Fischer przed komisją dochodzeniową/Bułgaria i Rumunia a UE
26 kwietnia 2005Nawet Hollywood nie powstydziłby się takiego wystąpienia – ironizuje MITTELBAYERISCHE ZEITUNG z Regensburga. W zależności od sytuacji Joschka Fischer przeobrażał się wczoraj a to w człowieka znudzonego a to napuszonego, aroganckiego, agresywnego, osłupiałego ze zdziwienia a to gadatliwego, zamyślonego, rozluźnionego, refleksyjnego, samokrytycznego albo sarkastycznego.
Przesłuchanie ministra spraw zagranicznych przypominało niekiedy
program rozrywkowy. Gazeta z Regensburga uważa, że Joschka Fischer, zeznając w sprawie afery wizowej ani nie robił wrażenia niepewnego ani też zdenerwowanego.
Ten ulubieniec massmediów z całą pewnością mógł być z siebie dumny: w końcu jego praca nad całokształtem dzieła politycznego o nazwie Fischer została uwieńczona powodzeniem.
Innego zdania jest wychodzący w Duesseldorfie HANDELSBLATT. Telewizja wprawdzie daje profesjonalistom i tak wyszczekanym politykom jak Fischer szczególne pole do popisu, ale też niczego nie wybacza. Mając to na uwadze, gazeta jest pewna, że telewidzowie zapamiętali nie tylko dowcipnego Fischera, lecz również zdenerwowanego i niepewnego; że odebrali go też jako popadającego w nastroje osobnika, który albo zbyt jowialnie reaguje na pytania komisji albo też zgrywa się na niebożątko.
Rolą opozycji zajmuje się wychodząca w Chemnitz FREIE PRESSE.
W przekonaniu gazety wystąpienie Fischera jedynie w niewielkim stopniu przyczyniło się do wyjaśnienia afery wizowej. Nie da się ukryć - czytamy dalej - że opozycja dosyć łagodnie obeszła się z ministrem. Jeśli posiedzenie komisji przypominało czasami pogaduszki przy kawie, to zdaniem FREIE PRESSE dlatego, że przedstawiciele opozycji, abstrahując od kilku wyjątków ani nie byli w stanie go onieśmielić ani też zachwiać jego pewności siebie.
Podobnie widzi to RHEIN-NECKAR-ZEITUNG z Heidelbergu. Gazeta uważa, że opozycji udało się co prawda osłabić swego ulubionego zielonego adwersarza, nie mogła mu jednak udowodnić uprawiania nielegalnej czy podmurowanej ideologicznie polityki wizowej.
Taktykę Fischera analizuje też berlińska DIE WELT. Twierdzi, że Fischer uciekł się do dialektycznego chwytu: „wprawdzie formalnie byłem, ale nie spowodowało to prawie żadnej szkody, za którą miałbym być teraz stawiany pod pręgierz”.
Berlińska gazeta jest przekonana, że ta taktyka jednak nie wypaliła:
Za bardzo musiał przekręcać fakty i zbyt często powtarzał, że tego czy tamtego sobie nie przypomina.
Zmiana tematu: Bruksela dochodzi pomału do wniosku, że automatyzm rozszerzeniowy może odbić się w Unii czkawką - pisze MAIN-ECHO z Aschaffenburga. Już dziś biurokracja i dystans do obywatela osiągnęły krytyczny wymiar.
Gazeta uważa, że dążność do rozszerzania na siłę i uniemożliwia pogłębienie wspólnoty i napawa obywateli lękiem
MAIN ECHO jest zdania, że nie najlepsze samopoczucie za jakie odpowiedzialne są Rumunia i Bułgaria, powinno być ostatnim ostrzeżeniem, ogniskującym się w wypracowaniu sensownego modelu partnerstwa jako przedproża pełnego członkostwa.