1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Dywizjon 303” po niemiecku

15 sierpnia 2011

Tłumaczenia książki, na której wychowały się pokolenia Polaków, podjął się Jarosław Ziółkowski, przekonany, że Niemcy zechcą czytać książkę o polskich myśliwcach, które łoiły skórę Luftwaffe w Bitwie o Anglię.

Okładka niemieckiej wersji "Dywizjonu 303"Zdjęcie: Staffel 303 Verlag

„Szukałem niemieckiego przekładu tej książki, będąc przekonanym, że taki już istnieje. Nie udało mi się go znaleźć, bo okazało się, że ta książka nigdy nie została przetłumaczona na niemiecki” - opowiada Jarosław Ziółkowski, który do Bochum przyjechał pod koniec lat 80-tych z Gdańska. Na życie zarabia jako pielęgniarz i tłumacz literatury. Odkąd zamieszkał w Zagłębiu Ruhry stale wdawał się w dyskusje z Niemcami na temat II wojny światowej. By lepiej argumentować, zaczął sięgać coraz częściej do opracowań historycznych. Nieoczekiwanie wpadł też na pomysł, by przetłumaczyć barwny dokument Arkadego Fiedlera, ukazujący graniczącą z brawurą odwagę i kunszt bojowy pilotów najsłynniejszego polskiego dywizjonu myśliwskiego biorącego udział w Bitwie o Anglię. Zwrócił się wtedy do syna pisarza Marka Fiedlera o zgodę. „Całym sercem poparłem projekt, ale równocześnie zadawałem sobie pytanie, czy Niemcy zechcą czytać książkę o dzielnych polskich pilotach” - wspomina Marek Fiedler.

Pomysł zapaleńca

Zdjęcie archiwalne polskich pilotów z dywizjonu 303Zdjęcie: DW

Jarosław Ziółkowski był jednak przekonany, że warto przybliżyć im ten temat. Wydanie książki było mozolne i zabrało sporo czasu. „Po drodze były odwiedziny Londynu – tu przede wszystkim legendarnego lotniska w Northolt, tamtejszych polskich instytucji oraz nawiązanie kontaktu ze świadkami wydarzeń i innymi osobami w Anglii, Niemczech i Polsce. Wszyscy odnosili się do mojego projektu z sympatią i udzielali pomocy, nawet niemiecka Luftwaffe w osobie oficera pełniącego służbę w punkcie informacyjnym”- wspomina Jarosław Ziółkowski. Oficer ten pomógł mu przetłumaczyć na język niemiecki fachowe nazewnictwo lotnicze.

Jarosław Ziółkowski mówi o sobie, że jest zapaleńcem i jeżeli coś postanowi, konsekwentnie przeprowadza to do końca. Na początku nie miał pomysłu, kto powinien przetłumaczyć tekst Arkadego Fiedlera. W końcu zdecydował się sam tym zająć. Miał już przecież pewne doświadczenie translatorskie, przetłumaczył na polski m.in.: „List do ojca” Franza Kafki oraz „Króla Bohuscha” Rainera Marii Rilkego. Zrezygnował też z szukania wydawcy w Niemczech ponieważ chciał, by książka była w ostatecznej formie dokładnie taka, jak sobie zaplanował. Nie zamierzał iść na żadne ustępstwa. Dlatego założył w tym celu własne wydawnictwo „Dywizjon 303”.

"Staffel 303"

Jarosław Ziółkowski zapalił się przed laty do tłumaczenia książki Arkadego FiedleraZdjęcie: DW

Najwięcej trudności sprawiał język powieści, który nie był językiem codziennym, lecz wystylizowanym językiem literackim stworzonym na potrzeby chwili. Stąd zrodziła się potrzeba szukania pomocy od kogoś z zewnątrz. Jarosław Ziółkowski znalazł ją w osobie niemieckiego tłumacza, który chciał pozostać anonimowy, i któremu niemiecki przekład zawdzięcza ostateczny szlif. W końcowym efekcie tekst jest równie barwny i lekki, jak polski oryginał.

Wiele z 21 kolorowych zdjęć zamieszczonych w książce jest nieprofesjonalnych, bo robiąc je Ziółkowski, nie przypuszczał, że je kiedyś wykorzysta.

Niekończąca się historia

Jeszcze trudniesza od wydania "Staffel 303" okazała się jego dystrybucja. Z braku funduszy na profesjonalną reklamę droga do niemieckiego czytelnika okazała się bardzo wyboista. „Miałem cichą nadzieję na początku, że nakład trafi może do jakiejś dużej sieci w Niemczech. Do jednej się nawet zwróciłem. Zastanawiano się kilka tygodni, w końcu zrezygnowano, co mnie dziwi, ponieważ tak dużo jest pozycji na rynku niemieckim poświęconych historii drugiej wojny światowej. I to byłby niejako nowy temat, nowy aspekt” – wyjaśnia Jarosław Ziółkowski. Za obojętnością niemieckich sieci dystrybucyjnych poszła obojętność instytucji promujących w Niemczech polską kulturę. W tej chwili książka sprzedaje się na stronie internetowej tłumacza. Po publikacjach na temat "Dywizjonu 303" w gazecie Die Welt oraz w fachowym czasopiśmie poświęconym lotnictwu natychmiast wzrosło zainteresowanie książką oraz wzrosła jej sprzedaż.

Prezentacja tłumaczenia "Staffel 303" służy też przybliżeniu faktów historycznychZdjęcie: DW

Obecnie Jarosław Ziółkowski sam popularyzuje książkę, choć wcale nie zamierzał. Niedawno miał spotkanie z czytelnikami w Bochum. Garstce zebranych przedstawił obszernie tło historyczne powstania dywizjonu 303 i przybliżył postaci bohaterskich Polaków-pilotów. Jednocześnie rozmawiając z czytelnikami zauważył, „że w Niemczech jest dzisiaj duża otwartość. Po tych kilkudziesięciu latach można rozmawiać bez większych obciążeń i rzeczowo wymieniać poglądy”. Tłumaczenie książki Arkadego Fiedlera „Staffel 303” miało nie tylko poruszyć niemieckiego czytelnika. „Być może ta publikacja zapoczątkuje serię przybliżającą naszym zachodnim sąsiadom najnowsze dzieje Polski – na początek nasz wkład w wysiłek aliantów, którzy także Niemcom przynieśli wolność, co od pewnego czasu rozumieją oni sami” - przekonuje Jarosław Ziółkowski. Obecnie planuje on wydanie w Niemczech książki o gen. Stanisławie Maczku, który ze swą dywizją pancerną uczestniczył w wyzwalaniu północnych terenów Francji, Begii, Holandii i Niemiec.

Alexandra Jarecka

red. odp. Bartosz Dudek