę państwa, żeby była to osoba kompetentna – dodaje mąż Przemysław. Od dziesięciu lat mieszkają w Niemczech. W głosowaniu brał udział także ich 23-letni syn. – Interesuję się polityką i tym, co się dzieje w Polsce – mówi Maciej.
Cała trójka zdradza, że ich kandydatów i kandydatek z pierwszej tury nie było w decydującym głosowaniu. Teraz więc głosowali rozumem. Na „mniejsze zło” i „dobrą opcję dla Polski” – mówią.
Również Janusz i Monika musieli teraz wybrać spoza swoich kandydatów, na których oddali głos w pierwszej turze. – Teraz już nie głosowałam sercem, ani rozumem. Tylko podświadomość mi podpowiedziała – zdradza Monika.
Jednego kandydata miał od początku Sebastian, który w Niemczech jest od 40 lat. Mieszka też w Polsce, dlatego sprawy kraju leżą mu na sercu. – Potrzebny prezydent, który jednoczy, a nie dzieli – podkreśla. Na wybory przyjechał z żoną i parą przyjaciół, którzy nie mogli wziąć udziału w pierwszej turze. – Mamy nadzieję, że teraz do głosowania zmobilizuje się więcej wyborców – mówi Sebastian Strozek.
Na pierwsze sondażowe wyniki o godzinie 21:00 będzie czekał z niecierpliwością. – Zobaczymy, jak będzie – mówi.
Kiedy wyniki?
Dzisiejsze decydujące głosowanie potrwa jeszcze do godziny 21:00. Po zamknięciu lokali wyborczych poznamy pierwsze wyniki sondażowe exit poll. Ostateczne wyniki wyborów prezydenckich spodziewane są najwcześniej w poniedziałek rano. Wtedy dowiemy się, czy głową państwa zostanie kandydat PiS – Karol Nawrocki czy kandydat Koalicji Obywatelskiej – Rafał Trzaskowski.