1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dyskusja o zatrudnianiu Polaków w Niemczech trwa nadal

Róża Romaniec24 lutego 2004
W budownictwie zakazy zatrudnienia będą utrzymane, ale w wielu sektorach gospodarczych zatrudnienie będzie możliwe.
W budownictwie zakazy zatrudnienia będą utrzymane, ale w wielu sektorach gospodarczych zatrudnienie będzie możliwe.Zdjęcie: AP

Kilka miast wzdłuż polsko-niemieckiej granicy, w tym również Berlin oraz Frankfurt nad Odrą, chce częściowo zlikwidować okresy przejściowe w dostępie do rynku pracy. Obawiając się, że okresy przejściowe przyczynią się do wzrostu nielegalnego zatrudnienia, miasta te proponują wcześniejszy dostęp do pracy Polaków i Czechów w wybranych sektorach gospodarki. Zastanawiamy się nad zniesieniem okresów przejściowych w branżach, gdzie już dziś brakuje rąk do pracy, powiedziała w wywiadzie dla naszej redakcji sekretarz stanu w berlińskim senacie ds. gospodarki i pracy Susanne Ahlers. Nie dotyczyłoby to budownictwa, ale np. prywatnych gospodarstw domowych, czy sektorów, gdzie istnieje zapotrzebowanie. Prawdopodobnie pomogłoby to wielu firmom przetrwać w trudnej sytuacji gospodarczej i doprowadziłoby do legalizacji i tak już istniejącego nielegalnego zatrudnienia.

Praca na czarno jest również przedmiotem dyskusji politycznych w ministerstwie gospodarki oraz skarbu państwa. Według szacunków rządu niemieckiego obroty szarej strefy wynoszą w Niemczech 370 miliardów euro rocznie. Oznaczałoby to, że "praca na czarno" stanowi 17 % produktu krajowego brutto. W obliczu takich liczb rząd przedstawił nowy projekt walki z nielegalnym zatrudnieniem, który przewiduje wzmożone kontrole i wyższe kary. Za naruszenie przepisów. Celem nowych reguł jest zmniejszenie nielegalnego zatrudnienia zwłaszcza w branżach, gdzie odbywa się ono na dużą skalę.

Najwięcej nielegalnego zatrudnienia mamy już tradycyjnie w budownictwie. - twierdzi przewodniczący Zrzeszenia Niemieckich Związków Zawodowych (DGB) Michael Sommer - Ale także wśród taksówkarzy, w gastronomii oraz hotelarstwie zatrudnienie często nie jest nigdzie rejestrowane. Rosnące liczby wykrywanych przypadków odnotowujemy także w handlu. Jak tak dalej pójdzie, to nielegalne zatrudnienie zacznie na masową skalę niszczyć legalne miejsca pracy.

Walką z nielegalnym zatrudnieniem zajmuje się od niedawna tzw. urząd kontroli finansowych i nielegalnego zatrudnienia, z siedzibą w Kolonii. Od 1998 do 2002 roku państwo przeznaczyło na walkę z pracą na czarno o połowę więcej środków. Obecnie budżet na ten cel wynosi 340 milionów euro rocznie. W 113 jednostkach kontroli w całym kraju zatrudnionych jest 5 tysięcy kontrolerów, w najbliższych miesiących ich liczba ma wznosnąć do 7 tysięcy. Na razie kontrole nie przynoszą oczekiwanych efektów. Na 1000 przypadków nielegalnego zatrudnienia wykrywanych jest zaledwie 5. Statystycznie w 4 przypadkach orzekana jest kara pieniężna, której w rezultacie ponad połowie złapanych udaje się uniknąć - poprzez odwołania i tłumaczenia okoliczności. To oznacza, że jedynie jeden przypadek na tysiąc kończy się poważnymi konsekwencjami.

Podczas aktualnej debaty wiele emocji wzbudziły plany dotyczące walki z zatrudnieniem w gospodarstwach domowych. Chodzi o różnego rodzaju pomoc sąsiedzką oraz pomoc w gospodarstwach domowych, czyli sprzątaczki, opiekunki do dziecka czy korepetytorzy. Obawy, że takie przypadki zatrudnienia byłyby w przyszłości równie surowo traktowane jak zatrudnienie na czarno w budownictwie czy przemyśle, nie potwierdziły się. Pomoc sąsiedzka, np. przy remoncie domu będzie więc nadal akceptowana, o ile nie ma ona na celu zarobku. W przypadku zatrudniania pomocy w gospodarstwie domowym pracę należy jednak zameldować. Jeżeli się tego nie zrobi, grozi jedynie grzywna, jak za zwłykłe wykroczenie, czyli w zależności od wymiaru zatrudnienia w granicach od kilkudziesięciu do kilkuset euro.

Mimo to rządowe plany zaostrzenia walki z nielegalnym zatrudnieniem napotkały na ostrą krytyką, zwłaszcza ze strony opozycji oraz gospodarki.

Krytycy zarzucają rządowi, że zaostrzenie kontroli jest tylko próbą odwrócenia uwagi od faktycznego problemu, czyli zbyt wysokich podatków oraz składek socjalnych. To właśnie te czynniki mają decydujący wpływ na to, że praca na czarno nadal się opłaca. Nie zmienią tego również wyższe kary i częstsze kontrole - twierdzi opozycja.