1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Erdogan uprawia autodestrukcję [KOMENTARZ]

Malgorzata Matzke27 grudnia 2013

Premierowi Turcji Erdoganowi ster wymyka się z rąk. Jeżeli do władzy doszłyby alternatywne siły, nie wróży to dla kraju nic dobrego, twierdzi szef redakcji tureckiej DW Baha Güngör.

Premierminister Türkei Tayyip Erdogan Porträt
Tayyip ErdoganZdjęcie: picture-alliance/AP Photo

Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan z pewnością inaczej wyobrażał sobie swój polityczny bilans roku 2013. Zamiast budzącego zazdrość tempa wzrostu gospodarczego, twardej tureckiej waluty i liczącej się w regionie pozycji Turcji, teraz już nie rozważa się kwestii, czy Erdogan ustąpi wraz ze swoją świtą, tylko, kiedy pociągnie wreszcie za hamulec.

Erdogan, przewodniczący rządzącej, konserwatywnej partii AKP, o wyraźnym zabarwieniu islamskim, może opierać się na komfortowej, absolutnej większości w parlamencie i od swego pierwszego zwycięstwa w wyborach w 2002 roku mógł rządzić właściwie bez jakichkolwiek przeszkód i bez liczącej się opozycji. Ale popełnia on ten sam błąd, co wielu możnowładców, uważając się za nieomylnego. Dopuszcza coraz mniej krytyki pod adresem swej władzy i zamyka usta dziennikarzom, intelektualistom i politykom o odmiennych poglądach.

Nawet duża część dawnego dowództwa tureckiej armii została skazana na wieloletnie kary więzienia za rzekome planowanie puczu.

Nieludzki wobec demonstrantów

Zamiast coraz potężniejszego przywódcy, wynoszonego na fali sukcesów w kraju i za granicą, Turcja została skonfrontowana latem 2013 z szefem rządu, który dokonuje autodestrukcji. Brutalna rozprawa policji z demokratycznymi siłami na placu Taksim w Stambule i nieludzka postawa premiera ukazały, że Erdogan jest na skraju wyczerpania nerwowego.

Nerwy puściły mu już całkiem, kiedy policja i sądownictwo zaczęły obnażać skandal korupcyjny, bezprzykładny w 90-letniej historii Republiki Tureckiej. Kiedy tak ciężkie zarzuty jak pranie pieniędzy, przemyt złota, nielegalne interesy bankowe z Iranem i łapownictwo przy rozdziale państwowych zleceń budowlanych zaczęły dotykać także jego najbliższego kręgu, Erdogan próbował salwować się ucieczką do przodu. Ale nawet wymiana obsady 10 z 26 stołków ministerialnych nie zdołała odwrócić biegu spraw. Turecka lira poleciała na łeb na szyję w stosunku do euro i dolara. Ostatnio najwyższa instancja sądownictwa administracyjnego jeszcze pokrzyżowała jego plany i skasowała rozporządzenie krępujące ręce policji i prokuratury: miały one obowiązek meldowania wszczętych dochodzeń.

Baha GüngörZdjęcie: DW / Baha Güngör

Brak skutecznej opozycji

Jeżeli Erdogan miałby paść ofiarą swej megalomanii i miałaby podwinąć mu się noga, alternatywy wobec tego polityka też nie wróżą nic dobrego dla Turcji. Nie ma tam bowiem żadnej przekonującej, skutecznej opozycji politycznej. Najpoważniejszym przeciwnikiem Erdogana jest kaznodzieja Fethullah Gülen, ostro przeciwstawiający się zakusom premiera, by kontrolować utrzymywane przez niego szkoły. Placówki te są kuźniami kadry Gülena, mieszkającego od 13 lat w Stanach Zjednoczonych i nie odważającego się jak dotąd na powrót do kraju.

Fethullah Gülen jest religijnym przywódcą, którego rzeczywistych celów, podobnie jak niegdyś u Erdogana, trudno się dopatrzeć. Czy dąży on do państwa z łaski Boga z Koranem jako konstytucją? Czy chce on naprawdę dostarczyć dowodu, że religia i demokracja mogą się śmiało uzupełniać i Turcja mogłaby stać się wzorcem dla innych państw i wspólnot islamskich?

Kto wpada w bagno, ten absolutnie nie powinien próbować wydostać się z niego o własnych siłach. Paniczne ruchy powodują tylko, że człowiek pogrąża się coraz bardziej i coraz trudniej będzie go uratować. Erdogan wykonuje takie ruchy już od dłuższego czasu. Jego ratunek i utrzymanie się przy władzy stają się coraz trudniejsze.

Baha Güngör / tłum. Małgorzata Matzke

red.odp.: Elżbieta Stasik

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej