1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
TerroryzmNiemcy

Działania terrorystów z RAF. Otwarta historia

Christoph Strack
7 marca 2024

Zabójstwa dokonane przez Frakcję Czerwonej Armii wstrząsnęły Niemcami. Wiele zagadek związanych z RAF dalej czeka na rozwiązanie.

Obława na członków RAF w Berlinie
Obława na członków RAF w BerlinieZdjęcie: picture alliance/dpa

Niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser oświadczyła w ubiegłym tygodniu, że zbrodnie Frakcji Czerwonej Armii (RAF) do dziś pozostają „niezrównane pod względem zagrożenia związanego z lewicowym ekstremizmem i lewicowym terroryzmem w Republice Federalnej Niemiec”.

Minęło już ponad ćwierć wieku od oficjalnego rozwiązania organizacji, jednak wciąż żyją rodziny ofiar i poszkodowani. Policja kryminalna zatrzymała pod koniec lutego Danielę Klette i dalej poszukuje pozostałych członków RAF. Wiele pytań wymaga odpowiedzi.

Ludzie tworzący organizację dokonali pierwszych przestępstw już w roku 1968, podpalając dwa domy handlowe we Frankfurcie nad Menem. Odpowiedzialny za podłożenie ognia Andreas Baader trafił do więzienia. Jego uwolnienie w 1970 roku jest uważane za symboliczny początek działalności RAF. Trzon organizacji tworzyli: Baader, Ulrike Meinhof i Gudrun Ensslin. Często nazywano ich „Grupą Baader-Meinhof”, gdyż ta dwójka była najbardziej znana opinii publicznej.

RAF w 1977 r. porwał i zamordował prezydenta Niemieckiego Związku Pracodawców Hannsa Martina SchleyeraZdjęcie: AP

Dekady politycznych mordów

Aż do końca lat 90. RAF dokonała na terenie Niemiec Zachodnich licznych zamachów, w których zginęło 35 osób. Ofiarami padali przedstawiciele RFN-owskich elit, zwłaszcza w roku 1977, podczas „jesieni terroru”. Terroryści zamordowali wówczas prokuratora generalnego Siegfrieda Bubacka, a następnie – prezesa Dresdner Banku Juergena Ponto. Następnie porwali Hannsa-Martina Schleyera, prezydenta Niemieckiego Związku Pracodawców, mordując go po 44 dniach niewoli.

Do mniej znanych ofiar lewicowych terrorystów należą kierowcy samochodów służbowych, ochroniarze oraz policjanci. W 1977 roku strach przed kolejnymi zamachami sparaliżował cały kraj. Liczne kontrole policyjne na drogach stały się codziennością.

W trakcie długiej historii działań RAF liczyła ok. 80 aktywnych członków, których historycy podzielili na trzy pokolenia. Andreas Baader i Ulrike Meinhof, kluczowe postacie pierwszego pokolenia, popełnili samobójstwo w więzieniu w latach 1976-1977. Jednak drugie i trzecie pokolenie działało aż do końca lat 90., wielokrotnie atakując m.in. obiekty wojsk amerykańskich w Niemczech. Dopiero wiosną 1998 roku RAF opublikowała list, w którym informowała o samorozwiązaniu.

List z 1998 r. na temat samorozwiązania RAFZdjęcie: Uta Rademacher/dpa/picture alliance

Długie poszukiwania... i brak wyjaśnień

Poszukiwanie sprawców ciągnęło się przez kolejne dekady. Większość przestępstw, które RAF dokonała w okresie 1970-1998 nie zostało wyjaśnionych. Członkowie organizacji, którzy zostali złapani i stanęli przed sądem, milczeli na temat wspólników i struktur organizacji.

Na liście licznych niewyjaśnionych wątków związanych z RAF znajduje się także rola niemieckiego kontrwywiadu, czyli Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV).

Dla hamburskiego politologa Wolfganga Kraushaara kluczową postacią w tym kontekście był agent BfV Peter Urbach (1941-2011). Wolfgang Kraushaar w rozmowie z DW kilka lat temu twierdził, że „Urbach odegrał ważną, choć trudną do jednoznacznej oceny rolę w przekształceniu małego, ale mocnego rdzenia ówczesnych protestów w uzbrojone grupy, a ostatecznie w struktury, z których narodził się terroryzm”.

W opinii Kraushaara agent kontrwywiadu prowokował przedstawicieli skrajnie lewicowych ruchów studenckich do działań. Dostarczał im koktajle Mołotowa, broń oraz podburzał antyrządowe organizacje. Teorie łączące działalność RAF z intrygami wychodzącymi z biur Urzędu Ochrony Konstytucji wracają za każdym razem, gdy temat lewicowych terrorystów podejmowany jest przez niemiecką opinię publiczną.

Nawiązania do tego wątku można doszukiwać się także w ostatniej wypowiedzi minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser. Po aresztowaniu podejrzanej o terroryzm Danieli Klette Faeser powiedziała, że jej zatrzymanie umożliwi rozliczenie przestępstw z przeszłości. – Takiego rozliczenia oczekują od nas krewni ofiar RAF – podkreśliła minister.

Zdjęcie oskarżonej o terroryzm Danieli Klette z RAFZdjęcie: Polizei/dpa/picture-alliance

Spokojne życie emerytki?

Medialne doniesienia o aresztowaniu Danieli Klette, która była poszukiwana przez policję kryminalną od ponad 30 lat, bardziej przypominała historię niegroźnego rabusia. Nazwano ją „emerytką z RAF”.

Uwaga mediów skupiła się na niepozornym codziennym życiu, które 65-latka pod fałszywym imieniem i nazwiskiem wiodła w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg. Ją i dwójkę innych byłych członków oskarża się o przeprowadzenie serii napadów na banki w ciągu ostatnich dekad. Fakt, że w mieszkaniu Klette znaleziono wiele różnych rodzajów broni i amunicji pozwala spojrzeć na życie „emerytki” z innej, bardziej poważnej perspektywy.

Nancy Faeser to już piętnasta polityk stojącą na czele niemieckiego MSW, która zajmuje się sprawą terrorystów z Frakcji Czerwonej Armii. Gdy 53 lata temu przychodziła na świat, niemiecka policja kryminalna już śledziła Andreasa Baadera i Ulrikę Meinhof. Całkiem prawdopodobne, że również i jej następcy w MSW będą musieli zmierzyć się z dziedzictwem RAF.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>