1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

140109 EU Kunstwerk

Peter Hornung / ml 16 stycznia 2009

Instalacja czeskiego artysty w budynku Parlamentu Europejskiego miała być ozdobą czeskiej prezydencji a stała się artystyczną prowokacją.

Sztuka czy prowokacja?Zdjęcie: picture-alliance / dpa

Czechy jako kraj przewodzący obecnie Unii Europejskiej chciał się przedstawić jako kraj kultury i sztuki. Tak narodził się pomysł wystawy w budynku Parlamentu Europejskiego pod skromnym tytułem "Europa". Miała ona pokazać stereotypy związane z każdym z 27 krajów członkowskich. Wykonaniem prac miało się zająć 27 artystów z całej Unii pod kierownictwem czeskiego artysty Davida Černego. Černý nie tylko kierował całym projektem, ale poszedł dużo dalej w swej artystycznej wyobraźni. Nie tylko wykonał wszystkie prace sam, ale jeszcze wymyślił im ich rzekomych autorów, łącznie z ich biografią i innymi dokonaniami artystycznymi. Żart, który dla czeskiego rządu wcale nie jest śmieszny.

- "Jestem autorem całej koncepcji. To wszystko jest wielkim żartem. Ten budynek tutaj jest straszny, taki zimny i ciasny. Wszyscy czują się tutaj strasznie ważni. Panuje biurokracja. Dlatego chciałem te prace zrobić trochę weselsze. Stereotypy wszystkich krajów członkowskich miały być lekko ironiczne" - tłumaczy Černý.

David Černý - autor całego zamieszaniaZdjęcie: picture-alliance / dpa

Ta wielka instalacja miała być zrobiona w zasadzie przez artystów z całej Unii i przedstawiać typowe rzeczy, cechy dla danego kraju. I tak np. z Niemcami kojarzą się autostrady, z Włochami - piłka nożna. Nieświadomy niczego czeski minister do spraw europejskich - Alexandr Vondra - dumnie dokonał kilka dni temu otwarcia tej wystawy w budynku Parlamentu Europejskiego w Brukseli.

- "To kolektywna praca 27 europejskich artystów. Tylu, ile jest krajów członkowskich" - mówił na otwarciu.

Jednak niedługo potem okazało się, że ci artyści istnieją tylko w wyobraźni, a David Černý wymyślił sobie ich biografie.

Czeski rząd wściekły

Polska widziana oczami ČernegoZdjęcie: picture-alliance / dpa

I tak np. Helmut Bauer, który miał być autorem niemieckiej części, czy Austriaczka Sabrina Unterberger, są nieznani nie tylko laikom, ale i ekspertom. Nic dziwnego, że rząd Czech jest wściekły i niemile zaskoczony zaistniałą sytuacją - jak kazał przekazać minister Vondra. Odpowiedzialność za niedotrzymanie umowy ponosi tylko i wyłącznie sam artysta. W Pradze rozgorzała żywa dyskusja.

Dyrektor czeskiej Galerii Narodowej Milan Knižák twierdzi, że nie rząd powinien był uważniej nadzorować to przedsięwzięcie.

- "Jeśli to dzieło miało być wykonane przez artystów z krajów europejskich, to powinno być to zapisane w zleceniu. I powinny być podpisane umowy z każdym z artystów z osobna" - mówi.

Mimo wszystko David Černý ma także obrońców. Socjolog Lenka Rovna opowiedziała się po stronie tego 41-letniego artysty.

- "Trzeba mieć duże poczucie humoru. Nie sądzę, żeby był to jakiś ogromny problem. Bruksela jest miastem artystów. Tam często widzi się coś takiego. Jeśli Czechy chcą zostawiś w Europie jakiś ślad, to właśnie się to udało. Już teraz widać jakie poruszenie to wywołało" - przekonywała w czeskiej telewizji.

Również inny artysta czeski, Jiri David, wypowiada się z sympatią o całym tym zamieszaniu.

- „Wszystko, co z artystycznego punktu widzenia przynosi poruszenie, jest dobre. Także w kontekście europejskim. Dlatego bronię Černego i cieszyłbym się gdyby powstało więcej tego typu prac. Już sam budynek parlamentu jest okropny, dlatego z punktu widzenia popkultury było to dla tego miejsca pomocne" - twierdzi David.

Artysta-prowokator

Latryna, której zdjęcia z wystawy domagał się rząd BułgariiZdjęcie: picture-alliance / dpa

David Černý jest od dawna jednym z najbardziej znanych przedstawicieli młodej sceny artystycznej w Czechach. Legendarne są jego dzieła jak: pomalowany na różowo rosyjski czołg czy trabant na słoniowych nogach - stojący dziś w ogrodzie niemieckiej ambasady w Pradze. David Černý co rusz prowokował swoimi dziełami - również czeskich polityków. Ale że i w tym przypadku się odważy, tego się chyba nikt nie spodziewał. Tak czy inaczej dzieło Černego pozostanie na miejscu, gdzie się aktualnie znajduje. Warunkiem jest usunięcie karykatury Bułgarii - tureckiej ubikacji-latryny, z której korzysta się na stojąco. Tego domagał się rząd Bułgarii, któremu najwidoczniej czeski humor nie odpowiada.