Eurokonstytucja i abp Życiński w DIE WELT
29 stycznia 2007Polska zamierza już niedługo, bo w marcu, przedłożyć własną koncepcję unijnej konstytucji, która ma być i opowiedzeniem się za Unią Europejską i odzwierciedleniem rzeczywistości – czytamy we FRANKFURTER ALLGEMEINE ZEITUNG. FAZ dodaje, że nie powiedziano nic na temat treści polskiego projektu.
DIE WELT podaje na pierwszej stronie, że sejm uchwalił w piątek prezydencką nowelizację ustawy lustracyjnej, zgodnie z którą osobistości życia publicznego, dziennikarze i nauczyciele będą musieli w przyszłości ujawniać swą współpracę ze służbą bezpieczeństwa. DIE WELT podkreśla, że uchwalono projekt ustawy Lecha Kaczyńskiego, który wypadł łagodniej niż wersja jego partii.
Lustracja w polskim Kościele
Niezależnie od tego kościelna komisja historyków bada tymczasem akta SB sporządzone na temat wszystkich 133 biskupów. Po Stanisławie Wielgusie również na arcybiskupa Lublina Józefa Zycińskiego padło podejrzenie współpracy z bezpieką. Wywiad z nim zamieszczono w berlińskiej DIE WELT:
Na pytanie, czy rządzący bracia Kaczyńscy, którzy wiele nieprawidłowości przypisują niecnym siłom, otworzyli puszkę Pandory, arcybiskup Życiński odpowiedział, że w Polsce specjalistów, opowiadających się za niekontrolowanym otwarciem takiej puszki jest wielu. W jego przekonaniu redukują oni człowieka do zwykłej esb-owskiej notatki i to go bardzo boli. Poza tym jest to sprzeczne z humanizmem chrześcijańskim. Odpowiadając na pytanie DIE WELT czy skruszeni, byli współpracownicy SB, już się raz doń zgłosili, powiedział, że zjawiło się kilku, po zachęceniu ich do takiego spotkania w sierpniowym liście pasterskim. Najbardziej poruszyła go rozmowa ze szpiclem, który donosił na paru profesorów KUL-u; wśród nich również na późniejszego arcybiskupa Wielgusa. Arcybiskup powiedział, że człowiek ten szlochał jak dziecko nad własnym zrujnowanym życiem. Po trzech takich wizytach oznajmił Życińskiemu, że chce przeprosić również arcybiskupa Wielgusa. Wielgus pisemnie zobowiązał się do współpracy z SB. Czy rzeczywiście tym komuś zaszkodził- pyta DIE WELT?
Czy kogoś zadenuncjował czy też komuś zaszkodził, na to Życiński nie ma żadnych dowodów. Przypomniał, że w kulturze europejskiej obowiązuje domniemanie niewinności, dopóki nie wykaże się, że jest inaczej.
"Nie byłem współpracownikiem"
Po ustąpieniu Wielgusa i Życiński znalazł się pod ostrzałem. Arcybiskup zaprzecza, jakoby świadomie zarejestrowano go pod pseudonimem „filozof” jako nieoficjalnego współpracownika SB. Już w czerwcu 2006 roku zwrócił się w IPN do jednego z wybitnych historyków z prośbą o zbadanie jego akt i opublikowanie wyników. Zapewnił, że żaden pracownik SB nie poruszył nigdy tematu podjęcia z nim współpracy. Raz próbowano mu zrobić prezent. Gdy otrzymał paszport do USA, podpułkowinik Alojzy Perliceusz przekazał mu kolekcję kryształowych kieliszków „dla jego amerykańskich przyjaciół”- powiedział. Gdy Życiński wyraził swe oburzenie twierdząc, że te kieliszki nie są nikomu niezbędne do życia. Oznajmiono mu, że chodziło tylko o sprawdzenie jego reakcji. Na pytanie dlaczego wielu dostojników kościelnych nie ufa stwierdzeniom, zawartym w aktach SB, Życiński odpowiedź swą poparł przykładem z życia Karola Wojtyłły. Już jako papieżowi, SB chciała przypisać Wojtylle aferę miłosną z byłą współpracowniczką, Ireną Kinaszewską. Zgodnie z planem najpierw w profesjonalny sposób sfałszowano jej dzienniki, które następnie podrzucono krakowskiemu księdzu Bardeckiemu. Odpowiedzialny za tę historię kapitan Piotrowski tak opił swą akcję w hotelu „Holiday Inn”, że swą służbową limuzyną spodowodował wypadek, przez co sfingowana rewizja w mieszkaniu księdza, skończyła się fiaskiem. Cytujemy,
„Tacy ludzie nie są w moim przekonaniu szczególnie wiarygodnymi świadkami w procesie poszukiwania prawdy” . Jeśli coś ma sens – podkreślił na zakończenie - to praca kościelnej komisji historyków.