1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

FAZ: Czy Polska jest jeszcze demokracją?

23 października 2019

PiS domaga się ponownego przeliczenia głosów w sześciu okręgach wyborczych do Senatu. Zdaniem „Frankfurter Allgemeine Zeitung” narodowi konserwatyści nie chcą pogodzić się z przegraną. Czy Polska jest jeszcze demokracją?

PiS domaga się przeliczenia głosów w sześciu okręgach wyborczych do Senatu
PiS domaga się przeliczenia głosów w sześciu okręgach wyborczych do SenatuZdjęcie: Imago-Images/ZUMAPress/P. Twardysko-Wierzbicki

„Partia rządząca też ma prawo do wnioskowania o przeprowadzenie sądowej kontroli wyników głosowania. Z formalnego punktu widzenia trudno jest krytykować rządzące w Polsce PiS za to, że zakwestionowało wyniki wyborów 13 października do Senatu w niektórych okręgach, w których przegrało niewielką większością głosów” – pisze Reinhard Veser w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”).

„Czy Polska jest jeszcze demokracją?”

„W rzeczywistości jednak to, co dzieje się w Polsce, nie jest normalnym postępowaniem, lecz papierkiem lakmusowym, który pokaże, czy Polska jest jeszcze demokracją” – zaznacza autor komentarza „Brzydkie podejrzenie”.

Sprawujący władzę narodowi konserwatyści od razu po wyborach dali wyraźnie do zrozumienia, że nie zaakceptują tak po prostu utraty większości w Senacie. „Po tym jak kilka prób przekupienia parlamentarzystów opozycji zakończyło się fiaskiem, sięgnięto teraz po wymiar sprawiedliwości, którego przysposabianie do potrzeb PiS rozpoczęło się natychmiast po wygranych cztery lata temu wyborach” – czytamy w „FAZ”.

„Nieładne podejrzenie”

Decyzję o skargach PiS przeciwko wynikom wyborów podejmie nowo utworzona izba Sądu Najwyższego (Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - IKNiSP) składająca się z „dokładnie wybranych” sędziów. „Z tego powodu nasuwa się nieładne podejrzenie” – konkluduje Veser.  

Politycy PiS sugerują, że podczas wyborów w sześciu okręgach senackich padło zaskakująco dużo głosów nieważnych. Chodzi o okręgi, w których kandydaci PiS zajęli drugie miejsca, przegrywając nieznacznie - o kilka tysięcy głosów - z kandydatami opozycji.