1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Echa polskie 1.7.2010

1 lipca 2010

Szef SLD Grzegorz Napieralski nie zdecydował się na poparcie w 2. turze żadnego z kandydatów na prezydenta. Co z tego wynika? - zastanawia się dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ).

Zdjęcie: Foto: picture-alliance/dpa

Po uzyskaniu w wyborach prezydenckich 14 procent głosów i zajęciu trzeciego miejsca po Komorowskim i Kaczyńskim, elektorat młodej gwiazdy polskiej Lewicy Grzegorza Napieralskiego stał się jakby języczkiem u wagi - pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung. Dlatego gazety nie dziwi, że Polaków nurtowało pytanie, kogo poprze Napieralski: "Po gruntownych przemyśleniach i wahaniu zręcznie zainscenizowanym jako "dialog z elektoratem" - kandydat SLD przerwał milczenie i.... najpierw rozczarował". Rozczarował, bo nie chce poprzeć ani Komorowskiego ani też Kaczyńskiego. Powiedział, że decyzję, na kogo postawić, pozostawia swoim wyborcom. Dodał, że będzie zachęcał do udziału w II turze, niezależnie od tego, kogo poprą.

To już inna lewica

Słowa te są w przekonaniu FAZ tylko pozornie niespektakularne. Napieralski z jednej strony zachowuje neutralność - co nie jest dla Lewicy samo przez się zrozumiałe - z drugiej zaś nakłania do wyboru jednego z konserwatywnych kandydatów.

FAZ jest zdania, że otwarcie się Lewicy na prawo jest częścią rozwoju, "który mógłby Polskę gruntownie zmienić". Według gazety Napieralski jest nie tylko młodym lewicowym politykiem, lecz jako szef SLD jest równocześnie spadkobiercą dawnej partii komunistycznej. Z kolei Komorowski i Kaczyński wyrośli w tradycjach antykomunistycznych; "pochodzą z dawnego antykomunistycznego podziemia".

Napieralski proponując elektoratowi wybranie jednego z dwóch kandydatów, przekroczył linię podziału, która cechuje Polskę od 1989 roku; linię podziału między "postkomunistami" i "antykomunistami" - pisze frankfurcka gazeta.

To już inna prawica

To otwarcie jest według FAZ ważne również dlatego, że i druga strona - spadkobiercy "Solidarności" - też się w tej kampanii wyborczej otworzyła, "co w pierwszym rzędzie odnosi się do Bronisława Komorowskiego, zwycięzcy pierwszej rundy". Mimo, że jego życiorys naszpikowany jest wszystkim co czyni zeń dysydenta z krwi i kości; nie miał jednak problemu z obsadzeniem stanowiska prezesa NBP przez byłego postkomunistycznego premiera Marka Belki. Nadto twierdzeniem, że Polsce zdrowa lewica jest absolutnie potrzebna, Komorowski jakby wyciągnął rękę do elektoratu Napieralskiego.

Nowy Kaczyński?

FAZ uważa, że jeszcze bardziej zaskakująca jest metamorfoza Kaczyńskiego: "Antykomunizm długo był nie tylko atrybutem jego polityki; był jej substancją" (...) "Nagle solennie przyrzeka, że nie będzie już obrażać lewicy określając jej członków "postkomunistami" ".

Gazeta uważa, że otwarcie w polityce odpowiada temu, co się dzieje poza polityką. "Postkomunistyczna stara generacja traci na znaczeniu. Coraz większą rolę zaczynają odgrywać młodzi ludzie, którzy prawie nie pamiętają czasów totalitaryzmu". (...) Tradycyjny obraz świata uosabiany przez Kaczyńskiego i w osłabionej formie przez Komorowskiego, jest im obcy. Homoseksualizm, miłość bez ślubu, są dla nich czymś normalnym, natomiast zdecydowanie odrzucają agresywną propagandę przejętych w spadku wartości.

FAZ konkluduje, że partie obozu solidarnościowego otworzyły się, bo uznały, że dziś hasłami antykomunistycznymi wyborów już się nie wygra.

15 lipca 2010 roku mija 600 rocznicy Bitwy pod Grunwaldem

O legendarnej bitwie, w której Zakon Krzyżacki rozegrał swój ostatni wielki bój - pisze w hamburskim tygodniku Die Zeit Adam Krzemiński.
W obszerniejszej publikacji opatrzonej fragmentem obrazu Jana Matejki, Krzemiński przybliża niemieckiemu czytelnikowi wydarzenia sprzed sześciuset lat, kiedy to "w odległości niecałych 200 m stanęły naprzeciwko siebie dwie armie w dwóch rzędach długości blisko trzech kilometrów"; armie gotowe do udziału w największej bitwie późnego średniowiecza, która miała zadecydować o układzie sił w Europie Środkowowschodniej na przestrzeni następnych czterech stuleci.

Skończył się czas inscenizacji

Autor podkreśla, że zbliża się kolejna rocznica bitwy i nie słychać już pobrzmiewania antyniemieckich tonów. "Cicho się zrobiło nad polem bitwy". Zapewnia też, że w tę rocznicę nie będzie się w Polsce uprawiać antyniemieckiej propagandy.
"Lech Kaczyński, który zginął pod Smoleńskiem, chciał co prawda rocznicę zwycięstwa świętować razem z prezydent Litwy jako happening w planowanej kampanii wyborczej. Jednak czas tego typu inscenizacji minął". (...)

Tymczasem w Polsce pojawiły się głosy, że premier (Tusk) i kanclerz (Merkel) mogliby w związku z 600 rocznicą objąć patronat nad odbudową zamku Steinort / Sztynort na Mazurach; że mogłaby tam powstać placówka badawcza, która zajęłaby się historią tej części Europy.

FAZ / Die Zeit / Iwona Metzner

Red. odp.: Bartosz Dudek / Magda Dercz