1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dzieci bez adresu – życie na ulicach niemieckich miast

Barbara Coellen27 marca 2011

Tysiące młodocianych w Niemczech co roku znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Ulica staje się ich domem. W Niemczech, kraju dobrobytu, taka sytuacja wydaje się nie do pomyślenia.

Titel: Sabrina Tophofen sitzend vorm Dom Schlagworte: Straßenkind; Bildungssystem; Jugendhilfe; Bündnis für Straßenkinder; Armut; Obdachlosigkeit; Sabrina Tophofen Wer hat das Bild gemacht/Fotograf?: Insa Moog Wann wurde das Bild gemacht?: 8.3.2011 Wo wurde das Bild aufgenommen?: Köln, vorm Dom Bei welcher Gelegenheit/in welcher Situation wurde das Bild aufgenommen?: Termin Wer oder was ist auf dem Bild zu sehen?: Sabrina Tophofen sitzt auf einer Steinmauer, im Hintergrund ist der Kölner Dom zu sehen
Sabrina Tophofen przed Katedrą, gdzie przez 6 lat przychodziła jako bezdomne dzieckoZdjęcie: DW/Insa Moog

Bezdomne dzieci, bez adresu, bez mienia, kradnące, kiedy burczy im brzuchu. Śpią codziennie w innym miejscu, najczęściej na dworze, także wtedy, kiedy pada deszcz i jest zimno. Biorą narkotyki, upijają się na umór, jeśli mają wrażenie, że to jedyna droga ucieczki od upiornej rzeczywistości, w której nie potrafią się odbić od dna. Sabrinie się udało. Ma 30 lat. Sześć lat przeżyła na ulicy, bez adresu. Była jednym z najmłodszych dzieci ulicy w Kolonii. Kto w tym mieście nie ma stałego adresu, spotyka się przy Katedrze. „Tam ludzie dawali mi to, za czym najbardziej tęskniłam: bezwarunkową miłość”, opowiada Sabrina Tophofen, dzisiaj matka pięciorga dzieci, szczęśliwa w małżeństwie, z zawodu technik dentystyczny.

Sabrina Tophofen przed Muzem obok Katedry w KoloniiZdjęcie: DW/Insa Moog

Jako dziecko, które przyszło na świat w rodzinie Sinti, mieszkała w Duisburgu. Kiedy miała 11 lat uciekła z domu. Nie wytrzymała. „Uciekłam z domu, ponieważ byłam molestowana przez ojca: seksualnie, psychicznie, w różny sposób”, opowiada. Jej matka biła ją, kiedy próbowała jej o tym powiedzieć. Mówiła, że kłamie. Zabroniła jej chodzić do szkoły. Sabrina złożyła doniesienie na ojca i zamieszkała w Domu Opiekuńczo-Wychowawczym dla Dziewcząt. Tam panowała atmosfera nie lepsza niż w domu. Dziewczynka coraz częściej uciekała stamtąd do Kolonii, pod Katedrę, aż któregoś dnia wyrzucono ją ze schroniska. „Byłam jeszcze dzieckiem i oficjalnie byłam bezdomna. Proszę sobie to wyobrazić”, oburza się Sabrina. A, że nie wszyscy potrafią sobie wyobrazić, że taka historia jak jej, może mieć szczęśliwy finał, Sabrina spisała ją razem z dziennikarką Veroniką Vattrodt. Książka nosi tytuł „Tak długo byłam wolnym ptakiem: Moje życie jako dziecko ulicy”.

Krok do przodu i dwa do tyłu

Socjolog Ronald Lutz, pracownik naukowy Studium Zawodowego dla Pracowników Socjalnych w Erfurcie twierdzi, że to „przypadek”, iż Sabrina „prowadzi normalne życie”. Generalnie jest tak, wyjaśnia, że im dłużej ludzie znajdują się w takiej sytuacji, tym mniej otrzymują pomocy i przyzwyczajają się do tego, jak żyją. Narkotyki i alkohol pomagają to wszystko znieść. Według Ronalda Lutza w Niemczech mamy około 30 tysięcy bezdomnych.

