1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Media

Dziennikarka śledcza Tobore Ovourie: „Żyję w ucieczce”

Mimi Mefo
14 czerwca 2021

Dziennikarka Tobore Ovuorie jest tegoroczną laureatką nagrody DW Freedom of Speech Award. Została wyróżniona za działania na rzecz wolności prasy w Nigerii i dziennikarstwo śledcze. Wywiad na Global Media Forum 2021.

Tobore Ovuorie jest tegoroczną laureatką nagrody DW Freedom of Speech Award
Tobore Ovuorie jest tegoroczną laureatką nagrody DW Freedom of Speech AwardZdjęcie: Philipp Böll/DW

DW: Nigeryjski rząd zakazał używać Twittera w całym kraju. Co pani o tym myśli?

Tobore Ovuorie: Uważam, że to bardzo nierozsądne posunięcie. Rząd inwestuje energię w niewłaściwym kierunku, ponieważ obecnie mamy w tym kraju bardzo różne problemy. Na autostradach porywa się podróżnych. Mamy porwania dzieci w wieku szkolnym, których rodzice muszą płacić miliony naira okupu. Mamy kryzys Fulani (Fulani to grupa etniczna w Nigerii – red.). Po jednym chaosie następuje nowy chaos.

Biorąc to wszystko pod uwagę, zakazanie Twittera jest po prostu niezbyt mądra. Gdyby energia zainwestowana w zakaz używania Twittera została zainwestowana w rozwiązanie problemu bezpieczeństwa w kraju lub nawet dostaw energii, wierzę, że rząd osiągnąłby bardzo wiele. Zakaz Twittera do mnie w ogóle nie przemawia.

Wiele osób obawia się, że zakaz ten będzie miał negatywny wpływ przede wszystkim na dziennikarzy. Zwłaszcza na tych, którzy gromadzą ważne informacje, jak pani. Jakie to może mieć skutki?

- Nie tylko dziennikarze odczują skutki tego zakazu. Znam młodych Nigeryjczyków, którzy przez długi czas nie mogli znaleźć pracy. Założyli więc małe firmy. U niektórych byłam już nawet klientką. Wchodzę na Twittera, widzę tam ich produkty i ofertę. Jeśli coś mi się podoba, po prostu wchodzę na stronę internetową, zamawiam i przychodzi przesyłka.

Tobore Ovuorie Zdjęcie: Elvis Okhifo/DW

Zakaz korzystania z Twittera pozbawia tych młodych ludzi możliwości zarobkowania. Co dalej z nimi? Jako dziennikarka używam Twittera, aby dowiedzieć się, jakie tematy są na topie, przeprowadzić ankietę itd. A od czasu zakazu czuję się jak złodziejka, która skrada się we własnym domu. Używam teraz VPN, ale niektórym stronom nie można ufać.

Jako dziennikarka jest pani znana z reportaży śledczych. Udając osobę świadczącą usługi seksualne, odkryła pani między innymi międzynarodową siatkę handlarzy żywym towarem. Jaki wpływ miały te dziennikarskie śledztwa na panią?

- Zwłaszcza w ostatniej fazie sprawy przybrały naprawdę zły obrót. Zostałam zmuszona do rozebrania się – a kiedy mówię rozebrania się, oznacza to, że nie miałam na sobie bielizny. Czułam się okropnie. Czułam się uprzedmiotowiona. I to miało na mnie negatywny wpływ. Kiedy w końcu opuściłam to miejsce, po prostu wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, gorzko zapłakałam pod prysznicem i poszłam spać. Przez resztę dnia nie mogłam nic zrobić. Ale to nie była jedyna rzecz, która się wydarzyła. Dano mi jakieś substancje do palenia, a ja mam astmę, więc naprawdę nie powinnam palić. W końcu dostałem ataku astmy, zabrano mnie do szpitala i podłączono do tlenu. Szczerze mówiąc, modliłam się tylko, by przeżyć.

Co było dla pani motywacją do uprawiania tego rodzaju dziennikarstwa śledczego?

- Do działania skłoniła mnie utrata kogoś bardzo bliskiego w wyniku handlu ludźmi. Nigdy nie miałam okazji porozmawiać z nią przed śmiercią. Wywołało to we mnie cichy gniew. Pomijając fakt, że dotknęło mnie to osobiście, po prostu nie przyjmuję odmowy. W momencie, kiedy mówię „OK”, doprowadzam to do logicznej konkluzji. Nie przyjmuję odmowy jako odpowiedzi.

Global Media Forum 2021 w Bonn

Jako dziennikarce śledczej w kraju, takim jak Nigeria, jak udaje się pani zachować równowagę między pracą a bezpieczeństwem osobistym?

- Przede wszystkim chcę podkreślić, że bycie Nigeryjką, życie w Nigerii, to już jest praca. A uprawianie dziennikarstwa śledczego to dodatkowa praca. Ale być kobietą i zajmować się dziennikarstwem śledczym? To już jest dużo, dużo pracy.

Już przed wejściem do dziennikarstwa śledczego, nauczyłam się troszczyć o siebie, ale od tamtej pory jestem jeszcze bardziej ostrożna. Pamiętam, kiedy szukałam mieszkania i była bardzo ładna nieruchomość. Zapytałam zarządcę, czy są jakieś inne drzwi oprócz głównego wejścia? A on na to: „Nie, to jedyna droga, którą można wejść i wyjść”. Odpowiedziałam, że nie jestem zainteresowana, nie mogę mieszkać w miejscu, gdzie jest tylko jedno wejście. Praktycznie żyję w ucieczce.

Czy odważyłaby się pani jeszcze raz przeprowadzić takie tajne śledztwo?

- Ujmę to tak: niezależnie od tego, co wydarzyło się w 2013 roku, nadużyć, długofalowych skutków (nadal mam terapię), są dni, kiedy czuję się bardzo przygnębiona. Ale gdybym miała możliwość zrobienia tej historii jeszcze raz albo prowadzenia tajnego researchu na temat handlu ludźmi, tak, zrobiłabym to. Zrobiłabym to ponownie. Będę oczywiście bardziej ostrożna, z całym doświadczeniem, które mam dzisiaj.

I zdradzę tylko, że już coś się dzieje w tym kierunku.