Dzieciaki z warszawskiej Pragi w Berlinie
30 lipca 2008Wspólnie z niemieckimi rówieśnikami dzieci brały przez tydzień udział w warsztatach muzycznych i filmowych, odpoczywały i poznawały miasto. Projekt "W domu na ulicy. Berlin Warszawa-Song" powstał przy udziale praskiego Stowarzyszenia Pedagogiki i Animacji Społecznej i wioski dzieciecej SOS-Kinderdorf Moabit w Berlinie, a sfinansowany został ze środków Fundacji Polsko-Niemieckiej i Funduszu Europejskiego "Młodzież w działaniu".
Tegorocznych wakacji Jarek i jego koledzy tak szybko chyba nie zapomną. Dziesięcioosobowa grupa z warszawskiej Pragi-Północ miała bowiem okazję spędzić tydzień w Berlinie, co więcej - pod fachową opieką chłopcy mogli popracować nad swoimi własnymi utworami.-"No, to jest tak, że piszesz teksty, idziesz do studia, nakręcasz to, tylko musi być wszystko dobrze ustalone i już masz. Wczoraj nagrałem nową piosenkę, przez dwa dni. O czym? Praskie podziemie." -wyjaśnia Jarek.
Odkrywali siebie, poznawali obcą kulturę i uczyli się
Jarek i jego koledzy są podopiecznymi praskiego Stowarzyszenia Pedagogiki i Animacji Społecznej. Przyjazd do Berlina był nagrodą za ponad roczną pracę przy projekcie muzycznym i teatralnym, ale nie tylko, mówi inicjatorka berlińsko-warszawskiego spotkania, Wioletta Weiss ze Stowarzyszenia na rzecz zbliżenia wschód-zachód EVA. -"Sens tego był taki, żeby je czegoś nauczyć, coś im pokazać, żeby dzieci poczuły, że ktoś się nimi zajmuje, okazać im zainteresowanie, na które one faktycznie niesamowicie czekają. I żeby zobaczyły też coś poza swoją dzielnicą, ponieważ tak naprawdę to one nawet specjalnie nie wyjeżdżają poza Pragę Północ. Tutaj mają możliwość spotkania się z obcą kulturą, nie tylko niemiecką, bo z multikulturową kulturą, berlińską. Poza tym mamy też w programie bardzo dużo różnych warsztatów, czyli mogą też jakby odkryć siebie, poznać, nauczyć się czegoś."
Praskie dzieci, wszystkie z tzw. trudnych rodzin, poznały swoje możliwości dzięki muzyce, rapowi, który odkrył dla nich Eryk, kiedyś sam dziecko ulicy, dziś muzyk mający na swoim koncie już kilka płyt. -"Wielu ludzi nie wie o niektórych rzeczych, które dzieciaki przekazują w muzyce. Każde miasto ma swoje dzielnice, gdzie są pewne getta i moim zdaniem takim naszym warszawskim gettem jest Praga." O tym właśnie rapują chłopcy. -"No, o naszym życiu mówię, o tym, co się dzieje na naszych ulicach. Na naszych ulicach się dużo dzieje takich rzeczy; rozboje, takie różne historie. "- mówi jeden z nich.
Dzieciaki z Pragi-Północ i z Berlina dobrze się rozumiały
Berlińskie dzieci są młodsze i chociaż z tzw. problematycznych rodzin, głównie imigranckich, nie są dziećmi ulicy. Mimo to obydwie grupy rozumieją się dobrze, uważa Angelika Kruszko, tłumaczka. -"Jest tutaj widoczna różnica, z jakich domów pochodzą polskie dzieci a z jakich niemieckie. Ale mimo wszystko podziwiam te dwie grupy, że się dobrze rozumieją i moim zdaniem ma to dobry wpływ na obydwie grupy."
W rewanżu Berlińczycy zaproszeni zostali z kolei na tydzień do Warszawy i jak dodaje Sandra Hartwig z goszczącej polską grupę wioski dziecięcej SOS-Kinderdorf w dzielnicy Moabit.-"Gdyby nie ten projekt, wiele z nich w ogóle pewnie nigdzie by nie wyjechało, nie tylko do Warszawy."
Berlin-Warszawa Song, to utwór, który chłopcy z Pragi napisali na wakacjach w Berlinie:
"Kocham Warszawę i nigdy nie przestanę, tutaj się urodziłem i tu zostanę. PeWu ekipa, dzisiaj w Berlinie, prawdziwy rap nigdy nie zginie. Nieważne, czy Berlin, Warszawa, czy Londyn, dzięki muzyce człowieku jestem wolny…" itd.