Europa: rok gigantycznych kryzysów
28 grudnia 2015Był to prawdziwy horror: w 2015 roku widziałem ludzi w sytuacjach, które, jak myślałem, rozgrywają się gdzieś w odległych regionach kryzysowych, ale nie w środku Europy, nie w sercu UE.
Nocami czekałem z uchodźcami w Eurotunelu w Calais, wędrowałem po istniejącej od roku „dżungli Calais”, hańbie dla Francji i Wielkiej Brytanii.
Musiałem informować o znalezionych w Austrii, przemycanych w ciężarówce uduszonych uchodźcach. Byłem na upalnej plaży na wyspie Kos w Grecji, gdzie uchodźcy całymi dniami bez wody musieli czekać na rejestrację.
Byłem w dzikim obozowisku uchodźców w śródmieściu Brukseli. W centrum europejskiej stolicy, oddalonym tylko kilka kilometrów od twierdzy brukselskich urzędników, w której w 2015 zbierało się rekordowo dużo nadzwyczajnych szczytów, ludzie koczowali w błocie, czekając na wejście do belgijskiego urzędu.
Byłem na serbsko-chorwackiej granicy, we wsi Tovarnik, gdzie policja i urzędny kompletnie nie dawały sobie rady z tłumami ludzi, którzy przedostali się przez zieloną granicę i nagle zapełnili całą wieś. Policja zareagowała przemocą.
Ostatecznie spanikowane rodziny zostały upchnięte w autobusach. Całkowicie wyczerpane kobiety, płaczące dzieci – wszyscy musieli wsiąść do autobusów, które kiedyś tam ruszyły w kierunku węgierskiej granicy. My dziennikarze byliśmy bezradni. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to rozdać trochę jedzenia i wody. Nic ponadto.
Sytuacji takich nie byłbym w stanie wyobrazić sobie w środku zorganizowanej, ucywilizowanej Europy. Po kilku dniach znowu siedziałem przy moim biurku w Brukseli. Jak prosta była to dla mnie podróż – do samolotu i z Kos albo Zagrzebia w ciągu kilku godzin mogłem się przemieścić przez całą Europę.
Ludzie, których spotkałem na Kos albo w Tovarniku, potrzebowali na tę samą trasę tygodni, jeżeli w ogóle dotarli do celu. Nieludzki bieg z przeszkodami na europejskich granicach.
A potem kontrast w unijnej metropolii, Brukseli. W salach obrad państwa unijne skaczą sobie do gardła, bo nie udaje im się ani zarządzanie kryzysem imigracyjnym, ani rozdzielenie uchodźców na poszczególne kraje członkowskie.
W Brukseli cała nędza uchodźców wydaje się oddalona o lata świetlne, liczą się własne interesy. W końcu roku solidarność państw UE sięgnęła dna. Bezradnie grozi się, że państwom, które nie przyjmą żadnych uchodźców, skreśli się subwencje z Brukseli.
Liczne, nakładające się na siebie kryzysy najwyraźniej przerastają UE roku 2015. Bo też obok sporu o uchodźców są też inne problemy: kryzys zadłużeniowy Grecji, niedostatecznie zabezpieczone zewnętrzne granice UE i strach przed zamachami terrorystycznymi.
Moje pozytywne dotąd spojrzenie na Europę zatrzęsło się w posadach. Na koniec przewodniczący KE Juncker mówi jeszcze, że kryzysy pozostaną i dojdą nowe. Ponure europejskie widoki na 2016!
Bernd Riegert