Filtry upiększające: popyt na piękno z konsekwencjami
19 maja 2023Każdy je zna, każdy je ma: przebarwienia skóry, pryszcze, widoczne pory. To, że nie wszyscy wyglądamy nieskazitelnie, jest najnormalniejszą rzeczą na świecie. A jednak te rzekome „skazy” są coraz częściej poprawiane w sieciach społecznościowych. Tam – lub tak się czasami wydaje – praktycznie każdy zawsze uśmiecha się do ciebie, mogąc pochwalić się idealną fryzurą, nieskazitelną skórą i lśniącymi białymi zębami.
Sztuczna inteligencja daje sztuczne piękno
Rynek programów z filtrami zdjęć kwitnie, a same filtry stały się w ostatnich latach coraz bardziej wyrafinowane. Wszystko jest możliwe, od drobnych poprawek – gładszej skóry, zamaskowanych pryszczy lub mocniejszych brwi – po środki, które zmieniają całą twarz.
Aplikacja FaceTune izraelskiej firmy Lightricks została pobrana już ponad 200 milionów razy; aplikacje YouCam Makeup z Tajwanu i BeautyPlus z Singapuru mają po ponad 100 milionów pobrań. Kilka lat temu można było przy ich pomocy ulepszać tylko zdjęcia. Jednak w międzyczasie twarze osób filmujących samych siebie mogą być również zmieniane w filmach w tak wyrafinowany technicznie i wszechstronny sposób, że ich obróbka jest trudno rozpoznawalna.
Na początku marca dwa nowe filtry na TikToku wywołały spore poruszenie. Z pomocą sztucznej inteligencji filtr „Teenage Look” sprawia, że ludzie wyglądają młodziej. Filtr „Bold Glamour” z kolei przekształca naszą twarz w idealny obraz piękna z pełniejszymi ustami, jaśniejszymi oczami, szczuplejszym nosem i nieskazitelną skórą.
Podczas gdy we wcześniejszych wersjach zmiany te można było wykryć poprzez szybkie ruchy głową lub zakrywanie i odkrywanie jednej połowy twarzy, w przypadku nowych filtrów jest to już praktycznie niemożliwe.
Ostatecznie dąży się do bardzo jednolitego ideału piękna: czarna skóra jest zazwyczaj lekko rozjaśniona, biała skóra ma bardziej różową cerę, a wydatne nosy są zwężone. – Ta estetyczna atrakcyjność jest zdecydowanie problematyczna, ponieważ w filtrach skodensowanych jest wiele stereotypów – krytykuje Katja Gunkel, wykładowca pedagogiki artystycznej na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie nad Menem.
Ta technologia jest wprawdzie zupełnie nowa, ale powiela tylko znane od dawna stereotypy i poglądy. – Istnieje wiele wysoce problematycznych filtrów gotowych do użycia przez każdego i, oczywiście, spora presja na dostosowanie się do tego, co się z nimi wiąże – mówi ekspertka.
Depresje i zaburzenia w samoocenie
Ma to czasami poważne konsekwencje dla psychiki ich użytkowników. Dwie trzecie młodych ludzi, według badania przeprowadzonego przez brytyjską YMCA, czuje się pod presją standardów urody obowiązujących w sieciach społecznościowych. Według ankiety przeprowadzonej przez brytyjską organizację młodzieżową Girlguiding, około jedna trzecia wszystkich dziewcząt w wieku od 11 do 21 lat nie opublikowałaby już dzisiaj swojego nieupiększonego zdjęcia.
– To igranie z diabłem – mówi niemiecka youtuberka Silvi Carlsson, która publicznie sprzeciwia się stosowaniu filtrów upiększającym w swoich filmach. – Gdy tylko wystąpimy publicznie z filtrami, otrzymujemy pozytywne opinie w postaci serduszek i polubień. Czujemy się akceptowani, uwalniamy dopaminę.
Ale co to nam daje, jeśli później wychodzimy do innych ludzi bez filtrów, ale za to z plamami, śladami pigmentacji lub cieniami pod oczami? – Jesteśmy szkoleni przez media społecznościowe, aby prezentować nasze idealne „ja” światu zewnętrznemu, a to nas niszczy – wyjaśnia Silvi Carlsson.
Wynikające z tego zaburzenie ma już nawet swoją własną nazwę: dysmorfia selfie lub dysmorfia snapchatowa. Im bardziej upiększone selfie stają się normą, tym bardziej wpływa to na samoocenę wielu osób. Według czasopisma naukowego „JAMA Facial Plastic Surgery” poczucie, że nie jest się już w stanie sprostać wymaganiom tych ideałów urody, u części osób może nawet wywołać depresję.
Dyskusja na temat uregulowań państwowych
Aby zapanować nad tym zjawiskiem, kilka krajów próbuje przeciwdziałać mu na drodze prawnej. W Norwegii i Izraelu istnieje obowiązek oznaczania zdjęć, które zostały przepuszczone przez filtry, gdy tylko zostaną w sieciach społecznościowych wykorzystane do reklamy.
Projekt ustawy we Francji przewiduje podobne regulacje dotyczące zdjęć i nagrań wideo; w tym przypadku influencerom grożą grzywny w wysokości do 300 000 euro lub sześć miesięcy więzienia za ich naruszenie. Takie przepisy są również przedmiotem dyskusji w Wielkiej Brytanii.
W Niemczech jak dotąd nie ma takiego wymogu prawnego. W ubiegłym roku youtuberka Silvi Carlsson zainicjowała akcję, aby to zmienić. Konferencja ministrów ds. równouprawnienia i spraw kobiet, której przewodniczy senator z Hamburga, Katharina Fegebank, z partii Zielonych, także wezwała w ubiegłym roku do obowiązkowego oznaczania przetworzonych zdjęć w reklamach i na portalach społecznościowych. Jednak na szczeblu federalnym wciąż nie ma ustawy w tej sprawie.
Katja Gunkel z pewnością opowiedziałaby się za taką regulacją, ale „mówimy tu tylko o sektorze komercyjnym. Nie można tego zastosować do selfie w sferze prywatnej, jak to ma działać, kto ma to kontrolować? Nazwałabym to cenzurą”. Zamiast tego należy edukować dzieci i młodzież już we wczesnym wieku, a ich kompetencje medialne muszą być wzmacniane.
– Żyjemy w kapitalizmie, który działa bardzo dobrze, dając ludziom poczucie, że muszą się coraz bardziej zmieniać na lepsze i łączyć to z konsumpcją pewnych produktów lub usług, takich jak operacje plastyczne – twierdzi Katja Gunkel.
– Cała ta machina żyje i opiera się na poczuciu pewnego braku, który w gruncie rzeczy nigdy nie jest zaspokojony, wskutek czego ludzie nadal zajmują się konsumpcją. W związku z tym trzeba rozwiązać tylko jedno zadanie: w jaki sposób my, jako konsumenci, możemy uzyskać pewną odporność i suwerenność w radzeniu sobie z podsuwanymi nam stale obrazami?