FAZ: Festiwal filmowy w Gdyni bastionem liberalnej sztuki
1 października 2018„Od kiedy odpowiedzialność za rząd w Polsce przejęła prawicowo-narodowa partia PiS (Prawo i Sprawiedliwość), na wszystkich szczeblach odbywa się wymiana elit” – pisze Tomasz Kurianowicz - autor korespondencji opublikowanej w poniedziałek pod tytułem „O księżach pedofilach i kobietach alkoholiczkach”. „Jak każdy autorytarny reżym, partia zajęła się szczególnie gruntownie i agresywnie polityką kulturalną” – kontynuuje autor. Minister kultury Piotr Gliński przeprowadził wszędzie tam, gdzie ma prawo głosu, restrukturyzację, aby „wytępić liberalne wpływy w kulturze”.
Działania resortu uderzyły zdaniem Kurianowicza szczególnie mocno w placówki teatralne. „Tam, gdzie wcześniej działali cieszący się międzynarodowym uznaniem reżyserzy, decydują dziś przeciętni prowincjusze” – uważa autor. „Cel rządu: polska sztuka ma (znów) stać się patriotyczna, katolicka i wierna wobec rządu” – czytamy w „FAZ”.
Film broni się przed ingerencją
Zdaniem Kurianowicza sztuka filmowa jako jedyna broni się z powodzeniem przed ingerencjami ministra kultury. Dowodem na to był właśnie Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Autor wymienia „Kler” Wojciecha Smarzowskiego jako przykład filmu, który wywołał skandal. Film porusza „wszystkie palące społeczne problemy, który doprowadzi zapewne do wściekłości katolicki kraj i jego ministra kultury”.
Kurianowicz przedstawia szerzej fabułę filmu, by następnie zwrócić uwagę, że zawiera on „szereg odniesień do współczesności i do kontaktów między polskim Kościołem a partią rządową”. Zdaniem autora film Smarzowskiego nie jest dziełem mistrzowskim, ale sposób, w jakim ukazuje on „pilne i ukrywane” problemy „wpływowego i skorumpowanego polskiego Kościoła” świadczą o odwadze reżysera. „FAZ” odnotowuje nagrodę „Złote Lwy” dla „Zimnej wojny” jako najlepszego filmu nazywając go „artystycznie wybitnym” i przypomina przy okazji, że reżyser Paweł Pawlikowski, od kiedy zajął się w „Idzie” problematyką żydowską, traktowany jest w ministerstwie kultury jak „lewicowy liberał”.Polskie kino obecnie „rozkwita” dzięki temu, że „w sposób zniuansowany i społecznie krytyczny” zajmuje się skomplikowanymi, niewygodnymi tematami - ocenia niemiecka gazeta.
Polska subkultura
W Gdyni pokazano filmy, które ukazują Polskę z „całkowicie nieznanej i przez Europę ignorowanej strony”: jako kraj posiadający bogatą subkulturę. W tym miejscu autor wymienia filmy „Nina” Olgi Chajdas i „Zabawa, zabawa” Kingi Dębskiej. „Jak długo jeszcze będzie można kręcić takie filmy?” – pyta dziennikarz. Przytaczając opinię anonimowej reżyserki, Kurianowicz pisze, że wśród filmowców możan zaobserwować autocenzurę przejawiającą się w unikaniu politycznych tematów. „Liberalne środowisko twórców kultury i filmu jest zbyt mocne i potężne, by dać się całkowicie zniszczyć” – ocenia autor. Reżyserzy w rodzaju Smarzowskiego znajdą w razie potrzeby inne źródła finansowania swoich filmów.