1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Europejczyk z Łodzi

Joanna Skibinska16 kwietnia 2006

"Europejczyk z Łodzi" ("Europaeier aus Lodz") - tak zatytułowana jest autobigrafia najbardziej znanego tłumacza literatury poolskiej na niemiecki - Karla Dedeciusa. Książka ukazała się niedawno na niemieckim rynku księgarskim.

Darmstadt. W jednej z takich willi mieści się słynny Niemiecki Instytut Spraw Polskich - Deutsches Polen-Institut założony przez Karla Dedeciusa
Darmstadt. W jednej z takich willi mieści się słynny Niemiecki Instytut Spraw Polskich - Deutsches Polen-Institut założony przez Karla DedeciusaZdjęcie: picture-alliance/ dpa

Tłumacz literatury i twórca Niemieckiego Instytutu Kultury Polskiej, Karl Dedecius w swej autobiografii pozwala nie tylko dyskretnie wejrzeć w życie prywatne i zawodowe, ale też wprowadza w tło historyczne swego niezwykle intensywnego związku z literaturą – przede wszystkim polską. Swe wspomnienia Karl Dedecius nieprzypadkowo zatytułował „Ein Europäer aus Lodz“ czyli „Europejczyk z Łodzi“. Karl Dedecius tak wspomina swoje korzenie:

"Szkoła była bardzo polska, dom był bardzo niemiecki, ojciec był rosyjsko-czeski. To znaczy -cała rodzina była nastawiona na – jak to się dzisiaj mówi- wielokulturowość. Dużą rolę odgrywało wychowanie w domu i wykształcenie w Polsce. Nie było patriotyzmu, ani u matki, ani u ojca. W Niemczech nigdy ojciec nie był, matka też nie. W Polsce żyliśmy, ale Łódź była wtedy już miastem takim handlowo-przemysłowo-europejskim".

Karl Dedecius uczęszczając do polskiego gimnazjum już jako uczeń podejmował się pierwszych prób translatorskich. Utalentowany muzycznie i rozmiłowany w literaturze Karl widział siebie jednak na deskach teatru, jako polski zapewne aktor. Swieżo upieczonemu maturzyście plany studiów pokrzyżował jednak wybuch wojny.

„Wrzesień – 1939 rok. Ja byłem w obozie pracy, polskim. Wracam do domu, po długich, długich tygodniach, bo chorowałem długo. W Łodzi wszystko jest zmienione. Już podzielone na Niemców, Zydów, Polaków. Polaków – część wysiedlono, część uciekła. Do podziemia albo za granicę. Zydów do getta posadzili. Niemców zgermanizowali natychmiast. I te mieszane rodziny zostały rozszarpane, krwiożerczo“ - wspomina Dedecius.

Na stronicach autobiografii Karl Dedecius bodajże po raz pierwszy tak rozlegle powraca do mrocznego okresu wojny. Ekspresyjny, można powiedzieć wręcz przerażający, opis kilkumiesięcznych walk w kotle pod Stalingradem, dokąd Karl Dedecius został posłany jako mięso armatnie i następująca potem siedmioletnia, sowiecka niewola odebrały przyszłemu tłumaczowi młodość.

„Mnie się jakoś ta śmierć ima od Stalingradu. To są tragiczne detale biografii, które jednak mają wpływ na to, jak człowiek się do tego życia ustosunkuje. Nie wystarczy mu potem świadomość, że musisz pracować, żeby zarobić... Mnie to już nie tak bardzo interesowało. Bo w niewoli żyłem nie mając ani jednej kopiejki. I żyłem. Jadłem, pracowałem, i to mi jakoś to wystarczało. Stałem się skromny przez tą wojnę i przez tą niewolę“.

Z dzisiejszej perspektywy trudno sobie wyobrazić, jak wielka musiała być determinacja i siła woli Karla Dedeciusa, który powróciwszy z niewoli do Niemiec wschodnich układa sobie życie, łącząc literackie zamiłowania i obowiązki głowy rodziny. Wkrótce Dedeciusowie uciekają do Niemiec zachodnich, gdzie Karl Dedecius znajduje pracę.

"Nie miałem studiów, nie znałem polskiej literatury teoretycznej. To musiałem sam sobie wypracować. I ja wymyśliłem sposób – osobistego studium. Poznaję poetę, szukam jego znajomości i zaczynam od moich rówieśników, mojego rocznika, 19212,22,23. I szukam dialogu. . I tak docierałem do Różewicza, do Herberta. Do Szymborskiej, potem do tych troszeczkę starszych – Przybosia i Miłosza“

Podwójne życie Karla Dedeciusa – jako dyrektora do spraw PR ubezpieczalni Allianz Versicherung a popołudniami tłumacza literatury - przyniosły mu jeszcze w latach sześćdziesiątych prestiżowe nagrody i uznanie. Lektura autobiografii uzmysławia, że 25 lat temu renomowany Niemiecki Instytut Polski w Darmstadt zakładał najbardziej znany tłumacz i popularyzator literatury polskiej w Niemczech, Karl Dedecius. Jego napisana przy redakcyjnej współpracy z dziennikarką Doris Liebermann autobiografia to prawdziwa pochwała twórczego życia i demonstracja tego, jak wielkie i piękne może być zainteresowanie innym – które w wypadku Dedeciusa przekłada się przede wszystkim na zainteresowanie literaturą polską i rosyjską. Jednocześnie jest to także pasjonująca kronika powojennego polsko-niemieckiego procesu pojednania, spisana przez osobę, która jest jednym z jego najważniejszych filarów.

"Są rzeczy wartościowe u Polaków, których nam brak, i są rzeczy wartościowe u Niemców, których Polakom brak. Ja zdaję sobie świetnie sprawę z tego, co to jest – tylko o tym mówić tak publicznie, to też znów nieładnie, bo ... to boli. My powinniśmy się uzupełniać. Narody są bardzo skomplikowanym małżeństwem. Takim multimałżeństwem" - podsumowuje swoją życiową drogę Karl Dedecius.