Estonia przejmuje prezydencję w Radzie UE
30 czerwca 2017Estonia będzie sprawować półroczną prezydencję w Radzie UE (przejętą od Malty) od 1 lipca, ale – bardzo nietypowa, bo z udziałem m.in. zespołu heavymetalowego - inauguracja odbyła się już w ostatni czwartek (29.06.2017) w Tallinnie. Donald Tusk opowiadał, jak podczas demonstracji „Solidarności” w 1980 r. odczytano „elektryzującą wiadomość”, że w Tallinnie ludzie wyszli na ulice. „Nie możecie sobie wyobrazić, ile dla nas Polaków, znaczyło wtedy to, że nie byliśmy sami” – opowiadał Tusk. Szef Rady Europejskiej przyznał, że osiem lat później „zakochał się w Estonii i śpiewającej rewolucji”. Tak nazywane są masowe śpiewy w Tallinnie w czerwcu 1988 r. W kolejnym roku około 2 milionów osób utworzyło żywy „łańcuch bałtycki” łączący Estonię, Łotwę i Litwę. – Uświadomiłem sobie, że ludzie trzymający się za ręce mogą być silniejsi od ludzi trzymających broń – wspominał Tusk.
Litwini i Łotysze podczas swych prezydencji w Radzie UE (kolejno w 2013 i 2015 r.) narzekali na ataki propagandowe ze strony Moskwy (głównie fałszywki w internecie), ale teraz Moskwa – jak tłumaczą Estończycy – jest głównie zaabsorbowana Ukrainą i Syrią. Niemniej, Rosjanie będą znów ćwiczyć m.in. okupację Estonii podczas wrześniowych manewrów wojskowych „Zapad”.
Estonia, która jest w Europie absolutnym prymusem w cyfryzacji, uczyniła z niej wielki priorytet swej prezydencji. – Chcemy, by swobodny przepływ danych stał się piątą wolnością rynku UE – powiedział premier Juri Ratas. Cztery dotychczasowe swobody dotyczą przepływu towarów, usług, ludzi i kapitału. Unijne przepisy regulują przepływ danych osobowych, ale w sprawie reszty danych kraje UE same określają ograniczenia prawne. W rezultacie firmy są często zmuszone do przetwarzania i przechowywania danych w państwach, w których prowadzą działalność, bo nie wystarcza poziom unijny. W Radzie UE ślimaczą się prace nad wspólnymi zasadami copyrightowymi w sieci. Estonia chce promować jak najszersze stosowanie podpisów elektronicznych uznawanych w całej UE.
Firma na odległość
- W Estonii tylko śluby, rozwody i zakupy nieruchomości nie mogą być dokonywane przez internet – mówi Siim Sikkut z ministerstwa gospodarki. Estończycy szacują, że pełna cyfryzacja m.in. stosunków obywateli i firm z urzędami oraz używanie podpisów elektronicznych (także w sektorze prywatnym) przynosi Estonii oszczędności równe 2 proc. PKB. W statystykach dotyczących głosowania przez internet nie widać istotnych różnic między grupami wiekowymi.
Od niedawna cudzoziemcy, bez przyjeżdżania do tego kraju, mogą zwrócić się do Estonii przez internet o uzyskanie prawa „e-rezydencji”. A to z kolei pozwala na zdalne zarejestrowanie w Estonii firmy, a potem prowadzenie jej pod względem administracyjnym i podatkowym wyłącznie w sieci. Prawie wszystkie wnioski są rozpatrywane pozytywnie - dotychczas przyznano już 20 tys. „e-rezydencji” (cel na 2025 r. to 10 mln), na podstawie których zarejestrowano 1600 firm.
Estońska „e-rezydencja” jest bardzo popularna m.in. na Ukrainie, bo pozwala zdalnie prowadzić firmy w unijnym otoczeniu prawnym. Czy Estończykom nie chodzi o przejmowanie wpływów podatkowych z innych krajów? - Podatki zgodnie z prawem powinno płacić się tam, gdzie rzeczywiście się pracuje i mieszka - odpowiada Sikkut.
Znowu rozdzielnik uchodźców
Na Estończyków spada prowadzenie – niezakończonych najpierw przez prezydencję słowacką, a potem przez maltańską – negocjacji co do reformy polityki azylowej w UE. Chodzi m.in. o stały rozdzielnik uchodźców skrojony pod przyszłe kryzysy migracyjne. Najostrzej przeciwstawia się Polska i Węgry, ale projekt stałego rozdzielnika wzbudza zastrzeżenia także w sporej liczbie innych krajów Unii. Czy uda się Estończykom? – Gdyby w tej sprawie istniało cudowne rozwiązanie, to zostałoby zastosowane przez Słowaków lub Maltańczyków – estoński minister ds. europejskich Klen Jaarats brzmi dość sceptycznie.
- Estonia nigdy nie odrzuciła zasady solidarności – zapewniała w czwartek prezydent Kersti Kaljulaid, bo Tallinn przyjmuje uchodźców z obecnego rozdzielnika. Jednak Kaljulais apelowała, by przy dyskusjach o nowych reformach systemu azylowego nie ignorować problemu „migracji wtórnych”, czyli między krajami UE. Zdaniem ministra Jaaratsa przy decyzjach o nowym rozdzielniku trzeba szukać konsensusu krajów Unii, a unikać przyjmowania go przez głosowanie Rady UE - jak stało się z obecnym rozdzielnikiem w 2015 r. (przy głosach na „nie” od Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii).
Sprawy kryzysu migracyjnego dopadły Estończyków już na początku prezydencji. Włochy od kilku dni domagają się, by inne kraje śródziemnomorskie (głównie Hiszpania i Francja) jak najszybciej otworzyły swoje porty przynajmniej dla części statków, które ratują rozbitków na morzu między Libią i Europą. Obecnie wszyscy uratowani nie tylko w ramach operacjach unijnych, ale i np. przez NGO-sy są wysadzani we Włoszech. To oznacza, że zgodnie z prawem muszą zajmować się nimi władze w Rzymie. Włoskim żądaniem zajmą się ministrowie spraw wewnętrznych w przyszłym tygodniu w Tallinnie.
Tomasz Bielecki, Tallinn