1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dużo kasy dla garstki gwiazd

5 sierpnia 2009

Kryzys finansowy? Zaciskać pasa? Skądże znowu! Inwestować – brzmi dewiza. Przynajmniej w branży piłkarskiej. Także w Bundeslidze niektóre kluby nie myślą o oszczędzaniu, płacąc krocie za zawodników.

Uli Hoeness - krezus wśród szefów klubów piłkarskichZdjęcie: picture-alliance / Sven Simon

Florentino Perez wyciągnął z kryzysu finansowego nauczkę: oszczędzanie to nie zawsze najlepsza strategia. Innymi słowy – wydawać! Szef klubu Real Madryt zainwestował w nowych zawodników 220 milionów euro.

Liczby mówią same za siebie. Tropem tym poszło 18 funkcjonariuszy Bundesligi, którzy wydali 183 miliony euro na nowych zawodników - to rekord. I chyba się jeszcze powiększy, bo targowisko graczy zamykane jest z końcem sierpnia.

Młodzi i drodzy

Mario Gomez - transfer za "jedyne" 30 milionów euroZdjęcie: AP

Tendencja wydawania coraz więcej pieniędzy to nie nowość.Ta polega jedynie na tym, że płaci się bajońskie kwoty za piłkarzy. Najnowszy przykład: transfer Cristiano Ronaldo do Real Madryt za 94 miliony. W Bundeslidze kluby zależą od sponsorów i nie mogą aż tak szastać pieniędzmi. Ale i tu trend jest podobny.

I tak Bayern München za napastnika Mario Gomeza ze Stuttgartu zapłacił co najmniej 30 milionów euro. To najwyższa cena za indywidualnego zawodnika, jaką zapłacił ten klub w historii.

Skórka za wyprawkę?

Łukasz Podolski, drogi obiekt westchnieńZdjęcie: AP

Nie tylko Bayern sięga głęboko do kieszeni. Hamburger SV pozwolił sobie na rekordowy dublet: za oba talenty, Marcusa Berga i Eljero Elię HSV zapłacił 19 milionów euro. Także i Kolonia – dzięki wsparciu sponsorów – przeszła do historii: za powrót Łukasza Podolskiego klub zapłacił 10 milionów, a zatem trzykrotnie więcej, niż za najdroższego dotąd gracza, Marco Reicha. Także Brema wydaje szczodrą ręką na narybek: 8 milionów za dwudziestolatka, Marko Marina.

Zawodowców łączą takie cechy wspólne: są młodzi, stoją na początku kariery, ale nie są wytrawnymi graczami, nie mówiąc o talencie kierowania zespołem. Nikt z nich nie ma międzynarodowego tytułu. A zatem – czy są warci tych pieniędzy?

O ile pewne kluby wykazują rozrzutność w chudych latach, to jednak większość z nich stara się oszczędzać. Ponad połowa pierwszoligowców musi wiązać koniec z końcem za 5 lub mniej milionów. Na końcu plasuje się wschodząca gwiazda, FC Nürnberg, który to ostatnio wydał na zawodnika zaledwie 150 tysięcy euro. Lecz biedniejsze kluby cieszą się, że jedynie za 40 ze 149 zawodowców trzeba było płacić odstępne. Coraz więcej piłkarzy (70 procent) można mieć za darmo.

Sarah Faupel /jk/ma