Ośrodki socjalne w Niemczech, które tworzą sieć, „Bündnis für Strassenkinder” otaczają co roku opieką ok. 10 tys. dzieci i młodzieży. „Kontakty między ośrodkami odgrywają bardzo ważną rolę, ponieważ wielu młodocianych wędruje z jednego ośrodka do drugiego, aż któregoś dnia trafia do Berlina”, mówi Joerg Richter, prezes sieci oraz dyrektor berlińskich ośrodków dla dzieci i młodzieży. „W Berlinie jest dużo subkultur młodzieżowych, a także dużo pustostanów, gdzie można się przespać i ukryć przed światem”, wyjaśnia. Takimi miastami docelowymi dla dzieci i młodzieży w zachodniej części Niemiec są Hamburg, Kolonia i Stuttgart.

Ronald LutzZdjęcie: Ronald Lutz

Berlin wydaje na pomoc dla dzieci i młodzieży ponad 400 mld euro rocznie. Potrzebujących pomocy jest tam 2000. W Duisburgu, który ma 490 tys. mieszkańców, z pomocy „Pro kids” korzysta na przykład 15 młodocianych. „Wielu z nich po 6 latach życia na ulicy jest niezdolnych do jakiejkolwiek aktywności, robi jeden krok do przodu i dwa do tyłu”, wyjaśnia kierownik ośrodka Matthias Beine.

„Prawdziwe dzieci ulicy są w Europie Wschodniej”

Bieda w Rumunii - życie na ulicyZdjęcie: picture-alliance / dpa/dpaweb

Powody ucieczek dzieci z domów, są podobne, jak w przypadku Sabriny Tophofen: ciągnące się w nieskończoność konflikty, przemoc i molestowanie. Pracownicy socjalni opowiadają, że młodzież pochodzi z rodzin, które żyją w ubóstwie, lub na granicy ubóstwa. Ich rodzice przeważnie nie zarobkują, czasami są alkoholikami, cudzoziemcami albo matkami samotnie wychowującymi dzieci. Joerg Richert mówi, że on i jego koledzy często pośredniczą w rozmowach dzieci z rodzicami. Nie zawsze jest to skuteczne. Rodzice najczęściej nie rozumieją oczekiwań dzieci, ponieważ sami nie są zdolni poradzić sobie z własnym życiem.

To, że młodzież, a nawet dzieci uciekają z domów i wybierają życie na ulicy, teoretycznie w Niemczech nie powinno mieć miejsca, zauważa socjolog Ronald Lutz. „Mamy regulacje prawne i infrastrukturę, ale Urzędom ds. Młodzieży przeważnie brakuje personelu, aby we właściwym momencie zareagować i skierować sprawę na właściwe tory”, zaznacza. Niemcy na tle wszystkich krajów europejskich dobrze wypadają, jeśli chodzi i niesienie pomocy i wspieranie dzieci i młodzieży. Dlatego Ronald Lutz niechętnie używa w odniesieniu do Niemiec pojęcie „dzieci ulicy”. W jego opinii używanie go jest stosowniejsze tam, gdzie brakuje możliwości pomocy dzieciom i młodzieży, jak na przykład w Moskwie, Petersburgu, Sofii czy Bukareszcie. Podobna sytuacja panuje na południu Europy, tam na ulicy żyje jeszcze więcej nieletnich niż w Niemczech. Liverpool i Londyn skonfrontowane są z tym problemem głównie w środowiskach migrantów.

Rozbudowa systemu edukacji byłaby dobrym rozwiązaniem

Dziecko ulicy na UkrainieZdjęcie: UNICEF

Młodociani, którzy w Niemczech żyją głównie na ulicy, zawsze mogą znaleźć miejsce zamieszkania w którymś z ośrodków. Dlatego w ich przypadku powinno się mówić nie o bezdomności, lecz o trudności znalezienia miejsca dla siebie. Ronald Lutz jest przekonany, że wielce pomocne w rozwiązaniu problemu byłoby odpowiednie dostosowanie systemu edukacyjnego do potrzeb społecznie skrzywdzonej młodzieży. „Odnotowujemy niebywały przyrost liczby młodzieży tygodniami wagarującej, nieobecnej na lekcjach. Musimy jej pomóc wyjść z zaklętego kręgu ubóstwa”, podkreśla Lutz. Sabrina Tophofen mówi dzisiaj, że jej się to udało, ponieważ spotkała na swojej drodze właściwych ludzi, najpierw przy Katedrze. Potem tym właściwym człowiekiem okazał się jej mąż. „Powiedział do mnie: najpierw skończysz szkołę, zdobędziesz zawód, prawo jazdy, a potem będzie ślub”. Teraz Sabrina chce zdobyć kwalifikacje opiekunki osób starszych, żeby pomagać ludziom spędzić szczęśliwie ostatnie lata życia.